„– Zapytałam je: A czy wy kiedyś mamę o coś spytałyście? Wiedziałyście chociaż trochę, co ją boli? Otworzyłyście przed nią swoje serca? Nie! Dlaczego nie? Nie miałyście dla niej żadnych uczuć? Może nasza matka nie była dla nas interesująca. A dla mnie każdy człowiek jest interesujący! Nie ma zwyczajnych ludzi! Wiecie na przykład, że osiem razy zaszła w ciążę i robili jej skrobankę na stole? Nie… Nie wiedziałyśmy… Jakim cudem ty wiedziałaś? Bo ze mną rozmawiała”.


Kiedy niedawno rozmawialiśmy z Justyna Sobolewska i Michał Nogaś o literaturze żydowskiej w Muzeum Żydów Mazowieckich – jesteśmy jej wiernymi kibicami, może nawet kibolami – mówiliśmy na przykład o paradoksach w tej literaturze (Eshkol Nevo w powieści Samotne miłości: „Miał skomplikowane relacje z Bogiem. Czasami go kochał. Czasem złościł się na Niego. Czasem twierdził, że On nie istnieje. Czasem, że wymyślili go zrozpaczeni ludzie. Kilka dni przed śmiercią napisał na swojej maszynie >>miłość to Bóg<<, ale także z tym zdaniem niezupełnie się zgadzał”); pięknie języka i nawiązaniu do religii (Amos Oz), surrealizmie (Etgar Keret); również o byciu blisko człowieka w codziennych, niemal banalnych sytuacjach i dostrzeganiu w nich czegoś istotnego (Zeruya Shalev w powieści Ból: „Nie patrzy wstecz, tylko przed siebie, ku skrajowi pustyni z rzadka prześwitującej między budynkami w kuchennym oknie. Ten widok wydaje się przynosić jej dystans. Najwidoczniej rodzina, którą założyła ćwierć wieku temu, wyczerpała swój potencjał i nic nie usprawiedliwia jej dalszego trwania”).


Blisko człowieka jest również Dawid Grosman w swojej powieści Gdyby Nina wiedziała (Wydawnictwo Znak). Nie jest to może najwybitniejsza książka tego Autora (moim zdaniem nie przebija jego Wchodzi koń do baru), ale to Grosman, więc poziom jest wciąż wysoki.


Głównym wątkiem Gdyby… jest relacja Gili z jej mamą Niną i babcią Werą. Choć nie są jedynymi bohaterkami. W ich życiu pojawiają się również kamera filmowa, Historia i szczególnie dwaj mężczyźni. Wśród nich Rafael i jego cierpliwe uczucie do Niny, chęć nadania wyrazu nie tylko jej twarzy („Sprawić, by chociaż odrobinę lżej było jej znieść samą siebie”). Z udziałem tych dwojga rozgrywają się sceny głębiej sięgające do wnętrza człowieka, jak ta: „– Kiedyś, gdy byliśmy… Kiedy dopiero się zaczęło i szukałem cię po całym kraju, złożyłem przyrzeczenie – mówi Rafi z westchnieniem. – Trudno, powiem ci. Ślubowałem, że zawsze będę wchłaniał twoją truciznę, aż całkowicie się od niej uwolnisz, a wtedy, tak myślałem, będziemy mogli zacząć naprawdę być.
– Co teraz?
– Nie wiem. Chyba dotarłem do granicy swoich możliwości wchłaniania.
– Dotarłeś do granicy czy ją przekroczyłeś? – zapytała łamiącym się głosem.
Rafi milczał”.


Między wspomnianymi kobietami dzieje się dużo choćby dlatego, że żadna z nich nie jest jednoznaczna. Wiekowa Wera potrafi nakrzyczeć oraz zatrzymać się i zaśpiewać neapolitańską piosenkę na środku ulicy („Wokół zbiera się mały krąg ludzi, niektórzy śpiewają razem z nią, dwie osoby wymachują kapeluszami do taktu, jeden pan stuka o asfalt laską”) – zarazem różnie można widzieć jej wybór dokonany w przeszłości. Postępowanie Niny, także wobec siebie samej, potrafi zirytować („Czy tak właśnie patrzyli na siebie, gdy powstawałam? Czy zatrzymała go na chwilę przed szczytowaniem i zmusiła do spojrzenia w oczy? Ostrzegła wzrokiem, że nie potrafi, nie ma tego w sobie? Że będzie miał swoją córkę sam dla siebie?”); lecz pewne odkrycia pozwalają ujrzeć ją przynajmniej z próbą zrozumienia. Gili bywa pewna siebie, czasem najbardziej z całego tria, ale są chwilę, gdy jest odwrotnie.


Dawid Grosman jest erudytą z wyobraźnią, umie pleść zdania bardzo interesujące. Do nich zaliczam tu na przykład: „na jej niezwykłych pociągłych policzkach i wokół ust jej twarz była pocięta siatką drobnych jak kreseczki suchych zmarszczek, jakby ktoś obrzucił ją garścią małych gałązek”; „Jej podejrzliwość budzi się znacznie szybciej niż ona sama, pod jej wpływem mruży oczy”; „Jej gest i przerażający odgłos, jaki wydała, sprawiły, że Rafael poczuł się w głębi trzewi jak młode jakiegoś zwierzęcia”; „Posłała mu charakterystyczne powolne, odległe spojrzenie. Mogę dosłownie zobaczyć, jak zanurza go na dłuższą chwilę w swojej wewnętrznej ciszy”. No i jeszcze ta kolejna definicja miłości: „Uwielbiała przywierać do jego szczupłego, chorowitego ciała, przelewać w nie ciepło, siłę i zdrowie, których jej nie brakowało, czuć, jak się wypełnia, w miarę jak coraz więcej przepływało z niej do niego”.


To kolejna książka z Erec Israel, w której krótka wymiana zdań kochanków przy ulicy, trwające moment przytulenie matki i córki w samochodzie, chwilowe spojrzenie odkrywa wielkie światy.
„– O czym mówiłam?
– Że chciałabyś być prosta.
– Tak, prosta i przejrzysta. Żeby można było zajrzeć do mnie do środka i zobaczyć wszystko aż do dna. Ale to już niemożliwe, szkiełko zmętniało, a właściwie jest ich kilka, jedno na drugim…”.

P.S. Małgorzata Kowalska, dziękuję za tę książkę.

Rafał Kowalski

Dawid Grosman, Gdyby Nina wiedziała, tłumaczenie Magdalena Sommer, Wydawnictwo: Znak Literanova 2021, s. 320