Widziałam mojego męża tak wyraźnie, jak nie udawało mi się go zobaczyć od wielu miesięcy – zmęczonego po pracy, wyciągającego worek z kubła na śmieci. Na pewno zawiązał go dokładnie i zaniósł do frontowych drzwi, ale zapomniał kurtki, i włączył światło w holu, żebym po powrocie do domu nie potknęła się w ciemności. Prognozowane zamiecie przemykały przez noc jak niespokojne duchy, płatki śniegu były tak delikatne, że topiły się, zanim ich zimno zdążyło go dotknąć. Patrzyłam, jak ciągnie worek na krawężnik i przystaje. Może patrzył na księżyc, pełny i otoczony mrozem, a może to mnie szukał wzrokiem.
Dantiel W. Moniz w swoim debiutanckim zbiorze opowiadań (wydanym przez Wydawnictwo Pauza, przetłumaczonym przez Dobromiła Milka Jankowska) z Florydy zdaje się cenić lustro. Facet, który ma szansę na zatrzymanie chorej żony („Jeśli chcesz, bym została, po prostu powiedz”), mija je i… Przed lustrem stoi kobieta i wciąga brzuch, przyciska się do umywalki, by nie dotknąć się z mężczyzną – a ich odbicia „unikają wzajemnych spojrzeń”. Matka dorastającej dziewczyny, której wcześniej nie starała się zrozumieć, wydostaje ją spod lustra wody i przyciska do siebie. I nic, że to boli, myśli dziewczyna.
Autorka jakby wyciągnęła szminkę i krzyczącym kolorem pisała na lustrze słowo: „Zrozumienie”. Może dla rodziców, którzy nie chcą dostrzec sygnałów swojej córki, że ta jest molestowana przez duchownego. Ona „wie już, że matka boi się prawdy, a ojciec by jej nie rozpoznał, nawet gdyby zaoferowała mu świeży owoc z drzewa poznania”.
Dostrzeganie tego słowa na lustrze nie jest proste – wie coś o tym powieściowa kobieta, która straciła dziecko i trudno jej kochać dziecko nie jej, lecz partnera i jego byłej żony.
Choć czasem wystarczy niewiele, by usłyszeć drugą osobę. Kiedy w szkole dziewczyna podchodzi do drugiej i mówi: „Mam wrażenie, że tonę”, ta chłonie jej słowa, nie wypuszcza ich i rodzi się przyjaźń. Kobieta podczas kłótni uderza w twarz swojego brata i myśli: „Właśnie na to czekałam, fizyczne połączenie, nawet jeśli pełne agresji. Za tym tęskniłam”.
Mieć kogoś, kto umie słuchać, a nie z pewnością wie lepiej, czego potrzebuję…
Może dlatego tytuł książki wywodzi się ze sytuacji, gdy kobiety – na przykład te ze świata biznesu i niepracujące, modlące się i te pijące nocą, zamężne i panny – siadają razem, a jedna z nich „pochłonięta opowieściami”, po raz pierwszy „zdaje sobie sprawę”, że „każda z nas to ogniwo sięgające wstecz, od matki do córki do matki, w nieprzerwanym łańcuchu biegnącym od środka czasu, połączone mlekiem i krwią”.
Wszystko to dzieje się z dala od wydarzeń dużych i znanych, które Autorka tylko sygnalizuje. Kiedy na przykład jedna z bohaterek obawia się, że co, jeśli „wybierzemy tego potwornego człowieka” – prawdopodobnie ma na myśli poprzedniego prezydenta USA. Tę samą kobietę zaintrygował artykuł we „Florida Times”. W nim „dziennikarze rozmawiali z przywódcą miejscowego oddziału Ku Klux Klanu o tym, jak rekrutuje nowych członków, popijając mrożoną herbatę w jego domu”. Zaś inna zachowanie molestującego tłumaczy tym, że nauczył się go „od innych mężczyzn, przekazywanych przez pokolenia niczym dżuma, aż wniknęły głęboko do umysłu, prawami przyjętymi z niebieskookiego, wyśnionego przez mężczyznę Nieba”.
Od ogółu do szczegółu.
Rozmawiałyśmy tajemnym językiem i zawsze się nawzajem rozumiałyśmy. (…) rozmawiałyśmy o tym, dlaczego nie urodziłyśmy się jako tygrysy wędrujące po zielonych wzgórzach Indii, noszące swoje młode w pyskach, ostrymi jak papier ścierny językami chłepczące krew ze zdobyczy.
Rafał Kowalski © 2023
Dantiel W. Moniz (przełożyła Dobromiła Jankowska), Mleko krew żar, Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2023, s. 208