Na stole trzy krzesła – wyciągają w górę nogi. Czwarte nie zmieściło się na blacie i stoi w kącie. Izba jest przygotowana tak, jakby ktoś miał zaraz myć podłogę, ale nagle tego kogoś zabrakło. Musiało to być dawno temu, bo pająki oplotły już swoimi sieciami nogi krzeseł sterczące do sufitu. Ostatnie promienie słońca plączą się w tych pajęczynach. To już jest dom pająków, nie ludzi.


Ta książka (wydana przez Dowody na Istnienie) literacko przypomina mi obraz „Pejzaż z upadkiem Ikara” Pietera Bruegela starszego. Ikar tonie, lecz rolnik nie przerywa orania pola, a rybak nie przestaje łowić. Syna Dedala spotyka nieuchronny los, ale życie w swym ciężarze i prostocie trwa dalej. W „Zamalowanych oknach” domy i ich otoczenie na „pięknym końcu Polski” zmieniają właścicieli; przyjeżdżają, uciekają, wracają, umierają – jednak przyroda, natura, choć niekiedy również mocno doświadczana, odradza się wciąż i trwa.


Perswalde staje się Perłami, Klein Strengeln zmienia się w Stręgielek…Jedni opuszczają rodzinne domy, choć tego nie chcą. Ostatnie spojrzenie na jezioro i szafy z pościelą i bielizną tkane przez kilka kobiecych pokoleń. Werandę, skąd obserwowało się „kryształki lodu mieniące się na trzcinach o zachodzie słońca”. Na dwuskrzydłowe okno w jadalni z widokiem na tory, sunął po nich pociąg… Chwilę później domy te zajmują ci, którzy moment wcześniej porzucają swoją codzienność daleko stąd, choć tego nie chcą. I nowa lokatorka całymi dniami wyszywa „czerwonymi, zielonymi, fioletowymi, żółtymi i czarnymi nićmi geometryczne chabry, bratki i kaczeńce na poduszkach i ręcznikach”.


Po latach niektórzy wracają, bo dla nich dom znaczy „tyle, że zawsze ma się kogoś obok”. Są tacy, którzy robią to co roku. Próbują powstrzymać rozkład domu, by jeszcze trochę oddychał („Grzyby pod tapetą są jak wulkany, których erupcję powstrzymuje szafa, choć sama zmaga się z gnijącą podstawą”). Starają się o odbudowę drewnianego mostku nad rzeczką. Za cenną pamiątkę uznają stare podkowy. Ożywiają stary zegar: „Nakręca kluczem stary mechanizm, tak jak ostatnim razem. Na ile to starczy? Jednak nie umie inaczej, przyjeżdża i pierwsze, co robi to nakręca zegar, przestawia wskazówki na dziś, na teraz. Taki ma zwyczaj od jedenastu lat”. A kiedy niektórzy odjeżdżają, opony ich samochodu ślizgają się w trawie – niby jadą, dodają gazu, a jednak stoją w miejscu… Wciąż toczą się rozmowy: „– Tato, gdzie jest twój dom? – Nie mam już takich myśli. Jestem martwy. – Tato! Przecież ty jeszcze żyjesz! Tato, dlaczego płaczesz?”. Dlatego wracają jak te nieme łabędzie kilka lat po Wielkiej Wojnie.


Bywa, że ci z Perswalde, i ci z Pereł stają naprzeciw siebie ze spracowanymi dłońmi na drewnianych laskach i zaczynają rozmawiać.


Anna Liminowicz w ujmująco nieśpiesznym rytmie stara się to zatrzymać, uwiecznić w słowie pisanym i fotografiach. Krzyż w szczerym polu, pokryte mchem nagrobki w otoczeniu drzew i opadłych liści, zdjęcie milicjanta sprzed lat, wieszaki bez ubrań… Niemi świadkowie mijającego czasu. Codziennego trudu, by „napoić wszystko, co żyje”, rytmu dnia wyznaczanego przez słońce i pory roku. Najlepiej z dala od tych, co „powłażą w te telewizory”, kłócą się w nich i robią dobrze, póki na stołek nie wlezą. Przez których najpierw nienawiść, która przyczynia się później do wędrówki często niechcianej. Z dala od nich, najlepiej blisko natury, jezior z powierzchniami marszczonymi przez wiatr, żurawiego klangoru, zasypiającej wydry, kluczy dzikich gęsi, szumiącego lasu… Rozmowy z tym wszystkim, z drugim człowiekiem ponad sztucznymi podziałami, z samą i samym sobą.


I nagle przeleciało nad nim siedemnaście łabędzi, promienie słońca oświetlały ich białe pióra na czerwono. Ptaki zawróciły i długo krążyły nad wodą, jakby szukały odpowiedniego lądowiska. Obserwował ich ruchy, czerwone dzioby były coraz niżej, tak nisko, że wywołany ruchem skrzydeł podmuch zwiał siano z twarzy Waltera. Ptak wylądował na wodzie, za nim pozostałe. Chłopiec nigdy wcześniej nie widział tych białych gigantów, a teraz dzieliło go od nich nie więcej niż dziesięć kroków. Leżał z zapartym tchem.

Rafał Kowalski

Anna Liminowicz, Zamalowane okna, Wydawnictwo Dowody na Istnienie 2022, s. 280