Lux laetitiae. Splendors of the Marian Cult in Early Renaissance Ferrara
La Reverdie
Arcana 2022, A526, TT: 67’33”
I like listening to La Reverdie. I like it not only because I got to know this band several years ago during the Festiwal Muzyki Jednogłosowej in Płock, but most of all because it is very stable in terms of performance. Their latest album „Lux Laetitiae. Splendors of the Marian Cult in Early Renaissance Ferrara” is therefore like meeting old friends
Lubię słuchać La Reverdie. Lubię nie tylko dlatego, że poznałem ten zespół kilkanaście lat temu podczas Festiwalu Muzyki Jednogłosowej w Płocku, ale przede wszystkim dlatego, że jest wykonawczo bardzo stabilny. Ich najnowsza płyta Lux laetitiae. Splendors of the Marian Cult in Early Renaissance Ferrara jest więc jak spotkanie starych przyjaciół.
Jak zawsze trzonem brzmienia La Reverdie są głosy sióstr Caffagni (Claudii i Liwii), Elisabetty De Mircovich, Teodory Tommasi, Matteo Zanettiego i Dorona Davida Sherwina. Cała szóstka gra też na różnego rodzaju instrumentach z epoki. W tym nagraniu artystów wzmocniła czwórka innych artystów.
Album Lux laetitiae jest kontynuacją podróży po sukcesie ich poprzedniej produkcji poświęconej twórczości Francesco Landiniego (pisaliśmy o niej tutaj). Podróż ta rozpoczęła się od Florencji – miasta, w którym tworzył Landini (wielki, niewidomy, czternastowieczny kompozytor). Jej kolejnym etapem jest dwór Este w XV-wiecznej Ferrarze. Program prezentuje dwanaście utworów z ważnego kodeksu dworskiego. Znalazły się w nim bardzo popularne wówczas motety modnych kompozytorów, takich jak Guillaume Dufay i John Dunstable.
Do bogatej Ferrary ciągnęło wielu utalentowanych artystów. Ich zadaniem było ozdabianie dworu sztukami pięknymi, poezją i muzyką. Z ogromnej spuścizny dworu Este La Reverdie postanowiło zgłębić tradycję kultu maryjnego. Od XII wieku przejawiał się on w niezwykłym bogactwie form muzycznych, a w XV wieku zaowocował wspaniałymi kompozycjami, które do dziś fascynują i urzekają złożonością.
Różnorodność głosów i wykorzystanych w nagraniu instrumentów nie przeszkadza w obiorze programu. Brzmi on spójnie i wiarygodnie. Przykładem może być choćby Salve regina mater mire Dunstable’a lub Alma redemptoris mater Dufay’a, z pięknymi zdobieniami kornetu Sherwina.
Nieskazitelność każdego elementu interpretacji jest owocem wieloletnich doświadczeń La Reverdie. To dotyczy zarówno utworów stricte instrumentalnych (Gloriose virginis Marie Leonela Powera jak i tych a cappella (Quam pulchra es Dunstable’a). Album jest też kolejnym głosem w niekończącej się dyskusji, czy głosy i powielające ich partie instrumenty stanowią najlepszy sposób na przedstawienie motetów izorytmicznych. Jakiego zdania byśmy nie mieli, trudno nie podziwiać klarowności faktury i formy tych kompozycji. Słychać to szczególnie w ostatnim utworze.
Moim ulubionym na płycie jest Magnificat Dufay’a – zaśpiewany bez zbędnych fanaberii, ale za to pokazujący niezwykły przepych renesansowej polifonii.
Robert Majewski