Johann Sebastian Bach: Sei Solo
Leonidas Kavakos – violin

Sony Classics 2022, 2CD, TT: 145’00”

plyta miesiaca new  rm red star  rm red star  rm red star  rm red star  rm red star

Although this is not an interpretation made for baroque purists, Kavakos’s performance is superlative. The sound of his Stradivarius (1734) is intense, silky, lively and modern, and the interpretation is full of character and aware of history

W literaturze na skrzypce solo jest co najmniej kilka utworów, które można określić mianem Biblii dla tego instrumentu. Jednym z nich są Sonaty i partity Johanna Sebastiana Bacha. Z Sonatami jest podobnie jak z Biblią, jedni czytają ją za młodu, drudzy muszą do niej dojrzeć, a jeszcze inni czytają ją wielokrotnie, za każdym razem odkrywając coś innego.

Grecki skrzypek, Leonidas Kavakos, zadebiutował w roku 1984, mając 17 lat, ale dopiero teraz zdecydował się nagrać to pomnikowe dzieło Bacha. Sześć sonat i sześć partit tradycyjnie grupuje się i określa mianem Sei Solo.

Sposobów wykonywania tej muzyki jest tyle, ilu jest wybitnych skrzypków na świecie. Niezapomniany ślad fonograficzny zostawili po sobie arystokraci z przeszłości – Arthur Grumiaux, Nathan Milsteina; mistrzowie wykonań historycznie poinformowanych – Rachel Podger, Monica Hugget; a z ostatnio wydanych – James Ehnes, Augustin Hadelich, Tedi Papavrami i Fabio Biondi. To tylko pierwsze z brzegu przykłady, bo zapewne każdy meloman ma swoją listę. Ważne jest jedno – w tej grupie nie ma najlepszych, wszystkie są warte uwagi.

Do moich ulubionych w tym roku dodam dwa kolejne. Pierwsze to omawiane nagranie Kavakosa, a drugie płyta Franka Petera Zimmermanna, o której wkrótce.

Choć nie jest interpretacja stworzona dla barokowych purystów, o Kavakosie wypada napisać w samych superlatywach. Brzmienie jego Stradivariusa z 1734 roku jest intensywne, jedwabiste, żywe i nowoczesne, a interpretacja pełna charakteru i świadoma historii. Skrzypek stosuje ornamentykę, ale bez przesady. Nie epatuje techniką, ale jest on tak niewiarygodna, że z powodzeniem odwraca uwagę od karkołomnych pasaży, jak choćby te w Sarabandzie z Partity h-moll, albo w pierwszych frazach Chaconny d-moll, która kończy nagranie. Kavakos panuje nad wszystkim: melodią, kontrapunktem, fakturą poszczególnych utworów i strukturą całości.

W jego grze zakochałem się, gdy przed laty usłyszałem nagranie Koncertu skrzypcowego Sibeliusa. Potem nasze drogi jakoś się rozeszły – oczywiście z mojej winy. Teraz cieszę się, że Leonidas Kavakos nagrał Bacha, i że mam tę płytę w swojej fonotece. Czego i państwu życzę.

Robert Majewski