Joseph Haydn: Die Schöpfung
Yeree Suh, Tilman Lichdi, Matthias Winckhler, La Capella Reyal de Catalunya, Le Concert des Nations, Jordi Savall – direction

Alia Vox 2021, AVSA 9945, 2CD, TT: 103’18”

plyta miesiaca new  rm red star  rm red star  rm red star  rm red star  rm red star

Jordi Savall’s recording – while it may not have climbed to the top – joins the best interpretations. The great master Jordi Savall remains in excellent form

To już ostatnia w tym roku „Płyta tygodnia/CD of the Week”. Wybór padł na Jordiego Savalla, który wydał niedawno Stworzenie świata Józefa Haydna. Decyzja trudna i oczywista zarazem. Trudna, bo w ostatnich dwunastu miesiącach ukazało się mnóstwo świetnych płyt, a tylko 53 mogłem wybrać jako album tygodnia. Oczywista, ponieważ Jordi Savall, niczym mityczny król Midas, wszystko czego dotknie, zamienia w złoto.

Nie mniej ważnym powodem było wytypowanie nagrania, które na początku nowego roku jest w stanie podnieść na duchu. W tej sytuacji chyba nie ma lepszego utworu niż Stworzenie świata. Nawet w średnim wykonaniu dzieło Haydna ma tę moc.

Jordi Savall zarejestrował Stworzenie świata tuż przed swoimi 80. Urodzinami, w maju 2021 roku. Jak można się spodziewać, to interpretacja warta uwagi.

Savall nie bierze jeńców. Już początek nagrania pokazuje iście savallowską moc. Wspomagany kapitalną akustyką kościoła w Cardona w Katalonii, złowieszczy akord otwierający oratorium i imitujący chaos, zdaje się trwać wiecznie. W końcu umiera, rozświetlony czystym C-durem, symbolizującym stworzenie światła.

Savall na ogół wybiera tempa wolniejsze niż w większości znanych mi nagrań. W otwierającym duecie Adama i Ewy z towarzyszeniem chóru, dyrygent buduje wspaniałą kulminację, będącą w rzeczy samej wybuchem Bożej chwały.

Mniej przekonujące jest wolne tempo w duecie Holde Gattin! Słuchając tego fragmentu warto przyjrzeć się, jak umiejętnie Haydn łączy dwa muzyczne światy – sacrum i profanum. Połączenie obu tych światów – duchowości z codziennością – jest tym, co Savall odnalazł u Haydna, i za co cenię to nagranie. Katalończyk osiągnął to dzięki znakomicie grającej orkiestrze (proszę choćby posłuchać, ile czułości jest w In holder Anmut) i równie świetnemu chórowi (przykład: Der Herr ist gross).

Jak wypadli soliści? Cała trójka śpiewa naprawdę dobrze, szczególnie w duetach. Rozczarowujące nieco jest to, że śpiewacy nie podążają za tekstem. Tak jakby miał on dla nich drugoplanowe znaczenie.

Do gustu najbardziej mi przypadła koreańska sopranistka. Yeree Suh ma świeży, młodzieńczy i bardzo giętki głos. Moim zdaniem najlepiej zaśpiewała Nun heut die Flur. Urielem jest tenor, Tilman Lichdi. Śpiewa dobrze, choć jego interpretacja nie rzuca wyzwania wcześniejszym, znakomitym interpretacjom. W przypadku tego spiewaka polecam arię Nun schwanden. Lichdi prezentuje tu młodzieńczą lekkość i wrażliwość na tekst. Podobnie rzecz się ma z Matthiasem Winckhlerem. Jego baryton wydaje się zbyt lekki jak na moje wyobrażenie archanioła Rafaela.

Nie ma co jednak szukać dziury w całym, ponieważ soliści wypadli naprawdę dobrze. Moje „kręceniem nosem” jest wypadkową znajomości referencyjnych nagrań. A jest ich naprawdę wiele. Omawiane nagranie Jordiego Savalla – choć może nie wspięło się na sam szczyt – dołącza do nich.

Wielki mistrz Jordi Savall pozostaje w znakomitej formie.

Album można kupić tutaj lub tutaj.

Robert Majewski