Proust, Le Concert Retrouve
Tanguy de Williencourt – piano, Théotime Langlois de Swarte – violin
Harmonia Mundi, 2021, TT: 62’52”
It is a wonderful album and so „mine” that I am enviously recommending it to others
Co prawda, to dopiero połowa roku, ale wszystko wskazuje na to, że ten album będzie najbardziej „mój” spośród tych, które ostatnio poznałem. Wiąże się z nim ważne dla mnie prywatno-zawodowe wydarzenie. Od tego momentu minęły już cztery miesiące, ale Proust, koncert odnaleziony wniknął we mnie tak głęboko, że jestem zazdrosny o każdego, kto zechce wsłuchać się w niego tak jak ja.
1 lipca 1907 r. Marcel Proust zorganizował prywatny koncert w paryskim hotelu Ritz na cześć Gastona Calmette’a, redaktora Le Figaro, który zgodził się przyjąć do publikacji jego – jak zanotował pisarz – „długie i mało lubiane przez publiczność teksty”. Wśród wykonawców miał znaleźć się Gabriel Fauré. Proust uwielbiał jego muzykę. Jako główny utwór wieczoru wybrano właśnie Sonatę skrzypcową A-dur Fauré’go.
Koncert nie do końca przebiegł zgodnie z planem. Fauré, wyczerpany obowiązkami w paryskim konserwatorium, ostatecznie wycofał się i zaproponował w zastępstwie swoją kochankę Marguerite Hasselmans. Miała ona akompaniować skrzypkowi Maurice’owi Hayot’owi. Pozostałe utwory zagrał na fortepianie przyjaciel Prosuta – Édouard Risler. Miał on zaprezentować m.in. utwory Reynalda Hahna, bliskiego przyjaciela i byłego kochanka pisarza, ale nie zrobił tego ku ogromnemu rozgoryczeniu Prousta.
Aby uczcić 150. rocznicę urodzin twórcy W poszukiwaniu straconego czasu, Tanguy de Williencourt (fortepian) i Théotime Langlois de Swarte (skrzypce) dokonali rekonstrukcji tego paryskiego wydarzenia. Warto jednak zaznaczyć, że program płyty nie do końca oddaje to, co było wówczas prezentowane. Oprócz kompozycji Liebestod Wagnera w transkrypcji fortepianowej Liszta, Risler zagrał transkrypcję uwertury do opery Śpiewacy norymberscy. Tutaj ją pominięto.
Korespondencja Prousta z Hahnem wspomina też o Chopinowskim preludium, ale nie mówi nam, o które chodzi. W tej sytuacji De Williencourt do nagrania wybrał słynne Preludium nr 15 Des-dur „Deszczowe”. Zmiany nastroju tego dzieła wydają się niezwykle trafne w kontekście całego recitalu.
De Williencourt i de Swarte próbują też naprawić pośmiertne relacje Prousta i Hahna, wzbogacając recital o kompozycje pominiętego pierwotnie przyjaciela pisarza. W tym kontekście zamieszczone na płycie dwie jego piosenki otrzymały niezwykle symboliczny wymiar. Otwierająca album À Chloris stanowi deklarację miłości, a zamykająca całość L’heure exquise jest swoistym podsumowaniem tego wykwintnego i znakomitego recitalu.
Obaj muzycy grają na instrumentach pochodzących z Musée de la Musique w Paryżu. Langlois de Swarte używa niedawno odrestaurowanych skrzypiec Stradivariusa z 1708, o ciemnym, pociągającym, chwilami niemal słodko-gorzkim tonie. De Williencourt z kolei gra na Érardzie z 1891 roku. To bardzo piękny instrument, o klarownym i równym w całym zakresie brzmieniu.
W grze obu muzyków zachwyciły mnie wspaniałe rozłożenie emocjonalnych akcentów i techniczna finezja. Obaj są świadomi wagi partnerstwa, obaj instynktownie wyczuwają siebie nawzajem.
Jedna trzecia albumu to utwory na fortepian solo. De Williencourt przejmuje wówczas całą odpowiedzialność. I robi to znakomicie. Zresztą nie pierwszy to raz, gdy wypada w tej roli mistrzowsko. Warto choćby posłuchać jego nagrań utworów Debussego, zrealizowanych trzy lata temu dla Harmonii Mundi. To naprawdę wybitny pianista.
Cudowna to płyta i tak bardzo dla mnie osobista, że z zazdrością polecam ją innym.
Robert Majewski