The Lady In The Balcony: Lockdown Sessions (Live)
Eric Clapton
Mercury Media Ltd., Universal Music Group 2021, TT: 72’00”
Ostatnie półtora roku skłaniało pewnie nie raz każdego z nas do różnych przemyśleń, tych przyziemnych związanych z codzienną egzystencją, ale i tych dotyczących sensu życia, tego co po sobie zostawimy, gdyby nagle przyszło nam opuścić ten ziemski padół łez i cierpienia.
Mam nieodparte wrażenie, że wielu artystów, których wiek już nie predysponuje do miana wschodzących gwiazd (kilku z nich jest już porządnie po 70-ce) staje do walki z nieubłaganie pędzącym czasem. Skutkiem tego jest ich nagraniowa aktywność, co nas – ich fanów cieszy niepomiernie.
Mnie tę radość sprawił ostatnio Eric Clapton, który w listopadzie tego roku wydał płytę – The Lady In The Balcony: Lockdown Sessions (Live). Pretekstem do nagrania tej płyty było odwołanie koncertów Erica, których serie w maju 2021 r. artysta miał zagrać w londyńskiej Royal Albert Hall. Z wiadomych względów koncerty nie doszły do skutku, a Clapton zaprosił do swojego wiejskiego domu w angielskim West Sussex Nathana Easta (bass, vocal), Steve’a Gadda (perkusja) i Chrisa Staintona (instrumenty klawiszowe), aby zagrać akustyczny, wręcz intymny koncert, którego jedynym widzem była żona Erica, Melia. Płyta początkowo miała nosić tytuł „Eric Clapton Unplugged II”, bo na płycie znajdują się akustyczne wersje niezapomnianych utworów gitarzysty, ale ostatecznie pozostał tytuł nawiązujący do jedynego widza tego niezwykłego artystycznego przedsięwzięcia. Nad całością nagrania czuwał laureat Nagrody Grammy – Russ Titelman.
Mam swój bardzo osobisty stosunek do Erica Claptona. Kiedy byłem nastolatkiem i święcie wierzyłem (o szczenięca głupoto), że będę wielkim gitarzystą śniłem wielokrotnie, że występuję na jednej scenie z tym wielkim artystą. Sny były tak realne i tak intensywne, że jeszcze chwilę po przebudzeniu byłem pewny, że ostani wieczór spędziłem z Erickiem grając bluesa przed rozentuzjazmowanym tłumem fanów. Dzisiaj już niestety nie śnią mi się wspólne koncerty z Erickiem Claptonem, ale jego najnowszą płytę polecam wam zdecydowanie.
Jacek Bulak