„Nazywamy się Mikromusic Acoustic Trio, przyjechaliśmy z Wrocławia i będziemy grać covery zespołu Mikromusic”. Tak Natalia Grosiak, wokalistka, autorka tekstów i kompozytorka wraz z dwoma kolegami – Dawidem Korbaczyńskim (gitara) i Robertem Szydło (bas) rozpoczęła w poniedziałkowy, ponury wieczór koncert na stołecznej scenie byłego kina Relax.
Mikromusic Acoustic Trio, to okrojona, kameralna, działającego od dwóch dekad, odsłona zespołu Mikromusic, który na codzień występuje w 6-osobowym składzie. Tak jak zapowiedziała koncert Grosiak trio wykonywało utworu swojego macierzystego zespołu. Skład trio wymusił kompletne przearanżowanie utworów, które nabrały niezwykłej lekkości, muzycznej trójwymiarowości, powietrza. Głos wokalistki wspomagany subtelnie dozowaną elektroniką przywodził mi momentami na myśl produkcje kultowej już dziś brytyjskiej wytwórni płytowej 4AD i stylistykę Elizabeth Fraser z zespołu Cocteau Twins.
A poza tym, czego nie było w tej muzyce… była muzyka folk, inteligentny pop, world music, blues i jazz. Wszystko podane w absolutnie wysublimowanej estetyce aranżacyjnej.
Na szczególną uwagę zasługują teksty Natalii Grosiak, pełne czułości, namiętności, niezwykle szczerego diagnozowania rzeczywistości, które z pozoru dedykowane raczej kobiecej publiczności mnie facetowi nie pozwoliły ani na chwilę się od nich oderwać.
W natłoku wszechobecnej, wbijającej się w nasz mózg nachalności, dosłowności, która chwilami aż sprawia ból ten wieczór z muzyką Mikromusic Acosutic Trio było jak przejście na drugą stronę lustra, jak wejście do tajemniczego ogrodu, pełnego delikatnych barw, zapachów i smaków.
Nie potrzeba na scenie tłumu muzyków, ściany głośników i oszałamiających efektów wizualnych, żeby wzbudzić emocje, dreszcze na plecach i autentyczne wzruszenie.
Tekst i fot: Jacek Bulak



