Co prawda na blogu W kulturalny Sposób nigdy nie zajmowaliśmy się sportem, ale tym razem sprawa jest tyleż zabawna, co żenująca.

Przypomnijmy. Zanim polska reprezentacja wyleciała rządowym samolotem i w towarzystwie myśliwców F-16 do Kataru na mistrzostwa świata w piłce nożnej, piłkarze spotkali się z Mateuszem Morawickim na pożegnalnej kolacji. W czasie krotochwilnych rozmów premier rządu Rzeczpospolitej Polskiej obiecał im, ze jak wyjdą z grupy, dostaną premię w wysokości 30 milionów złotych.

Obietnicy towarzyszyły uśmiechy, żartobliwe podbijanie kwoty do ponoć 50 milionów. Wtedy chyba mało kto wierzył (z premierem i piłkarzami włącznie), że reprezentacja wyjdzie z grupy. Wyszli. I się zaczęło. Premier przecież obiecał!

W drużynie zaczęły się kłótnie. Komu się należy? Po ile do podziału? Czy tylko grającym? Co z ławką rezerwowych? W końcu Robert Lewandowski walnął pięścią w stój i powiedział, że wszystkim po równo.

A co z ekipą trenerską i pozostałymi, którzy pracują z drużyną? Najpierw mieli dostać dziesięć procent tego, co piłkarze. No to się zbuntowali, że chcą dwadzieścia. Tu włączył się PZPN, bo też chcieli kawałek tego tortu.

Krótko mówiąc, zrobił się potężny szum wokół tej kasy. Tak duży, że rząd nie mógł dłużej trzymać wody w ustach. Wodę wypluj rzecznik rządu i odrzekł, że to nie tak, że premier owszem, coś tam obiecał, ale to miała być kasa na rozwój piłki nożnej, a nie na premię na reprezentacji. Poza tym, kasa nie od razu, tylko trzeba wymyślić jakąś ustawę, która zapewni jej właściwe wydatkowanie.

No i padło na dzieci. Rzecznik rządu w końcu poinformował, że to piłkarski narybek ma dostać te pieniądze. Na szkolenia i rozwój, i żeby było jeszcze lepiej niż jest. Bo przecież jest dobrze. Po ponad trzech dekadach w końcu wyszliśmy z grupy.

Cóż, trudno zaprzeczyć, że wyjście z grupy to sukces. Jednak prawdziwe mistrzostwo w jeździe figurowej w ściemnianiu i robieniu wody z mózgu Polakom osiągnął nasz rząd. On nie tylko wyszedł z grupy i jak burza przeszedł fazę pucharową. Jeśli kiedykolwiek przegra, to wyłącznie sam ze sobą.

A na koniec pewna myśl, która pojawia się we mnie za każdym razem, gdy podniecamy się naszą piłką nożną. Zastanawiam się skąd bierze się w narodzie aż taka pasja kibicowania, skoro nasi najlepsi piłkarze to w porównaniu z innymi reprezentacjami patałachy. I to od lat. A skoro nasi najlepsi są prawie najgorsi, to jacy muszą być ci gorsi od najlepszych? Komu więc kibicować i po co?

Robert Majewski