La Porta d’Oriente
Marco Beasley, Kiya Tabassian, Constantinople
Glossa, GCD 924501, 2020, TT 77’00”

plyta miesiaca new  rm red star  rm red star  rm red star  rm red star  rm red star  

The musical gateway to the Middle East leads through Poland

Mam wielka słabość do głosu Marco Beasley’go. Towarzyszy mi ona od pierwszych płyt z „białej” serii albumów wydawanych przez Alpha Classics. Potem były nagrania z jego zespołem Accordione, zrealizowane dla wytwórni Cypres. Mam je wszystkie i sięgam po nie w chwilach szczególnych. Potrzebują spokoju i kieliszka czerwonego wina. Czerwone wino przecież stworzyło cywilizację Zachodu, a o jej korzeniach znad Morza Śródziemnego opowiada swoją muzyką Marco Beasley. Robi to od pierwszego albumu po dzień dzisiejszy.

Dwa lata temu włoski pieśniarz zaprosił do współpracy kanadyjskich artystów z zespołu Constantinople. Kanadyjczycy specjalizują się w muzyce Orientu. Tym razem artyści połączyli siły w programie, który obejmuje muzykę włoskich kompozytorów XVII wieku oraz utwory z kolekcji polskiego muzyka, kolekcjonera nut i tłumacza Alberta Bobowskiego, znanego bardziej jako Ali Ufki.

Wojciech Bobowski w czasie napadów Tatarów na Polskę w 1638 r., jako 28-letni mężczyzna, dostał się do niewoli osmańskiej. Został sprzedany na dwór sułtana Murada IV, gdzie przeszedł na islam i przyjął imię Ali Ufki. Był zafascynowany chrześcijaństwem, ale gdy poznał islam, stał się głęboko zainteresowany kwestiami religijnymi. Przetłumaczył Angielski Katechizm dla Ottomana na język turecki, i napisał wyjaśnienie dla islamu w języku łacińskim, w celu zwiększenia wzajemnego porozumienia obu kultur. W 1653 r. przetłumaczył na turecki Nowy Testament.

Jego utwory muzyczne są postrzegane jako jedne z najważniejszych w muzyce osmańskiej XVI i XVII wieku. Ocenienie jego osiągnięć było możliwe dzięki odnalezieniu dwóch rękopisów, znanych jako Mecmûa-i Sâz ü Söz (utwory wokalne i instrumentalne). Te antologie zawierały zarówno sakralne, jak i świeckie utwory wokalne i instrumentalne, jak również tradycyjne pieśni tureckie. Przetrwały tylko dwie kopie rękopisu: w British Library i Bibliothèque Nationale w Paryżu. Zbiory paryskie wykorzystano podczas pracy na tą płytą. Osmańskie pieśni i utwory instrumentalne zostały zapisane europejską nutacją.

Album Beasley’ego i zespołu Constantinople nosi tytuł La Porta d’Oriente, co można przetłumaczyć jako Wrota na Bliski Wschód. Artyści pokazują jak w owym czasie wzajemnie przenikała się muzyka cywilizacji osmańskiej i kultury włoskiej. Fascynujące jest to, że te dwie tradycje, choć dziś wydają się od siebie odległe, żyły wówczas – mimo wojen – w swoistej symbiozie. Kiedy Europejczycy uczyli się modi (skal) pochodzących z Bliskiego Wschodu, to na dworze sułtana grano sporo zachodniej muzyki, głównie kompozytorów weneckich.

Narracja albumu La Porta d’Oriente krąży wokół historii Tankreda i Kloryndy. Ich historia stanowi wątek poematu epickiego Torquato Tasso Jerozolima wyzwolona. W owych czasach muzycznie opracował ją m.in. Claudio Monteverdi.

Tankred, chrześcijański książę, na czele Krzyżowców próbuje zdobyć Jerozolimę. Miasto bronią Saraceni pod wodzą kobiety o imieniu Klorynda. Tankred zakochuje się w niej. Po wielu perypetiach, nie wiedząc z kim walczy, zabija dziewczynę w pojedynku rycerskim. Ona, umierając, prosi, aby udzielił jej chrztu. Tankred pogrąża się w rozpaczy, dopiero przybyły duch Kloryndy pocieszy go, dziękując za to, że chrzcząc ją, ofiarował jej wiekuiste szczęście.

To wszystko i o wiele więcej znajduje się na tej płycie. Marco Beasley i Ensemble Constantinople z zadziwiającą łatwością poruszają się między oboma kulturami, przenosząc nas w dawno miniony świat. Ich prezentacja jest na najwyższym poziomie. Beasley’ego czas zdaje się nie imać. Głos, interpretacja, energia są równie elektryzujące jak przed laty. Za to wspaniale grający Constantinople, pod wodzą urodzonego w Teheranie Kiya Tabassiana, jest dla mnie prawdziwym odkryciem. Dziwne, ale dotychczas jakoś nie zetknąłem się z ich nagraniami. Żałuję i trochę mi wstyd, ale z drugiej strony bardzo się cieszę, bo to kolejne muzyczne odkrycie, któremu z pewnością poświecę się bez reszty. To naprawdę budujące, że wciąż znajdują się muzycy spoza kręgu Jordiego Savalla, którzy z równą atencją eksplorują miejsca spotkań kultury Wschodu i Zachodu.