„Czy wierzysz w coś takiego jak ludzkie serce? Nie chodzi mi oczywiście o organ. Pytam o serce w znaczeniu metaforycznym. O ludzkie serce. Myślisz, że coś takiego istnieje? Coś, co czyni każdego z nas jedynym i niepowtarzalnym?”.

Cóż jest człowiek, że pamiętasz o nim – pyta psalmista Stwórcę w tłumaczeniu Czesława Miłosza. Primo Levi jedną ze swoich przejmujących książek zatytułował „Czy to jest człowiek”. Kazuo Ishiguro cztery lata po otrzymaniu Nagrody Nobla w dziedzinie literatury wypuszcza w świat nową powieść i stawia nią pytanie, czym jest człowieczeństwo. Przede wszystkim przy udziale tytułowej bohaterki, którą tak polubiłem, że nie chciałem się z nią rozstawać. Im bliżej było ostatniej kartki, tym bardziej się niepokoiłem, co z nią będzie.

Autor pamiętnych „Okruchów dnia” językiem spokojnym i precyzyjnym, może nawet eleganckim zabiera w świat, który atmosferą przypomina mi obrazy Edwarda Hoppera. Świat, w którym ludzie w specjalnych sklepach kupują roboty do towarzystwa coraz bardziej ulepszane. Jednym z nich jest właśnie Klara, której nie chciałem stracić z oczu. I choć nie jest robotem najnowszej generacji, wydaje się przerastać nie tylko je. Choć w sumie nie powinienem nazywać jej robotem.

Nie ma tu bowiem jasnego podziału na sztuczność i prawdziwość. Roboty potrafią zachować się źle na sposób ludzki. Jak podczas tego spotkania pokoleniowego: „W ciągu mniej więcej całego ranka trzej B3 przesuwali się powoli, centymetr po centymetrze, coraz dalej od starszych SP. (…) Współczułam starszym SP, lecz potem uświadomiłam sobie, że niczego nie zauważyli. Podobnie jak nie widzieli, że B3 wymieniają między sobą kpiące spojrzenia i inne sygnały za każdym razem, kiedy starsi SP starali im się coś wytłumaczyć”.

Jednocześnie ludzie potrafią być wobec siebie jak stereotypowe roboty. Dorośli wobec siebie i dzieci, dzieci wobec dzieci… Jedni dojrzewają szybciej, inni wręcz przeciwnie. Jedna z dorosłych osób jest tu zdania, iż nauka „udowodniła dziś ponad wszelką wątpliwość, że w mojej córce nie ma nic aż tak wyjątkowego, czego nasze nowoczesne narzędzia nie potrafiłyby wydobyć, skopiować i przetransferować”. Dochodzi do tego, że właśnie maszyna – nawet jeśli sposób jej działania niektórym może wydać się naiwny – uczy ludzi empatii w słowach i czynach, a jednocześnie ma w sobie ogromną pasję, z jaką obserwuje i poznaje świat. I tu znów gryzę się w język; czuję, że słowem „maszyna” obrażam tę bohaterkę „Klary i słońca”.

Ishiguro w tej powieści pyta również o możliwość ścisłego połączenia obu tych światów (nie będę tu przytaczał szczegółów) i czy ma to sens. Pojawia się również wątek przeciwny: nietolerancji jednego świata wobec drugiego, zazdrości, zawiści. Coś, co znamy choćby z losów wielu osób, które chcą przyjechać i osiedlić się w innym kraju. A już Boże broń, jeśli wyznają inną wiarę i mają odmienny kolor skóry („Najpierw zabierają nam pracę. A potem chcą nam zabrać miejsca w teatrze?”).Ponad tym wszystkim unosi się uniwersalny sens wiary, że udać się może coś ważnego. I choć jedna z postaci mówi z pewnym momencie: „– To musi być coś wspaniałego (…). Za niczym nie tęsknić. Nie chcieć do niczego wracać. Nie oglądać się stale wstecz. Wszystko mogłoby być o wiele bardziej…” – może jednak warto mieć kogoś na wyciągnięcie ręki, na przykład w potrzebie mniejszej i tej większej. Być Filiżankową Damą albo Mężczyzną w Płaszczu Przeciwdeszczowym lub ożywczym promieniem słonecznym.

„Może wszyscy ludzie są samotni, przynajmniej potencjalnie”.

Rafał Kowalski

Kazuo Ishiguro, Klara i słońce, Wydawnictwo Albatros, 2021, s. 320