„Policjant przeżywał istne katusze: gdy kolejni członkowie rodziny Ingramów zaczynali przypominać roboty, miał ochotę gryźć ściany. Do szału doprowadzał go absolutny brak uczuć po ich stronie. Sam musiał uzupełniać ich beznamiętne relacje o ból, gniew, upokorzenie i przerażenie, czerpiąc z palety znanych mu emocji”.


Po otwarciu tej książki następuje trzęsienie ziemi: członkowie rodziny szanowanego zastępcy szeryfa oskarżają go o przemoc wobec nich, przede wszystkim seksualną. Kolejne strony przynoszą wzrost napięcia i przekonanie, że tytułowy szatan niejedno ma imię. A już na pewno nie lubuje się tylko w czerni i bieli.


W życiu rodziny Ingramów miejsce spokoju wypełnia szereg postaci. Wśród nich policjant, który „nosił okulary i krótki brązowy wąsik, a gdy wkładał tweedowy kapelusz, nieco przypominał inspektora Clouseau z >>Różowej Pantery<< (sam zresztą lubił się do niego porównywać)”. Jest konserwatywny i głęboko religijny prokurator, patrzący „spod ciężkich powiek” i pokazujący przerwę między zębami, gdy się uśmiecha. Pojawia się psycholog społeczny, ekspert od problemów związanych z działalnością sekt i kontrolą umysłu: „Ciemne sowie oczy, bujna szpakowata broda godna Zeusa – czterdziestosiedmioletni doktor nauk sprawiał wrażenie prawdziwego autorytetu”. Jest nawet Zygmunt Freud.


W tej książce Lawrence’a Wrighta (przetłumaczonej z języka angielskiego przez Agnieszkę Wilgę) najważniejsza wydaje się granica między prawdą i kłamstwem. Cienka, jak tylko możliwe. Kto ma rację, może zdecydować niuans, sekunda, mrugnięcie okiem. Jak w tej rozmowie dziennikarza Jacka Szczerby z reżyserem Wojciechem Smarzowskim w Gazeta Wyborcza: „W Domu złym jest moment, w którym Środoń, czyli grający go Arek Jakubik, trzyma siekierę. Jeżeli ów moment był sekundę dłuższy, to nikt z oglądających nie miał wątpliwości, że Środoń chciał zabić. Jeżeli był krótszy, pojawiał się znak zapytania. Przycinaliśmy z Pawłem Laskowskim ujęcie, żeby zachować tę wątpliwość”.


W książce padają pytania. Wśród nich to, czy fałszywe wspomnienia można komuś zaszczepić, tak żeby w nie wierzył równie mocno jak w rzeczywiste wspomnienia? Albo że skoro część odzyskanych wspomnień uznajemy za autentyczne, dlaczego innych nie? W którym momencie wspomnienia stają się wiarygodne?…


W pewnym momencie chwieje się nawet „potężne gmaszysko psychoanalizy”, atakowana jest psychoterapia. Pojawiają się wzajemne animozje: „Wielu rodziców uważających się za niesłusznie oskarżonych sądzi, że ich dzieci urobili lub wręcz przymusili do takich zeznań terapeuci, którzy wykorzystali swój autorytet, aby przekonać słabych psychicznie pacjentów, że istnieje jedna prosta przyczyna złożonych problemów nękających ich w dorosłym życiu: przemoc seksualna doznana w dzieciństwie. Część poszkodowanych rodziców poszła w ślady dzieci i zaczęła walczyć o sprawiedliwość w sądzie, czyli składać pozwy przeciwko terapeutom”.


Skoro już mowa o niuansach, Autor buduje napięcie również przy pomocy takich szczegółów: „Na tym etapie śledztwa Chad siedział skulony i gapił się w podłogę. >>Był jak w transie – pisał Schoening w sprawozdaniu. – Czasem przez pięć czy dziesięć minut nic nie mówił. W pewnej chwili z ust pociekła mu strużka śliny i kapnęła na podłogę”. Niekiedy to napięcie rozładowuje poczuciem humoru; gdy pisze na przykład o kosztownych nocnych patrolach lotniczych, mających sprawdzić, czy gdzieś nie płoną ogniska, przy których sataniści odprawiają rytuały – przy okazji dokonano nagłych inspekcji kilku studenckich popijaw.
Ta książką jest również oskarżeniem tych, którzy potrafią wywołać histerię w imię własnych interesów. Politycy, dziennikarze, piewcy prymatu ich religii nad innymi, osoby wyrażające niechęć wobec innych od siebie…


I jeszcze jedno, choć to żadne odkrycie: warto na bieżąco dostrzegać miłość stęsknionego dziecka, nie dopuszczać do nieodwzajemniania; burzyć mur własnej nieprzystępności, póki czas.


„– Czy może nam pan wyjaśnić, o co chodzi w tej fali doniesień o satanizmie? – spytała Ofshego prowadząca.
– W tej chwili mamy w całym kraju epidemię tego rodzaju zarzutów, całkiem zresztą nieudowodnionych – odparł Ofshe.
– Mamy epidemię satanizmu, a nie zarzutów! – przerwał mu Larson.


– Jak pan sądzi, jako socjolog, skąd ona się bierze? – dopytywała prowadząca.
„– Po części to sposób na wzmocnienie i uprawomocnienie obecnych w naszym społeczeństwie postaw fundamentalistycznych – tłumaczył Ofshe”.


Ta książka z Serii Amerykańskiej – mojej ulubionej w Wydawnictwo Czarne – została kupiona w Księgarnia Smak Słowa. Warto wspierać księgarnie lokalne i powtarzać to do znudzenia.

Rafał Kowalski

Lawrence Wright, Szatan w naszym domu. Kulisy śledztwa w sprawie przemocy rytualnej Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2021, s. 208