Hungarian Serenade
Offenburg String Trio
Naxos 8.551406, 2021, TT 75’32”
Excellent Offenburg String Trio recorded an addictive compilation of colorful and very meaningful music. You will not hear it anywhere else, and certainly not so performed. This music draws as much from the Jewish heritage as it does from the Hungarian one
Andrása Farkasa poznałem na początku lat dwutysięcznych. Był jurorem na konkursie chóralnym w Grado, we Włoszech. Byliśmy bodaj jedynym chórem z Polski, a on czuł duży sentyment do naszego kraju. Znał nawet parę słów po polsku, np. „male pivo”. Mówił, że był u nas i polubił polskie napitki. Dał mi wtedy w prezencie płytę z utworami chóralnymi swojego ojca, Ferenca Farkasa, które śpiewał jego chór. To spotkanie okazało się dla mnie brzemienne w skutkach: ośmieliło mnie do planowania kolejnych wyjazdów chóralnych i otworzyło mi oczy na wspaniałą, choć wciąż mało znaną twórczość Ferenca Farkasa.
Węgierska muzyka to nie tylko ci najsławniejsi: Bartók, Kodály, Kurtág, czy Ligeti; ale i cała plejada mniej znanych kompozytorów. Wszystkich ich łączy jedno: świetnie komponują. To zasługa trzech panów: Franciszka Liszta – który w 1885 założył Królewską Narodową Węgierską Akademią Muzyczną oraz Béli Bartóka i Zoltána Kodály’a – którzy wychowali dziesiątki wspaniałych kompozytorów.
Pół wieku po tym jak Bartók i Kodály chodzili po Węgrzech i nagrywali tamtejszą muzykę ludową za pomocą pierwszych egzemplarzy fonografu, a potem wplatali ją w swoją twórczość, pojawiła się grupa studentów Akademii Muzycznej im. Franciszka Liszta, która poszła w ich ślady. W czasach komunizmu – szczególnie w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych – najbezpieczniej dla nich było pisać w stylu „muzyki ludowej” – tym bardziej, jeśli kompozytor był pochodzenia żydowskiego. Takich łatwo było napiętnować. Ten problem dotyczył wszystkich, których twórczość znalazła się na fascynującym albumie niemieckiego tria smyczkowego Offenburger Streichtrio.
Z pięciu artystów wybranych na tę płytę znałem dotąd tylko dwóch: Sándora Veressa (1907-1992), głównie dzięki temu, że drugą połowę swojego życia spędził w Szwajcarii i właśnie Ferenca Farkasa (1905-2000), który przeżył komunizm, pozornie udając lojalność wobec partii. To on wykształcił sławnych na całym świecie Ligetiego i Kurtága.
Géza Frid (1904-1989) uciekł do Amsterdamu w wieku dwudziestu pięciu lat. W swojej twórczości zawsze wracał do swoich węgierskich korzeni, które dość wiarygodnie dostosował do modernistycznego stylu.
Pozostałych dwóch kompozytorów z płyty spotkał tragiczny los. László Weiner (1916-1944) to – jak ocenił go znakomity wiolonczelista János Starker – najbardziej obiecujący kompozytor swojego pokolenia. Wkrótce po tym, jak poślubił nauczycielkę śpiewu Verę Rózsovą, naziści zabrali go do obozu koncentracyjnego w Łukowie, gdzie został brutalnie zamordowany. Jego Trio smyczkowe jest tak intensywne, że aż zapiera dech w piersiach.
Z kolei Rezső Kókai (1906-1962) w latach 1945-1948 był dyrektorem muzycznym Budapesztańskiego Radia. Wtedy popadł w niełaskę komunistycznego reżimu. Prześladowali go do końca życia. Jego Serenada z 1956 roku to migotliwe echo zanikających nadziei wielce utalentowanego człowieka. Znakomite trio z Offenburga nagrało wciągającą kompilację barwnej i jakże wymownej muzyki. Nigdzie indziej jej nie usłyszysz, a już na pewno tak wykonanej. Ta muzyka czerpie bowiem ze spuścizny żydowskiej tyle samo, co z węgierskiej.