Idę szybko, żeby wychodzić napięcie. Słyszałam, że noc polarną źle znoszą ci, którzy nie potrafią zwolnić. Wiem, jak się żyje w mroku, ale nadal nie oduczyłam się pospiesznego chodzenia. Ciągle gdzieś pędzę, jakbym chciała jak najszybciej przejść tę Arktykę wzdłuż i wszerz i już ze spokojnym sercem wrócić do strefy umiarkowanej, skąd pochodzę i należę. (…) Każda kolejna noc polarna silniej wysusza skórę, ciągnie w dół policzki i piersi, wysrebrza włosy i usztywnia biodra. W łazience bez wody i z toaletą bez odpływu wisi małe lusterko, ale skutecznie omijam je wzrokiem. I tak widzę cały czas znajomą postać odbitą w czarnych oknach pokoju i kuchni.


Ilona Wiśniewska czy stoi, idzie albo siedzi, dzieli się kameralnymi opowieściami w otoczeniu śniegu i mrozu, które opatruje chwytliwymi początkami tytułów. Wcześniej wypuściła w świat Hen. Na północy Norwegii, Lud. Z grenlandzkiej wyspy i Białe. Zimna wyspa Spitsbergen (swoją drogą w ubiegłym roku pisałem tu o książce Harald. Czterdzieści lat na Spitsbergenie jej męża Birgera Amundsena). Teraz proponuje Migot. Z krańca Grenlandii (wszystkie te książki wydało Wydawnictwo Czarne).
Choć Autorka przykuwa uwagę tumanem kryształków nadciągających z oddali i zimnym słońcem oświetlającym małe drewniane domki; krajobrazem przypominającym „naszkicowane dno morskie” i lodową czapą jakby stworzoną do pociągnięcia i zsunięcia z gór jak kołdra – solą, bynajmniej nie w oku są dla niej ludzie. Człowiek jest tu jednak częścią całości o nazwie Natura; częścią ani mniej, ani bardziej ważną od reszty.


W grenlandzkich Qaanaaq i Siorapaluk – jednych z najdalej wysuniętych na północ zamieszkałych miejscowości – stara się zasłużyć na zaufanie mieszkańców. Przebija się przez ich nieufność, ponieważ już nieraz zostali oszukani, ich słowa i intencje przekręcone. Nie jest jej łatwo, spotyka się z różnymi reakcjami; tym bardziej motywujące są dla niej słowa Madsa: „Mam wrażenie, że umiesz słuchać, a to już dobry początek”.


Reporterka pomaga w przeprowadzce, podczas niej nosi wannę. Przygląda się polowaniu z płynącej łodzi, lepi pierogi i piecze ciasta na przyjęcie współorganizowane przez siebie (Aleqatsiaq: „Odwiedzaj ludzi i nie spiesz się. Albo może coś ugotuj. My też chcemy wiedzieć, kim jesteś”). Bywa w domach miejscowych, również w domu spokojnej starości. Przyznaje, że nie wie, co się czuje, gdy „jest się rodzicem – a co dopiero, gdy się traci dziecko”.


Dzięki Autorce w Migocie można poznać byłą pastorkę. Właśnie Juaanna w obliczu swojej tragedii rodzinnej zaczyna uważać, że Boga nie ma, zmienia wiarę w złość. Mimo to stara się żyć, pracować w innym charakterze i co roku mówi sobie, że niedługo wyjedzie, ale…


Jest Simigaq w domu spokojnej starości: wnuk Afroamerykanina Matthew A. Hensona (towarzysza Roberta E. Peary’ego w kilkunastu wyprawach polarnych, w tym tej na biegun). Nauczyciel Erik, któremu udało się pokonać alkoholizm. Z dumą przytula swojego ośmioletniego syna i marzy, by zdążyć zobaczyć go jako dorosłego mężczyznę. Jest Ikuo przyznający, że pod koniec studiów w Japonii wiedział, że jeśli je skończy i dostanie pracę jako inżynier mechanik, już nie zobaczy świata. A teraz na pytanie, czy po tych wszystkich latach wróciłby do kraju swoich narodzin, odpowiada: „Tam już nie ma dla mnie miejsca. Tu jest mój dom”.


W „Migocie” są bajeczne fotografie autorstwa… Ilona Wiśniewska. Wynajduje kapitalne cytaty z innych książek – jak ten o ludziach modlących się i mówiących „Nauka”, ale nieumiejących nakarmić głodnego i ogrzać zamarzniętego; albo ten o kryjącej się w Arktyce zagadce, którą warto traktować jako rodzaj mądrości do przeżycia, a nie kwestionowania. Autorka też potrafi tworzyć sugestywne zdania, na przykład: „Nie widać wyraźnie, bo szybę pokrywa lepka sadza zawodowego wypalenia, które mimo kilku prób nie udaje się zetrzeć dłonią”; „Jest tak cicho, jak tylko potrafi być na obrzeżach mapy”.


Jednocześnie daje do zrozumienia, że życie na krańcu Grenlandii to nie bajka. Uczciwie, czyli bez oceniania pisze, jak czasem traktowane są foki podczas polowania lub hodowane psy. Duński psychoterapeuta Per mówi Autorce o molestowaniu jako grenlandzkim tabu. Stara się przekonać swoich klientów, że ważniejsze od opowiedzenia tego, co ich spotkało jest to, by potrafili zbudować własne bezpieczeństwo: „I kiedy to ustalamy, poziom strachu natychmiast spada”.


Jest też temat kompleksów miejscowych i podejścia do dzieci. Juaanna: „Tutaj dziecko musi sobie radzić samo niemal od momentu, kiedy nauczy się chodzić. Tak samo jak – wybacz porównanie – szczeniaki. Matki odpychają je, kiedy są dostatecznie duże, przestają się nimi interesować”. Dodaje, że dzieci – nienauczone bronić swoich potrzeb i granic – jako dorośli nie potrafią się odnaleźć, bo nie mają „dostatecznych podstaw do samodzielnego życia”.
Lecz choć ciemności nocy polarnej to trudny czas, tym bardziej ciepłe i dostrzegalne wydaje się światło w formie koniecznych, wzajemnych odwiedzin w tym czasie. By człowiek nie był sam, szczególnie wtedy, choć nie tylko wtedy.

– Wychodzisz czasem dalej niż po kawę? – pytam.
– Nie, dawno już nie byłam na zewnątrz. Ktoś musiałby mi towarzyszyć, bo łatwo się przewracam.
– Możemy wyjść razem, jeśli chcesz.
– Byłoby cudownie!

Rafała Kowalski

Ilona Wiśniewska, Migot, Wydawnictwo Czarne 2022, s. 256