Sergei Rachmaninoff – Symphony No. 1, Symphonic Dances
The Philadelphia Orchestra, Yannick Nézet-Séguin – direction
Deutsche Grammophon, 2021, TT 80’52”

plyta miesiaca new  rm red star  rm red star  rm red star  rm red star  rm red star  

Nézet-Séguin gives the impression that his idea for Rachmaninoff was born out of great sorrow. Rahamninov’s melancholy is special – shimmering and tinged with sepia. It is impossible to confuse it with any other, and the Philadelphians have an unforgettable key to it.

Cała kariera kompozytorska Rachmaninowa została streszczona na tej płycie. Yannick Nézet-Séguin i jego Orkiestra Filadelfijska połączyli I Symfonię z Tańcami symfonicznymi. Symfonia dramatycznie rozpoczęła drogę kompozytorską Rachmaninowa, a Tańce ugruntowały jego sławę.

Jeszcze niedawno w przewodnikach koncertowych pisano, że I Symfonia jest praktycznie zapomnianym dziełem. Przyczyną była fatalna premiera. W 1897 poprowadził ją w Leningradzie najprawdopodobniej pijany, a na pewno nieprzygotowany Aleksander Głazunow. Na głowę Rachmaninowa popłynęły jak z rynsztoka słowa niewybrednej krytyki. Jakiś czas później pisał, że po koncercie czuł się, jakby doznał udaru. Potem nikt nie chciał jej grać, a partytura zaginęła. Na szczęście odnaleziono głosy w jednej z leningradzkich bibliotek i w ten sposób odtworzono.

Fatum nad dziełem jednak wisiało dalej i dopiero trzeba było dobrych wykonań, aby docenić jak dziki i wypełniony ciemnymi barwami to utwór. Krótko mówiąc – cały Rachmaninow: melancholijny, mroczny i pełen pasji. Są tu wszystkie cechy jego stylu: zwięzły motyw przewodni, błyskotliwe fugata i melodie, które przypominają rosyjskie pieśni sakralne.

Orkiestra Filadelfijska jest w znakomitej formie, a sam Yannick Nézet-Séguin kontynuatorem dziedzictwa Eugena Ormandy’ego, który na dobrą sprawę „stworzył” Filadelfijczyków. Nézet-Séguin wie to doskonale, że Rachamniow było odurzony brzmieniem tej orkiestry. Mroczne brzmienie smyczków odpowiadało mrokowi jego duszy i zachwycało go na tyle, że napisał dla tej orkiestry dwa swoje wspaniałe dzieła – III symfonię i Tańce symfoniczne.

Słuchając tej interpretacji łatwo można zrozumieć, dlaczego Głazunow nie dał rady. W niewłaściwych rękach utwór może brzmieć efemerycznie. Tymczasem I Symfonia wymaga emocjonalnego uformowania. Liryzm Rachmaninowa zadaje się zatrzymywać muzyczną myśl w połowie, porzucać dalszy jej rozwój, by za chwilę ponownie ją podjąć. To słychać wyraźnie choćby w drugiej grupie tematycznej pierwszej części I Symfonii.

Nézet-Séguin sprawia wrażenie, jakby jego pomysł na te fragmenty zrodził się z wielkiego smutku. Melancholia Rachamninowa jest bowiem szczególna – migotliwa, zabarwiona sepią. Niepodobna jej pomylić z żadną inną, a Filadelfijczycy mają do niej klucz nie do podrobienia.

Tańce symfoniczne z kolei to de facto kolejna symfonia Rachmaninowa tylko inaczej nazwana. Ich budowa nawiązuje do jego III Symfonii, ukończonej zaledwie kilka lat wcześniej.

Tańce powstały na Long Island w 1940 roku i są jednym z najwspanialszych późnych dzieł kompozytora. Tak jak w przypadku I Symfonii Yannick Nézet-Séguin odnalazł styl młodego Rachmaninowa, tak tu przywołał zwięzły, późny jego styl. Oba dzieła różni niemal wszystko, ale pod widzialną powierzchnią blasku i rytmiczność kryje się ten sam Rachamninow, przepełniony udręką i rozpaczą.

Nézet-Séguin uchwycił to wszystko w znakomitym stopniu. Wspaniały saksofon altowy z serca pierwszej części i cytat z I Symfonii, pokazują Rachmaninowa tęskniącego za rosyjskim domem, podczas gdy końcówka trzeciej części to jazda w otchłań, pęd ku ostateczności – ot, cały Rachmaninow ścigany przez swoje demony. Wspaniały to album. Mam go od miesiąca i nie ma dnia, żebym nie słuchał choćby drobnego fragmentu.