Slavic Horizons
Sławek Semeniuk
Sławek Semeniuk 2022, TT: 47’38”
Od czego zacząć. Może od okładki, która nijak ma się do zawartości albumu. Zombiasta postać trzymająca gitarę basową w dziurawym i mocno podgniłym futerale. Mniemam że ten podjadany przez robaki jegomość to alter ego samego Sławka Semeniuka.
No właśnie, ale kim jest Sławek? To polski basista mieszkający na stale w Niemczech. Jest to drugi album w dorobku artysty, swoista kontynuacja poprzedniego albumu Synthdrome. Doświadczeniem Sławek może się pochwalić: dwadzieścia albumów nagranych w różnej stylistyce, absolwent Akademii Muzycznej w Maastricht (Holandia), koncertuje w całej Europie, pisze muzykę filmową, jest członkiem hiszpańskiego projektu Wake Park. Dużo by wymieniać. To tak gwoli przedstawienia.
Jeśli chodzi zaś o zawartość muzyczną to mamy do czynienia z bardzo solidnym jazz fusion, przetykanym elementami folkloru słowiańskiego, plus elementy funka i rocka progresywnego.
Krótko mówiąc, dzieje się. Dużo się dzieję. Jak w wielowątkowej opowieści, gdzie bas Sławka jest nam narratorem. Międzynarodowy skład dopowiada słowa tej historii. Tworzy się swoisty trip. Muzycy idą ścieżką, na której co chwila pojawia się rozstaj. To jeszcze bardziej uatrakcyjnia tę podróż-opowieść.
Właściwie od pierwszych dźwięków Libra wiemy że musimy solidnie zapakować mentalny plecak podróżny. Mój ulubiony kawałek Sunrise Hunters skrada się do mnie od pierwszych dźwięków tylko po to, aby zaczepić się mackami ciekawości. Podróż trwa.
Slavic Horizons to jedna z tych płyt, których każdy kolejny odsłuch przynosi inne kształty, rysuje różne horyzonty, mami i zniewala. Będę wracał. To pewne.
Rafał Strzemieczny
P.S. Więcej o Sławku możesz znaleźć tutaj.