Edward ElgarCockaigne Overture “In the London Town”; Symphony No. 1 A-Flat Major, Op. 55
Nationaltheater-Orchester Mannheim, Alexander Soddy – direction
Oehms Classics 2024, OC1730, TT: 62’56”

Pozwalając sobie na lekką przesadę, zacznę recenzję tej płyty od stwierdzenia, że muzyka Edwarda Elgara jest dla Anglików tym, czym dla Polaków twórczość Henryka Sienkiewicza – pokrzepieniem serc. Tę hiperbolę zawdzięczam niedawno przeczytanemu tekstowi Normana Lebrechta. Ów uznany brytyjski krytyk muzyczny napisał, że dla niego i dla jego pokolenia twórczość Elgara była sztuką “podnoszącą na duchu, idealnie współbrzmiącą z frustracjami i aspiracjami młodych ludzi”. W dalszej części artykułu Lebrecht utyskuje, że o ile dawniej bez trudu można było w Anglii trafić na koncerty muzyki Elgara, o tyle dziś prawie się jego muzyki nie gra. Jeśli to pocieszy Lebrechta, napiszę, że w Polsce jest jeszcze gorzej. 

Polskich i angielskich wielbicieli Elgara z pewnością pocieszy fakt, że systematycznie ukazują się płyty z kompozycjami autora słynnych Wariacji “Enigma”. Jedną z ostatnich jest doskonały fonogram niemieckiej Orkiestry Teatru Narodowego Mannheim pod dyrekcją Anglika, Alexandra Soddy’ego. Album przynosi dwie kompozycje: Cockaigne Overture “In the London Town” i Pierwszą symfonię As-dur

Uwertura przedstawia kolorowy muzyczny portret edwardiańskiego Londynu. Słowo „cocaigne” było terminem używanym wówczas przez moralistów jako metafora obżarstwa i pijaństwa. Jednocześnie tym określeniem Brytyjczycy nazywali Londyn. 

Z kolei Pierwsza symfonia jest jedną z dwóch ukończonych przez Elgara. Jej prawykonanie miało miejsce 3 grudnia 1908 roku w Manchesterze z udziałem Orkiestry Hallé pod dyrekcją Hansa Richtera. Powszechnie wiadomo było, że Elgar planował napisanie symfonii od ponad dziesięciu lat, ale wiadomość o jej ukończeniu wywołała ogromne poruszenie i niebywałe zainteresowanie. Premierę przyjęto z entuzjazmem. Sukces był tak wielki, że magazyn „The Musical Times” określił ją jako „natychmiastowy i fenomenalny sukces”. W ciągu roku od premiery wykonano ją na całym świecie ponad sto razy. 

Nagranie mannheimczyków pod batutą Soddy’ego jest rewelacyjne. Z jednej strony to oldschoolowy Elgar, smakujący niczym domowe, ręcznie robione ciasto, które nie ma nic wspólnego z gotowcami z supermarketu. Z drugiej, Soddy poprowadził orkiestrę rześko i energiczne. Nagranie jest porywające i nowocześnie brzmiące. Jeśli ktoś ma wątpliwości, że da się pogodzić stare z nowym, niech porówna inne nagrania tego dzieła. W internecie jest ich pełno. 

Ale uwaga! Dłuższe obcowanie z muzyką Elgara uzależnia. Szczególnie w tak dobrym wykonaniu jak to. 

Robert Majewski © 2024