To bardzo osobiste pożegnanie. Carlos Saura był chyba pierwszym reżyserem w moim życiu, którego filmy oglądałem ze świadomością, że mam do czynienia z kimś wyjątkowym, że mam do czynienia z wielkim kinem.

To musiała być późna podstawówka. TVP emitowała serię jego filmów. Dziś powiedzielibyśmy „wczesnych”, bo potem nakręcił ich jeszcze mnóstwo. Pracował niemal do końca życia. Jego najnowszy film Las paredes hablan miał premierę zupełnie niedawno, co świadczy o jego niestrudzonej działalności i zamiłowaniu do swojego zawodu aż do ostatniej chwili. To wtedy obejrzałem po raz pierwszy Mrożony peppermint, Nakarmić kruki, Anna i wilki, Flamenco i Carmen. Dzięki trzem pierwszym zakochałem się miłością dozgonną w Geraldine Chaplin, dzięki ostatniemu postanowiłem, że będę grał na gitarze jak Paco de Lucia. Na gitarze nigdy tak nie zagrałem, w pani Chaplin nadal się kocham, a po Carlosie Saurze płaczę, bo tak właśnie umiera wielkie kino i moja młodość.

Fot. AFP