Time And Again
Eliane Elias
Candid Records 2024, TT: 38’16”
Chociaż nie brakuje tego lata słońca i pogodnych dni i nie potrzebuję „muzycznego dopalacza”, to połączenie jazzu i latynoskich brzmień działa na mnie zawsze niezwykle optymistycznie, choć codzienność ostatnio, bez względu na porę roku, nie nastraja specjalnie radośnie.
Dziś zachwyciłem się najnowszym albumem Eliane Elias Time And Again, który właśnie ujrzał światło dzienne.
Eliane Elias to urodzona 64 lata temu w São Paulo brazylijska wokalistka, pianistka, aranżerka, autorka piosenek. W wieku 17 lat zaczęła występować na scenie, początkowo z zespołem brazylijskiego piosenkarza, gitarzysty i autora piosenek Toquinho oraz poety i piosenkarza Viniciusa de Moraesa. Od 1981 roku mieszka na stałe w Nowym Jorku.
Na swoim koncie ma współpracę m.in. z zespołem Steps Ahead, Herbie Hancockiem, Chickiem Coreą i Randy Breckerem, którego żoną była przez kilka lat. Wydała 32 solowe albumy, posiada 2 Nagrody Grammy (11 nominacji) i 2 Nagrody Latin Grammy. Koncertowała w 77 krajach.
Na swojej najnowszej płycie Time And Again Eliane Elias niezwykle umiejętnie łączy muzykę latynoską z jazzem. Aranżacje piosenek są inteligentnie lekkie i wręcz zwiewne, wysmakowane, pełne zachwycających zwrotów harmonicznych i rytmicznych, a głos Eliane brzmi cudownie kojąco. Czy potrzeba więcej, żeby się zachwycić?
W ekipie, która wzięła udział w nagraniu płyty aż roi się od gwiazd, są tu m.in. Marc Johnson – bas (obecny mąż Eliane), Steve Rodby – bas, Mike Mainieri – wibrafon, Peter Erskin – perkusja, Bill Frisell – gitara, Marivaldo dos Santos i Davi Vieira – perkusja, Conrado Goys, Marcus Teixeira i Daniel Santiago – gitarzyści i Mark Kibble (aranżer i wokalista zespołu Take 6) – chórki.
Najnowszą płytę Eliane Elias polecam zdecydowanie, nie tylko na upalne dni.
Jacek Bulak © 2024

Bobrze, że ta słabość pojawia się tylko latem.
Jednak muszę przyznać, że całkiem sympatycznie słucha się tej pani . Pomimo, że szału niema, to jest lekki powiew tutaj przyjemnych oraz odprężających klimatów powodujący, że robi się chłodniej.
Pewnie najlepszą porą do słuchania tego albumu byłaby nocka.
Pozdrawiam Jacku i Robercie.
PolubieniePolubienie
Bobrze, że ta słabość pojawia się tylko latem.
Jednak muszę przyznać, że całkiem sympatycznie słucha się tej pani .
Pomimo, że szału niema, to jest lekki powiew tutaj przyjemnych oraz odprężających klimatów powodujący, że robi się chłodniej.
Pewnie najlepszą porą do słuchania tego albumu byłaby nocka.
Pozdrawiam Jacku i Robercie.
PolubieniePolubienie