Antonio Vivaldi: Vivaldi’s Seasons
Bolette Roed – flute, Arte dei Suonatori
Pentatone, 2021, 2CD, TT 154’01”
The album is teeming with a myriad of delightful scenes, such as the cuckoo’s calling in the opening part of „Summer”, or the song of a nightingale in „Il rosignuolo”. These are just the first two examples, and I assure you there are plenty of them
Cztery pory roku Vivaldiego stanowią tutaj przynętę, na którą próbują złapać słuchaczy polska orkiestra barokowa Arte dei Suonatori i duńska flecistka Bolette Roed. Kto da się złapać, ten oprócz zagranych na flecie prostym Pór roku, usłyszy dwanaście innych – „odświeżonych fletowo” – koncertów Vivaldiego.
Za tym podwójnym albumem stoi koncepcja. Artyści próbują dowieść, że fakt, iż kompozytor nie nadał konkretnego tytułu wielu swoim koncertom – tak jak to zrobił w przypadku Pór roku – nie musi oznaczać, że i gdzie indziej nie miał na myśli idei pozamuzycznych, a jedynie to, że nie chciał ograniczać wyobraźni słuchacza. Z tego – zdaniem Bolette Roed – wypływa wniosek, ze nie tylko Cztery pory roku ilustrują przyrodę. Z takich właśnie poszukiwań najpierw stworzono program koncertów, a potem ten podwójny album.
To oczywiście koncepcja artystyczna i trudno z nią polemizować – licentia poetica ma swoje prawa – ale ja tego nie kupuję. Z kilku powodów: po pierwsze – nie wiem, po co komu potrzebna ta ekwilibrystyka (tym bardziej, że na płycie mamy kilka koncertów noszących tytuł, np. “Słowik”); po drugie – myślę, że gdyby tak naprawdę Vivaldi miał podobny zamiar, to z pewnością wprowadziłby go w życie; po trzecie – nagranie doskonale broni się wykonawstwem i nie potrzebuje dodatkowych „atutów”.
Roed jest znakomitą flecistką, a to co zarejestrowała na płycie jest doprawdy imponujące i muzycznie przekonujące. Dostosowanie oryginalnej partii skrzypiec solo do charakteru fletu nie jest takie znowu oczywiste. Nie mniej Dunka osiągnęła satysfakcjonujące rezultaty. Najbardziej w tych koncertach, w których Vivaldi dał wykonawcom wybór miedzy skrzypcami a obojem. Ale i pozostałych słucha się z przyjemnością.
Album mieni się niezliczoną ilością rozkosznych fragmentów, takich jak choćby nawoływanie kukułki w części otwierającej Lato, albo śpiew słowika w Il rosignuolo. To tylko dwa pierwsze z brzegu przykłady, a zaręczam jest tego mnóstwo.
Bolette Roed wspierają instrumentaliści Arte dei Suonatori – w kilku koncertach z Martinem Gesterem realizującym partię klawesynu. To bodaj najlepiej rozpoznawalna w kraju i na świecie polska orkiestra barokowa. Muzycy, którym od lat przewodzi Aureliusz Goliński, stworzyli świeży, stylowy i barwny akompaniament.
Podsumowując: nie dla pomysłu, ale dla wykonania warto – i trzeba – sięgnąć po tę płytę.
Z tych fragmentów, to może być wielka petarda oraz arcydzieło wielkie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba