Byłem wtedy małym chłopcem. Bardzo małym chłopcem. Brat, wtedy już dorosły, zostawił kaseciaka (dla niewtajemniczonych: magnetofon kasetowy) z płytą Vangelisa i Jona Andersona. Chorowałem, nie poszedłem do szkoły. Włączyłem taśmę i oniemiałem z zachwytu. To była płyta Frieds of Mr Cairo. Włączałem ją wciąż i wciąż. Nie chciałem wyzdrowieć, bo wiedziałem, że nie będę mógł jej słuchać bez przerwy. A potem było wszystko, co stworzył… Rydwany Ognia, I’ll Find My Way Home, Łowca androidów, Wyprawa do raju… i dziesiątki innych kompozycji. Żegnaj, Mistrzu! Żegnaj, dzieciństwo!