W kilku czuć powiew wiatru, który nie hula po pustych stronach. Połamał drzewa, a „świat trochę jeszcze udaje, że sprząta”. Ktoś wraca piechotą „po dniu pełnym wiatru” i wtedy „serio przychodzi do głowy: świat tak mało jest o kochaniu”. I jeszcze: „nie zamyka drzwi, kiedy bierze prysznic, nie zamykasz oczu, kiedy po niej płynie bardzo żywa woda, która mogłaby cię / jeszcze szczerze błogosławić. /Nie pójdziemy od razu. Wieje”.


W jednym z wierszy ktoś zostaje, w innym przeciwnie. On idzie na ostatni pociąg, ona w wysokim oknie „patrzy na sąsiada, że maluje pokój na najbielsze biało w upiornej żarówce”. Kiedy indziej on, nawet jeśli jest, wydaje się, że go nie ma: „kiedy biorę ciepłe jezioro do ręki i bardzo się dużo spodziewam, ale parzy w oko, nie wpuszcza”.
Są i tacy, którzy są pomiędzy, marnieją w „w murach, na posadzkach, w łóżkach”.


Cóż robić, przecież „świat nie znika, gdy odchylasz głowę”, więc mierzymy się (czasem warto) z tym, co jest, by może mogło być lepiej – nawet jeśli (a może tym bardziej) „Słyszę: nie pędź tak, bo się pozabijasz, jakby można to było zrobić wiele razy”.


Poetka (jest też autorką powieści „Zdrój”) lub osoba przez nią stworzona przyznaje: „skrobałabym się do kości”. Innym razem daje do zrozumienia, jak „ładnie wyją jakieś chore koty, gdy nieszczęśliwie nie wpadną pod szary samochód”. Pyta „nie wyszedłbyś po mnie?” (w wierszu „Tor”, który bardzo lubię). Potrafi bawić się skojarzeniami, jak w tytule wiersza „ballady bez romansów” (jednym z moich ulubionych w tym tomiku). Albo gdy pisze: „a tu się nie zanosi na awarię systemów, powiedzmy, operacyjnych”, i jeszcze: „Bo z make love, kochanie, ocalało robić”.


W życiu, bywa, są tylko „grób ogród dochód”. Na szczęście, jeśli się chce, jest coś więcej, w tym twórczość Barbara Klicka.


Tym bardziej się cieszę, bo oboje urodziliśmy się w tym samym mieście.

Rafał Kowalski

Barbara Klicka, Allel, Wydawnictwo j 2021, s. 48