Jak donosi „Los Angeles Times” na koncercie Los Angeles Philharmonic, podczas wykonywania Piątej Symfonii Piotra Czajkowskiego, widzowie słyszeli jęki/krzyki dochodzące z balkonu. Świadkowie donoszą, że pewna kobieta tak głęboko przezywała muzykę, że doznawała fizycznej przyjemności:
To było piękne! Widziałam dziewczynę po tym, jak to się stało i zakładam, że… miała orgazm, ponieważ ciężko oddychała, a jej partner uśmiechał się i patrzył na nią – jakby starał się jej nie zawstydzić” – powiedziała Molly Grant, która pracuje dla firmy jubilerskiej i mieszka w Los Feliz.
Gazeta zajęła się sprawą po tym tweecie:
Wielu widzów to potwierdziło:
Są jednak świadkowie, którzy kwestionują orgazm kobiety, twierdząc, że mogła ona wydawać te dźwięki, budząc się po zaśnięciu. Niektórzy twierdzą wręcz, że mogło to być związane ze stanem chorobowym.
Jeden z słuchaczy, który siedział w rzędzie bezpośrednio za kobietą, powiedział, że wydawało mu się, że kobieta budzi się z ataku snu. Wtedy wydała te dźwięki.
„Upadła w ramiona partnera, a potem na jego kolana. A potem jej ciało zwiotczało” – wspomina słuchacz. „Jakieś pięć sekund później obudziła i wtedy wydała z siebie krzyk”.
Inny słuchacz, który siedział za kobietą, powiedział, że wcześniej był świadkiem napadu snu u osoby z narkolepsją, a to, co zobaczył w LA Phil, wydawało się podobne.
Z doświadczenia mogę Ci powiedzieć, że kiedyś znałem kobietę której nie trzeba było dotykać, a orgazmu dostawała. Wystarczył odpowiedni powiew powietrza, ale szczegóły pozostawię dla siebie.
Muzyka budzi różnego rodzaju emocje np. od smutku po nerwy.
Często gdy słucham muzyki mam gęsią skórkę, dreszcze, a łzy same z oczu lecą mi. dodam do tego, że potrafi odpowiedni utwór doprowadzić do tego, że ciężko oddycham i zaczyna brakować mi tchu.
Muzyka budzi różne emocje dlatego nie dziwię się, że mogłoby dojść do takich skrajnych emocji. Dla niektórych jest to niezrozumiałe, a dla innych przeżycie wspaniałe.
Kto kocha muzykę nie powinien się zastanawiać nad takimi emocjami. Chyba, że u kogoś muzyka nie budzi żadnych emocji, to wtedy takiemu człowiekowi jedynie współczucie się należy. Ewentualnie można spróbować puszczać mu jakieś utwory.
Problemem jest jak on nie potrafi skupić się ponieważ dla prawdziwego melomana dla pogłębienia przeżycia potrzebna jest cisza absolutna. Oczywiście tylko wtedy gdy słucha muzyki sam lub w małym gronie słuchaczy.
Muzyka to wielki dar od Boga tak samo jak orgazm, bo przecież wszystko co robimy jest darem Bożym.
Moim zdaniem jakby Czajkowski o tym dowiedział się, to byłby szczęśliwy. Natomiast orkiestra powinna być także dumna z tego, że aż takie emocje budzi wśród słuchaczy.
Nie pamiętam która polska wokalistka / chyba Hanna Banaszak / jak jeździła na koncerty do USA i występowała dla Polonii, to codziennie na każdy koncert przychodził pan, który spał w jego trakcie. Za którymś razem podirytowana wokalistka zaczepiła pana i zapytała, czy aż tak jemu się nie podoba, że aż śpi ?. Odpowiedział tak: cierpię na chorobliwą bezsenność, a pani koncerty są tak cudowne, że aż wreszcie mogę na nich spokojnie zasnąć.
Pozdrawiam Robercie.
PolubieniePolubienie
Elektryzujący temat 😃
PolubieniePolubienie
To prawda. Muzyka także jest elektryzująca, a dobra w sensie takiej, która się danej osobie podoba może z człowiekiem zrobić wszystko.
Niestety to także jest wymierający, chyba ?, gatunek melomanów którzy tak potrafią bardzo emocjonalnie muzykę odczuwać, którym oprócz muzyki żadne inne dodatkowe bodźce nie są potrzebne.
Cudownie jest czuć oraz kochać muzykę całym sobą, czyli w jakiś sposób kochać się z nią.
Jeśli napiszesz mi, że nigdy takich emocji nie odczuwałeś, to zacznę myśleć, że nie jesteś znawcą muzyki.
Cudowne uczucie porównywalne z bliskością oraz z intymnością z najukochańszą kobietą. Wiele osób nigdy nie zrozumie tego.
Nie będę podawał przykładów, bo dnia oraz nocy by zabrakło mi, a 4:10 rano ostatnim nocnym do pracy jadę .
Miłego wieczoru.
PolubieniePolubienie
Nie, nie. To należy jednak doprecyzować. To był wszak orgazm, ale we śnie. Nawet wiem, gdzie dokładnie. Umęczona wielce częścią pierwszą, doświadczyła onirycznego 16-akordowego otwarcia Andante cantabile con alcuna licenza, na którym to błogo zasnęła, a tak nieodległa wibrująca solówka rogu wywołała rychło orgazm. Muzycy grają wówczas w stonowany sposób i wszyscy na sali mogli te jej rozkoszne przeżycia usłyszeć. To oczywista sprawa. Sam tak miałem 7 razy.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Aż zazdroszczę… choćby jednego razu 😉
PolubieniePolubienie
Myślałem jednak, że Pan zaprotestuje …, że na owych dojmujących i rozsadzających głowę 16. ruchach smyczków nie da się ani zasnąć, ani szczytować, lecz co najwyżej umrzeć po cichu i w samotności.
PolubieniePolubienie