„Nagle woń zabitej klaczy weszła do pokoju, stanęła na progu. Czułem, jak ta woń na mnie patrzy. >>To ta zabita klacz<< – pomyślałem w półśnie. Powietrze było tak ciężkie jak wełniana kołdra, naładowane burzą zdawało się przytłaczać słomiane dachy wioski, drzewa, zboże, pokryte kurzem drogi. Chwilami słychać było szum rzeki niby szelest bosych stóp na trawie. Noc była czarna, gęsta i lepka jak ciemny miód. >>To ta zabita klacz<< – myślałem”.
Curzio Malaparte, korespondent w mundurze włoskiego oficera, pisze o II wojnie światowej w trakcie jej trwania. Wdycha ją. Gdzieś na „bezkresnej równinie” ukraińskiej wojna „ma tłusty odór błota zmieszany z wonią niezżętego zboża butwiejącego na polu i ze słodkim ciężkim zapachem słoneczników”. Posiada zapach krwi i miodu, którym przesiąknięty bywa jego mundur. Bywa, że wojna pachnie słodkim zapachem róż podczas obiadu w willi ambasady włoskiej nad brzegiem jeziora Wannsee. Również padliną zniszczonego czołgu radzieckiego: „Czuć ją było olejem i benzyną, przypieczonym lakierem i żelazem, spaloną skórą. Dziwaczny zapach. Nowa woń tej wojny”.
Jest i wojenny zapach człowieka. Żałosny, bo przecież chodzi o człowieka sponiewieranego, zgłodniałego, martwego. Malaparte pisze, że to woń, która „zatruwa powietrze w krajach udręczonej Europy”.
W „Kaputt” – książce, która działa pobudzająco jak kardiowersja elektryczna albo kawa z Wrzenie świata (gdzie kupiłem to dzieło) – człowiek nie tylko pachnie na różne sposoby.
Człowiek umiera, również bez utraty życia, jak Lublia w mołdawskich Sorokach. Grała na fortepianie jak anioł, miała zostać wielką artystką, zamiast tego jest zmuszana oddawać swoje ciało Niemcom. Dygocze i śmieje się gorzko, gdy mówi, że tą artystką jeszcze zostanie… Człowiek bierze udział w wystawnych obiadach i kolacjach, gdy świat płonie… Człowiek chce zabijać, jak Hans Frank, który na oczach reportera strzela do żydowskiego dziecka w Warszawie. Czy trafia?… Malaparte pisze, że jeżeli ta wojna potrwa, to „zmienimy się wszyscy w zwierzęta”.
Prawdziwe zwierzęta też tu są. Łoś, który złamał nogę na placu w Helsinkach. Wielki łosoś toczący bój z niemieckim generałem. Jest pies Spin w Belgradzie, przyzwyczajony do odgłosu strzelby swojego właściciela. Wtedy zaczynają się naloty, spadają bomby: „Ale ów okropny rumor, który tego ranka sprawił, że świat Spina zawalił się, nie był, nie mógł być, przyjaznym głosem strzelby. Takiego głosu nie słyszał nigdy dotychczas, był to nowy, przerażający głos. Jakiś straszliwy potwór, jakiś okrutny obcy bóg obalił na zawsze panowanie strzelby, tego swojskiego bóstwa, które aż po ów ranek rządziło światem w duchu ładu i harmonii”.
Wojna potrafi zniszczyć wizję świata, unieważnić wszystko. Jeden z żydowskim mieszkańców rumuńskiego Podu Iloaei mówi, że jego dwaj synowie zginęli właśnie w pogromie w pobliskich Jassach. Studiowali medycynę na uniwersytecie w Padwie, a on sam umie na pamięć całą „Boską Komedię” Dantego. Wizja świata potrafi też zawalić się tym, którym marzy się być bogami na ziemi: „Skończyła się wojna zwycięska, zaczynała się wojna przegrana. I w głębi przygasłych oczu niemieckich oficerów i żołnierzy dostrzegałem już białą plamkę strachu, widziałem, jak powiększa się stopniowo, jak przeżera źrenice, wypala korzonki rzęs, które wypadały jedna po drugiej, tak samo jak długie rzęsy słoneczników”.
Curzia Malapartego porównuje się czasem do Ryszarda Kapuścińskiego: wnikliwy obserwator i wybitny talent w tworzeniu słowa pisanego – nawet jeśli czasem nie wszystko w szczegółach przedstawia tak, jak było naprawdę. Co nie znaczy, że kłamie. A już na pewno nie w opisywaniu, do czego zdolny jest człowiek.
„ – Posłuchaj, nie chcę ci zrobić nic złego. Jesteś dzieckiem, a ja z dziećmi nie wojuję. Strzelałeś do moich żołnierzy, ale ja z dziećmi nie wojuję. Lieber Gott, nie ja wymyśliłem wojnę. – Oficer urywa, a potem zwraca się do chłopca bardzo łagodnym głosem: – Posłuchaj, mam jedno oko szklane. Trudno je odróżnić od prawdziwego. Jeżeli zgadniesz, nie namyślając się, które oko jest szklane, pozwolę ci odejść, puszczę cię wolno.
– Lewe oko – odpowiada szybko chłopiec.
– Po czym poznałeś?
– Z dwojga oczu tylko to ma w sobie coś ludzkiego”.
Curzio Malaparte, Kaputt, Wydawnictwo W.A.B., s. 576