Nie inaczej było ze mną w mojej podstawówce. Na szczęście mój oprawca wyprowadził się w szóstej czy siódmej klasie. Mogłem w końcu odetchnąć. Ale co by było, gdyby nie zniknął z mojego podwórka?
Panuje powszechne przekonanie, że co nas nie zabije, to nas wzmocni. Patrząc na nazwiska Madonny, Rihanny, Obamy, Clintona, Spielberga trudno się z tym nie zgodzić. Nie poddali się. Umieli wyzwolić się ze szponów przemocy i zrobili oszałamiającą karierę. Przeszli drogę charakterystyczną dla ofiar nękania: od separacji (wyłączenie z grupy rówieśniczej albo społecznej), poprzez marginalizację (zawieszenie statusu społecznego, będącego zagrożeniem dla stabilności człowieka) do integracji (powrót do środowiska społecznego, ponowne zyskanie uznania i wzbogacenie się o nowe cechy indywidualne).
Etap integracji jest wyzwoleniem, ale dwa pierwsze etapy są prawdziwym piekłem. Nie tylko dla dziecka, bo czyż w życiu rodzinnym i zawodowym nie doświadczamy przemocy? Etapy separacji i marginalizacji wywracają do góry nogami świat ofiar przemocy. Codzienność odrzucenia przenika do życia szkolnego, zawodowego, wpływa na zmiany w relacjach z najbliższymi i przyjaciółmi, i zwyczajnych kontaktach z innymi ludźmi. Człowiek jest istotą społeczną, próbuje więc położyć kres cierpieniu. Stara się dostosować do nowych warunków, zintegrować społecznie ze swoim otoczeniem. Tyle mówi teoria. A jak wygląda życie?
Nasz współczesny świat charakteryzuje eskalacja przemocy, wymuszania i opresji w rozwiązywaniu konfliktów, kosztem dialogu i wzajemnego zrozumienia.
Nieśmiały dwunastolatek został zamknięty w toalecie przez trzech szkolnych kolegów. Tam został pobity rękami i wszystkim co się nawinęło. Gehenna nie zakończyła się na tym incydencie. Kilka dni później koledzy opublikowali w sieci zdjęcia upokorzonego chłopaka. Widziały je setki osób. Nikt nie zareagował. Dopiero po kilkunastu dniach zobaczył je ojciec chłopaka. Było to 10 lat temu. Do dziś chłopak miewa koszmary nocne i płacze na wspomnienie tamtych dni.
Pewna piętnastolatka bardzo pragnęła być jak jej koleżanki. Kiedy ubierała się jak one, wyśmiewały ją; kiedy starała zachowywać się jak one, gardziły nią publicznie. Nazywały frajerką, mówiły, że nigdy nie znajdzie chłopaka i przyjaciół, że jej życie nie ma sensu. Nie wie czemu, ale uwierzyła im. Dziewczynę znały setki osób: koleżanki, rodzice, rodzeństwo, szkoła. Nikt w porę nie zareagował. Jedyne rozwiązanie dostrzegła w samobójstwie, na szczęście nieskutecznym.
„Widzów” przemocy znajdziemy też w znacznie bardziej drastycznych sytuacjach. Mieszkanka Nowego Jorku została brutalnie zadźgana nożem niedaleko swojego domu. Zabójca podczas procesu powiedział, że jako ofiarę wybrał kobietę, a nie mężczyznę, ponieważ kobiety po prostu można „łatwiej zaatakować, bo nie reagują”. Było trzydziestu siedmiu świadków morderstwa. Nikt nie wezwał policji.
Dzisiaj zło jest coraz bardziej cyniczne, bezcelowe, „przypadkowe” i „bezinteresowne”. Wymyka się racjonalnemu wyjaśnieniu w kategoriach przyczynowo-skutkowych. Takiego zła jest coraz więcej. Podobne wypadki powtarzają się i mnożą, codziennie można je zobaczyć i o nich przeczytać. To, co kiedyś było przerażające, dziś jest „normalne”, „zwyczajne”. Wydaje się, że taka jest natura: innymi słowy zło uległo banalizacji i trywializacji. Przestało szokować, zaczęło dostarczać rozrywki i służyć do zabawy.
Przemoc dzieje się wokół nas niemal na każdym kroku. W domu, w szkole, w pracy, na ulicy. Nie bądźmy widzami, którzy widzą zło, ale odwracają od niego wzrok. Nieprawda, że co nas nie zabije, to nas wzmocni. Jeśli nawet nie zabije, to z pewnością zniszczy.
Robert Majewski
Pierwotnie tekst ukazał się 14 czerwca 2019 r. na łamach Gazety Wyborczej Płock.
Smutne i niestety bardzo życiowe, a dorośli po prostu nie chcą tego widzieć, bo poco wtrącać się i robić sobie kłopot. Chyba, że dotyczyło to ich samych lub ich dzieci. Wtedy to już inna sprawa, ale też nie zawsze, bo woleli przeczekać sytuację. Smutne to, ale niestety prawdziwe.
PolubieniePolubione przez 1 osoba