Johann Sebastian Bach: Cantatas BWV 48, BWV 198; Motet BWV 118
Collegium Vocale Gent, Philippe Herreweghe – direction
Phi Records, LPH 035, 2021, TT: 58’35”
The recording proves that Philippe Herreweghe remained true to his style and sound. It is a balanced, precise and smooth interpretation, with an extraordinary culture of the sound of the choir and orchestra – plus great soloists
Bach i Herreweghe to idealne połączenie – a przynajmniej dla mnie. Dla Bacha Philippe Herreweghe porzucił studia medyczne, a ja za sprawą płyt flamandzkiego dyrygenta – nagrywanymi jeszcze dla Harmonii Mundi – zacząłem swoją przygodę z muzyką dawną.
Rewolucyjny jak na owe czasy styl interpretacji uczynił z Herreweghe guru wykonawstwa historycznie poinformowanego i obrodził kilkoma naśladowcami. Z czasem – co naturalne – blask jego przygasł. Melomani – jak wszyscy śmiertelnicy – lubią strącać swoich bogów z piedestału. Herreweghe może i przestał elektryzować, ale nigdy nie zstąpił z Olimpu. Nadal ma rzesze wiernych wyznawców – z piszącym te słowa włącznie.
Po zakończeniu współpracy z Harmonią Mundi dyrygent założył swoje wydawnictwo – Phi. Omawiana płyta jest piątym wolumenem kantat Bacha, który ukazał się pod nowym szyldem – i to jest chyba najlepsza część.
W ostatnich latach Philippe Herreweghe ze swoim Collegium Vocale Ghent wydaje Bacha raz, dwa razy w roku. Jeszcze nie opadł kurz po dobrze przyjętej Pasji Janowej, a już możemy cieszyć się dwoma kolejnymi kantatami i motetem.
Płytę rozpoczyna Es ist dir gesagt, Mensch, was gut ist BWV 45 z zachwycającą partią basu. To wyjątkowy przykład wykorzystania ewangelicznych słów Chrystusa w arii. Jest to o tyle zaskakujące, że Bach ukształtował ją śmiałymi skokami melodycznymi i dość odważną koloraturą.
Druga kantata na płycie to skomponowana w 1727 roku Lass, Fürstin, lass noch einen Strahl BWV 198, znana również pod nazwą Trauerode. Powstała na pogrzeb saksońskiej elektorki i polskiej królowej. Krystyna Eberhardyna, w przeciwieństwie do swojego męża Fryderyka Augusta, nie przeszła na katolicyzm dla polskiej korony. Pozostała zagorzałą luteranką, co przyniosło jej sympatię protestanckiej ludności. Kompozycja Bacha w poruszający sposób pokazuje, jak głęboko ta śmierć uderzyła w Saksończyków.
Uzupełnieniem obu kantat jest motet O Jesus Christ, meins Lebens Licht BWV118, który powstał również z okazji nabożeństwa pogrzebowego.
Nagranie dowodzi, że Philippe Herreweghe pozostał wierny swojemu stylowi i brzmieniu. To interpretacja wyważona, precyzyjna i gładka, o niezwykłej wręcz kulturze brzmienia chóru i orkiestry.
W przypadku Trauerode, w porównaniu z wcześniejszym nagraniem Herreweghe’a (Harmonia Mundi, 1988), mamy do czynienia z nieco bardziej poruszającym i zróżnicowanym emocjonalnie podejściem. Nie jest to oczywiście żaden skok. Najnowsza wersja utworu wpisuje się w kulturę interpretacji protestanckich. To wspaniała muzyka, zaangażowana duchowo, wykonana w możliwie najpiękniejszy sposób, ale przeważnie bez zabiegów teatralizacyjnych. Taki jest dziś Bach Phillipe Herreweghe: z małymi modyfikacjami wierny tradycji ukształtowanej przed laty.
Na koniec kilka słów o solistach. Krótko, bo to najlepszy garnitur głosów, jaki można sobie wyobrazić. Bas – Peter Kooij – jest w swoim żywiole. Nieskazitelnie śpiewająca Dorothee Mields idealnie pasuje do arii Verstummt! ihr holden Saiten. Alt – Alex Potter – potwierdza swój talent w recytatywie i następującej po nim arii. Z kolei Thomas Hobbs nadał swojej partii niezwykle kontemplacyjny wymiar. A chór i orkiestra? Jak zwykle – znakomici.