Każdy ma swoją ulubioną kolędę, ale królowa jest tylko jedna. Bóg się rodzi – bo o niej mowa – łączy w sobie wyjątkową treść, styl i przesłanie. Kolęda została napisana wspólnym dla klasycznej liryki i poezji ludowej ośmiozgłoskowcem. Wspaniałe jest także użycie przez jej autora, Franciszka Karpińskiego, wyrafinowanych środków stylistycznych: antytezy i oksymoronu.
Karpiński był jednym z najwybitniejszych umysłów Oświecenia. Odebrał staranne wykształcenie we Lwowie i Wiedniu. Zbliżył się do kręgów arystokracji skupionych wokół króla Stanisława Augusta. Utrzymywał się z dzierżawy majątków, ale i zarabiał na życie, pracując jako guwerner dzieci w magnackich rodzinach. Od jednego z magnatów, Marcina Badeniego, uzyskał dzierżawę na sześć lat majątku Suchodolina pod Białymstokiem. To tam powstał tekst słynnej kolędy.
Pierwotnie nosiła ona tytuł Pieśń o narodzeniu Pańskim i wchodziła w skład zbioru dwudziestu dziewięciu Pieśni nabożnych, wydanych w 1792 r. przez ojców bazylianów z klasztoru w niedalekim Supraślu. Wkrótce jej incipit (pierwsze słowa) stał się dzisiejszym tytułem.
Autor pragnął obrazowo opowiedzieć o cudzie narodzin Chrystusa i tajemnicy Wcielenia. Użycie języka prostego i łatwego w odbiorze, ale jednocześnie pełnego kunsztu, stawia tę kolędę w gronie najbardziej poruszających tekstów religijnych i narodowych.
Zestawienie dwóch fragmentów znaczeniowo przeciwstawnych w jedną całość treściową (oksymoron) potęguje ekspresję i pobudza wyobraźnię. Narodzenie Chrystusa sprawiło, że na świecie działy się rzeczy niewyobrażalne. Łańcuch oksymoronów jest tu jedyny w swoim rodzaju: „Bóg się rodzi” i jednocześnie „moc truchleje”; „ogień krzepnie”, ale i „blask ciemnieje”; „ma granice” chociaż jest „nieskończony”, „wzgardzony” i „okryty chwałą”, „śmiertelny”, ale też „Król nad wiekami!”.
Potęga cudu narodzin i Wcielenia, wyrażona tak wspaniale w wierszu Karpińskiego, ma oczywiście swoje źródło Nowym Testamencie. Narodziny Jezusa dały początek cudowi miłości, jakiej ludzkość dotąd nie znała. „Tak bowiem »Bóg umiłował świat«, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” – w tym zdaniu skierowanym przez Jezusa do Nikodema tkwi źródło zasilające wyobraźnię Karpińskiego, ale i istota chrześcijaństwa. Miłość Boga do człowieka, objawiona w narodzinach Jego Syna, jest bowiem echem smutku Boga nad kondycją moralną ludzkości. Pożądliwość ciała, pycha, zazdrość, gwałt, gniew nie są abstrakcyjnymi tworami. Same w sobie nie istnieją – istnieją tylko w ludziach. W nas.
Kontrasty wyrażone w kolędzie dążą do największego: „śmierć” i „życie wieczne”. Ale żeby to zrozumieć i osiągnąć, trzeba przejść przez życie, doświadczając przeciwności. Łatwiej nam kochać maluczkich, biednych, skrzywdzonych. A co z pyszałkami, chciwymi, przestępcami? Umiemy ich kochać? A co z zazdrością, gwałtem, gniewem, chciwością? Czy umiemy je w sobie pogrzebać, aby się odrodzić? Czy umiemy wybaczać, błogosławić tych, którzy nas przeklinają, czy umiemy kochać nieprzyjaciół? Oto droga. Najtrudniejsza z trudnych. Ale przecież „Słowo Ciałem się stało i mieszkało między nami”. Wyjdźmy Mu na spotkanie.
Pierwotnie tekst został opublikowany 21 grudnia w Gazecie Wyborczej Płock.
Robert Majewski