Mirabilia Musica. Echoes from late medieval Cracow
La Morra, Corina Marti, Michał Gondko – direction
Ramée 2022, RAM2008, TT: 61’05”
„Mirabilia Musica,” while bearing all the hallmarks of artistic mastery, is for me a space in which I try to accommodate the most important moments of my life
Im jestem starszy, tym częściej dochodzę do wniosku, że liczy się tylko muzyka, która wywołuje emocje. Dlaczego od tych słów zaczynam spisywać wrażenia, towarzyszące mi podczas słuchania najnowszej płyty La Morry? Ponieważ zespół, który prowadzą Corina Marti i Michał Gondko, niespodziewanie zabrał mnie – wręcz porwał! – w podróż do wczesnej młodości.
Często zastanawiałem się, skąd wzięło się u mnie upodobanie do muzyki dawnej? Przecież nie mam klasycznego wykształcenia muzycznego i nigdy nie uprawiałem jej zawodowo. Olśnienie przyszło 7 stycznia, w dniu premiery płyty Mirabilia Musica, która przynosi wybór najstarszych zabytków muzycznych, wykonywanych i słuchanych w późnośredniowiecznym Krakowie.
Lubię rozpoczynać weekend o przeglądu premier płytowych. Tego dnia ukazało się kilka interesujących tytułów, ale to właśnie płyta La Morry przykuła mnie do fotela na długie godziny. Breve regnum erigitur, Ave Maris stella, Cracovia civitas i każdy kolejny utwór otwierały we mnie drzwi do dzieciństwa.
Często wtedy chorowałem i zostawałem sam w domu. Leżałem w łóżku i nudziłem się. Co było robić? Na szczęście miałem radio tranzystorowe. Żadne stereo. To była zwykła monofoniczna Śnieżka. A w niej jakieś słuchowiska, audycje w Dwójce i Jedynce (czasy Trójki i fascynacji rockiem miały dopiero nadejść). W domu był też gramofon z wbudowanym głośnikiem i płyty, które kupował ojciec. To wtedy wlewały się we mnie Breve regnum erigitur i Ave Maris stella, a teraz to sobie przypomniałem. Siedmio-, dziesięcioletniemu chłopakowi taka muzyka wydawała się dziwna, inna, ale jednocześnie magiczna i elektryzująca. Teraz już wiem, że moja przygoda z muzyką dawną zaczęła się ponad cztery dekady temu. Co prawda, zdradziłem ją na kolejne dziesięć lat dla rocka, ale czym skorupka za młodu nasiąknie…
W efekcie muzyka dawna stała się moim „konikiem”. Zacząłem bywać na koncertach, organizuję Festiwal Muzyki Jednogłosowej, zgromadziłem pokaźnych rozmiarów płytotekę. A wszystko zaczęło się od mało świadomego słuchania zabytków muzyki polskiej. Kto by się spodziewał?
Album Mirabilia Musica odbieram na kilku poziomach. Ten fundamentalny dla mnie, o dużym ładunku subiektywizmu i afektu, to uświadomienie sobie, że muzyka – w szczególności muzyka dawna – od początku była dla mnie środkiem do poznania samego siebie albo przynajmniej do poznania siebie lepiej. Pomogła mi zrozumieć, że jestem i że jestem na świecie. Wprawdzie świadomość istnienia zyskałem wcześniej, ale dopiero muzyka udowodniła mi, ze samoświadomość nie jest odosobnionym przypadkiem. To muzyka mnie przejrzała, to ona ukazywała mi stany, rzeczy, których nie byłem świadomy albo byłem świadomy bezrefleksyjnie. Obudziła moją uwagę i mój krytycyzm wobec świata i sztuki. To wtedy stałem się uważny wobec muzyki. Zacząłem od niej oczekiwać czegoś, co będzie dla mnie czymś nowym, co zmieni mnie, choćby nieznacznie, co uświadomi mi jakąś jeszcze niepomyślaną, jeszcze nieuświadomioną możliwość rzeczywistości, jakąś nową możliwość widzenia, odczuwania, myślenia, istnienia. Zacząłem zmieniać się za jej sprawą.
Drugi poziom odbioru Mirabilia Musica to zrozumienie, że nie uważam się za kogoś ukształtowanego ostatecznie. Wciąż oczekuję od muzyki możliwości zmieniania się, zdruzgotania rzeczywistości, sprawiającej wrażenie ostatecznej, zmieniającej świadomość świata. Tylko w ten sposób można żyć, można żyć bardziej; co więcej – można zmienić innych. Potężna to siła muzyki. Potężna to siła La Morry w przebudzeniu świadomości.
Kolejny poziom to wartość programu nagrania i wykonawstwo La Morry. Album przynosi najcenniejsze zabytki polskiej muzyki polifonicznej, zgromadzone w dwóch manuskryptach. Pierwszy to Kras 52, który dawniej znajdował się w krakowskiej Bibliotece Krasińskich. Obecnie przechowywany jest w zbiorach Biblioteki Narodowej w Warszawie w Zakładzie Rękopisów. Drugi, dostępny dzisiaj tylko jako faksymile, to zaginiony Wn 378. Mirosław Perz przeprowadził badania porównujące Kras 52 z zaginionym rękopisem. Można z nich wysnuć wniosek, że niektóre karty z Kras 52 były rodzajem roboczego brulionu, wykorzystanego następnie przy tworzeniu uporządkowanych zapisów w Wn 378.
Corina Marti i Michał Gondko dokonali wyboru reprezentatywnego dla obu manuskryptów. Program płyty gromadzi nie tylko „przeboje” w rodzaju wspomnianych wcześniej Breve regnum erigitur i Cracovia civitas, ale dowodzi, że w ówczesnej Polsce (a przynajmniej w większych jej centrach kulturowych) kompozytorzy (np. Mikołaj z Radomia) tworzyli na poziomie europejskim. Oba rękopisy stanowią też dowód, że w Polsce znano dokonania najwybitniejszych twórców, takich jak Johannes Ciconia i Antonio Zacara da Teramo. Jak przystało na La Morrę, nie mogło zabraknąć kompozycji Petrusa Wilhelma z Grudziąca, który odgrywa ważne miejsce w ich dorobku fonograficznym.
Wykonawczo Mirabilia Musica wzbudza mój zachwyt. W przypadku tak bliskich mi wykonań w sposób szczególny doświadczam słów Pascala, że cała bieda w tym, że w naszej świadomości pojawia się ustawiczna potrzeba porównywania się z nieskończonością. Dodatkowa bieda w tym – tego już Pascal nie mówi – że w ogóle porównania i oceny wydają się czymś koniecznym. Skąd bierze się ta mania porównywania wszystkiego ze wszystkim? Czy jej przyczyną jest niezdolność rozróżniania szczegółów? A może chęć popisania się zdolnością ich dostrzegania? Czyż nie zauważamy, że w procesie porównywania szczegółów już nie jesteśmy w stanie zauważyć? Że straciły dla nas świeżość, bo zdołaliśmy je dokładnie poznać, osłuchać się z nimi? Opanowani czczą rządzą porównania, przyglądamy się niewidzącymi oczyma i jesteśmy bezsilni. Dlatego uciekamy do porównań.
Nie zamierzam więc tak bardzo osobistego dla mnie nagrania porównywać z innym, a proszę mi wierzyć, jest ich trochę. Warto je odszukać i posłuchać.
La Morry nie przymierzam więc do innych, nie nadaję ich nagraniu hierarchii. Nie piszę tych słów ani w duchu recenzenta, ani w duchu kupującego. Mirabilia Musica, choć nosi wszelkie znamiona artystycznego mistrzostwa, jest dla mnie przestrzenią, w której próbuję pomieścić najważniejsze momenty mojego życia.
Płytę można kupić tutaj albo tutaj.
Robert Majewski