Światowej sławy polska sopranistka Aleksandra Kurzak wraz ze swoim mężem Roberto Alagną wycofali się ze styczniowej inscenizacji opery „Toski” w Barcelonie.
Roberto Alagna użył języka dyplomatycznego, aby ogłosić swoja decyzję. Aleksandra Kurzak użyła dosadniejszych słów: Podpisałam kontrakt na Toskę Pucciniego, a nie na „Pisellini di Pasolini”. To ostatnie określenie można przetłumaczyć jako „ch…joza Passoliniego”.
Ponadto arię Vissi d’arte sopranistka musiałaby wykonać między nogami nagiego młodzieńca: „Nie mam ochoty śpiewać w tej pozycji” – miała powiedzieć w jednym z wywiadów. A dla Wyborczej powiedziała: „Pedofilia, masochizm, sadyzm… Z jednej strony to odrażające, a z drugiej strony — pełna groteska. Myślałam, że umrę ze śmiechu, gdy zobaczyłam Scarpię w obroży z sex shopu na szyi. To było takie nieudaczne… I ja w roli Toski mam się go bać?”
Spektakl Hiszpana, Rafaela R. Villalobosa, miał wcześniej premierę w Brukseli. Scenografia wykorzystuje „wyposażenie” sexshopu, a całość przypomina dość odważnie wykorzystującego seks w swoich filmach Piera Paolo Pasoliniego. Stąd to porównanie.
Fot. scenographytoday.com
Miała prawo Pani Aleksandra nie zgodzić się, ale uważam, że dobry artysta powinien umieć zagrać wszystko.
Jeśli dobrze zrozumiałem to spektakl, a właściwie wystawie tej opery w taki sposób jest protestem reżysera przeciwko temu co we wczesnej młodości spotkało go.
Każde zło trzeba tępić. Często w sztuce jest cierpienie ludzi pokazane, a tak jak tutaj prześladowania na tle seksualnym.
Uważam, że opera w tej inscenizacji powinna być wystawiona ponieważ każdy ma prawo do pokazywania swojego cierpienia oraz bólu.
Może takie przedstawienia uchronią innych od podobnych doświadczeń. A ludziom oczy otworzą, że życie to nie tylko sielanka, ale i wielkie cierpienie najczęściej najmniej winnych ludzi.
PolubieniePolubienie