Ostatnio spędziłem sporo czasu na łonie rodziny. Pomyślałem: mogą to być ostatnie wspólne chwile, zanim trafię do więzienia… za niedopełnianie obowiązków. To zapewnia mi „lex Czarnek”.

Postanowiłem więc godnie pożegnać się z najbliższymi. Zawsze lubiliśmy grać w scrabble. To znaczy oni zawsze lubili mnie ogrywać. Cóż mogłem poradzić, skoro najczęściej losowałem cztery litery „L” i trzy „R”. „O” trafiało mi się raz na ruski rok.

Aby nie przegrać ostatniej przed aresztem rozgrywki, ściągnąłem na telefon apkę, która układa słowa z podanych liter. Oczywiście taką apkę mogłem mieć tylko ja, o czym lojalnie uprzedziłem rodzinę. Ostatecznie to mój dom i moje zasady. Gramy po mojemu albo wcale.

Rozgrywkę rozpoczęła żona. Jak ona musi pragnąć, żebym trafił za kratki! Pierwszym słowem, które ułożyła, był „dzban”. Kładąc ostatnią literę, skomentowała, że to wcale nie chodzi o „dzbana roku” – tytuł, który otrzymał od młodzieży jaśnie panujący nam minister.

Druga była córka. Ułożyła słowo „boomer”. Kiedy podałem w wątpliwość istnienie tego słowa w Słowniku języka polskiego, rzuciła pogardliwie, że „boomer” było jednym z popularniejszych słów ubiegłego roku. Jeśli tego nie wiem, to jestem prawdziwym boomerem.

W końcu przyszedł czas na mnie. Wylosowałem cztery litery „T”, dwie „H” i jedną „I”. Wbiłem je do apki, a ta radośnie wyświetliła „HIT”. Rozległy się protesty, że to po angielsku i że się nie liczy. Wysłuchałem spokojnie tej tyrady i odparowałem, że „HIT” to skrót od nowego i wspaniałego przedmiotu, który wszedł do szkół od 1 września. Historia i teraźniejszość – bo tak należy go odcyfrować – jest genialnym pomysłem pana ministra. W końcu młodzież będzie wiedziała, że Michnik to zdrajca narodu, Okrągły Stół sprzedał Polskę, a katastrofa smoleńska była ukartowana. Powiedziałem to wszystko na głos, licząc, że Pegasus mnie usłyszy i przekaże komu trzeba. Czyżbym powiedział to niewłaściwym tonem? Po chwili usłyszałem łomotanie do drzwi…

Robert Majewski