Amazone
Lea Desandre, Ensemble Jupiter, Thomas Dunford – direction

Erato 2021, TT: 75’37”

plyta miesiaca new  rm red star  rm red star  rm red star  rm red star  rm red star

The album proves that Lea Desandre is a versatile singer. Her vocal skills go hand in hand with theatrical ones: just listen to the aria „Non posso far” – full of joy and laughter, and in contrast the dark and melancholic „Lasciatemi morire”. If you want to admire the singer’s technical skills, I suggest you listen to the aria „Veni, corri” or „Sdegni fuori barbarii”. In the first aria, Desandre controls her breathing like a pearl fisherman, while in the second aria, she captivates with her agility. If we add to this the splendid Jupiter accompaniment, we have a dream recital: well programmed and perfectly performed

Zanim napiszę lurkę Lei Desandre, niech mi wolno będzie wyrazić podziw dla Yannisa François, muzykologa i niestrudzonego kolekcjonera barokowych i wczesno klasycystycznych manuskryptów i partytur. Jego muzyczne odkrycia wypełniły nie tylko program płyty Desandre. Można je znaleźć na wszystkich albumach naszego Jakuba Józefa Orlińskiego, a także u Philippe’a Jaroussky’ego, Julie Fuchs, Michaela Spyresa i paru innych.

Tym razem François zgromadził pokaźny materiał muzyczny, poświęcony amazonkom. Program oczywiście należy odczytywać szerzej. To nie tylko opowieść o plemieniu wojowniczych kobiet, ale i metafora zagrożonej przyrody, niszczonej przez człowieka Amazonii i ludzi, którzy muszą udawać kogoś, kim nie są.

Młoda francusko-włoska mezzosopranistka Lea Desandre, zanim zaczęła śpiewać, przez 12 lat uczyła się baletu. Kształciła się w prestiżowej akademii Le Jardin des Voix u Williama Christie. Specjalizuje się nie tylko w muzyce barokowej. Album Amazone nagrała z Thomasem Dunfordem, lutnistą i szefem zespołu Jupiter. Wachlarz zgromadzonych na płycie utworów jest imponujący: od Vivaldiego i Couperina do kompozycji neapolitańczyków – Francesco Provenzale i Giuseppe de Bottis. Łącznie znajdziemy tu aż 15 światowych premier fonograficznych.

W kilku utworach Lei Desandre towarzyszą gwiazdy sceny muzyki dawnej: Cecilia Bartoli, Véronique Gens, William Christie, no i oczywiście Thomas Dunford – określany jako „Eric Clapton lutni”.

Album dowodzi jak wszechstronną śpiewaczką jest Lea Desandre. Jej wokalne umiejętności idą w parze z teatralnymi: proszę pełnej radości i śmiechu arii Non posso far, i dla kontrastu mrocznej i melancholijnej Lasciatemi morire. Chcącym podziwiać techniczne umiejętności śpiewczki, proponuję wsłuchać się w arię Veni, corri lub w Sdegni fuori barbarii. W tej pierwszej Desandre kontroluje oddech niczym poławiacz pereł, a w drugiej zniewala zwinnością. Jeśli dodać do tego kapitalny akompaniament Jupitera, to mamy wymarzony recital: świetnie zaprogramowany i doskonale zaśpiewany i zagrany.

Doskonały album dla siebie i na prezent.

Robert Majewski