Wnoszę o natychmiastowe naprawienie. Może trzeba ten świat zrestartować? Control+alt+delete i małe serce znów będzie prawidłowo pracować, ktoś w ostatniej chwili złapie za kołnierz chłopca wbiegającego na tory, a upadek z pierwszego piętra okaże się tylko wesołą zabawą. Tak naprawdę na dole rozpostarta jest wielka poduszka i po skoku dziecko śmieje się w głos, unosi ręce do góry i chce jeszcze raz. (…) >>Pacjent<< to słowo dla dorosłych. Należy do tego samego świata co zbyt długie nasiadówki w pracy i kredyty hipoteczne. Więc jedziemy naprawić ten błąd. Bardzo chcemy, by nam się udało.
To jedna z książek, która swoją intensywnością i dynamicznym językiem nie zostawia mi dużo miejsca na oddech; zmusza do szybszego przewracania kolejnych stron. W ostatnich – powiedzmy – trzech latach miałem tak na przykład z Cokolwiek powiesz, nic nie mów Patricka Raddena Keefe (tłumaczenie Jana Dzierzgowskiego), Shuggie Bain Douglasa Stuarta (tłumaczenie Krzysztof Cieślik), Wrzenie. Francja na krawędzi Anna Pamula, Internatem Serhija Żadana (tłumaczenie Michała Petryka), To jest wasz kraj, to jest mój kraj Woddy’ego Guthriego (tłumaczenie Tomasz Gałązka), 27 śmierci Toby’ego Obeda Joanna Gierak-Onoszko, Nic osobistego. Sprawa Janusza Walusia Cezary Łazarewicz, Moimi mężczyznami Viktorii Kielland (tłumaczenie Karolina Drozdowska), Władcami strachu duetu Ewa Winnicka & Dionisios Sturis i kilkoma innymi… Do tego grona dołączam teraz Pogo autorstwa Jakub Sieczko, wydane przez wydawnictwo Dowody na Istnienie.
Lekarz, specjalista od anestezjologii i intensywnej terapii, wcześniej przez sześć lat pracownik stołecznego pogotowia ratunkowego w swojej opowieści pędzi jak karetka na sygnale. Bez cynizmu, lukrowania, filozofowania („Dlaczego ta dwudziestojednolatka przeżyła, a inne długie reanimacje podobnych jej młodych kobiet musieliśmy kończyć bezradni, z pokornie spuszczonymi głowami? Niewiele z tego rozumiem, tak jak ze śmierci w ogóle”) i epatowania sensacją prezentuje codzienność, której doświadczamy prędzej czy później – o czym staramy się za dużo nie myśleć.
Robi to językiem skondensowanym, dynamicznym, niewolnym od chwytliwych porównań, jak w przypadku uciskania – kojarzy mu się z rytmicznym kołysaniem przy Ścianie Płaczu. Formą modlitwy o cud, który czasem się zdarza, czasem nie.
Pędzę z narratorem; jego oczami widzę czternaste ciało, które dotyka na tym samym dyżurze od siódmej rano w dziewiątym lub jedenastym mieszkaniu – mimo to nie giną mi po drodze istotne szczegóły. Jak spojrzenie w lustrze ostatni raz przed wyjściem z domu wiekowej pani Krysi, jej dwa ruchy grzebieniem, bo trzeba wyglądać. Albo klimat mieszkania starszego mężczyzny, do którego słowem-kluczem jest gromadzenie. A skoro już mowa o takich osobach, Autor widzi znaczenie opowiadanych przez nich historii czekających na odkrycie („prawdziwych i prawdziwie zmyślonych, ekstrakty z dziesiątek lat poupychane w starych głowach”) i tworzy jeden z najpiękniejszych fragmentów Pogo: „Albo on ma zawał, a ona mu jeszcze poprawia szalik pod szyją, wpycha mandarynkę do kieszeni, pyta, >>czy na pewno, Heniu, wziąłeś aparat słuchowy<<. I żałuję wtedy, że czas to mięsień sercowy. Zapadłbym się głębiej w ich tapczan i popatrzył na starość tej pary. Równać się z nią może tylko entuzjazm świeżo zakochanych”.
Brud i smród kloszardów („Trzeba starać się nie zapomnieć, że to ludzie. (…) „Wziął i umarł. Jak miał na imię? Czy ostatnio się na coś uskarżał? Kim w ogóle jest? Cisza”) i płacz dziecka; śmierci w sytuacjach nieplanowanych i samobójstwa („To nieprawda, że ludzie chcą żyć za wszelką cenę (…) Umiem na temat ich decyzji milczeć”); przeciążenie i zmęczenie; wyzwiska i podziękowania; sen płytki i niewygodny; miasto na granicy końca nocy i początku dnia; odrętwienie i radość, wyliczanka zaczynająca się od: „Widziałem…” i wyznanie, że ta praca to „ciągłe szukanie równowagi między paraliżującą niepewnością a wyniszczającą rutyną”… Codzienność Autora to „orka na ugorze, praca u podstaw, diagnozy nużące i nieskomplikowane, finezja leczenia nadciśnienia tętniczego i podnoszenie z kałuż oraz parkanów tych, których nie chce dotknąć nikt inny”. I pragnienie, by nie być bezradnym.
Pokaż mi ocean. Nie Indyjski, nie Atlantycki, interesują mnie tylko oceany spokojne. (…) Nie opowiadaj ciekawostek medycznych. (…) Adoptujmy psa albo zajdźmy w ciążę. Zróbmy życie – niech urodzi się dziecko. Niech będzie łyse i ufne. Niech sprawdza jak w tym wierszu Szymborskiej, czy szklanki i łyżeczki spadają w górę, czy w dół. (…) Odkłam mi świat skondensowany od nieszczęść (…) Umiarkowania mi trzeba, zdrowych przyjemności, małych szczęść.
Rafał Kowalski
Jakub Sieczko, Pogo, Wydawnictwo Dowody na Istnienie 2022, s.