Czy lubi Pan/Pani muzykę Eminema/Wagnera/zespołu Bayer Full? Jak często bywa Pan/Pani w operetce? A jak często na koncercie rockowym lub heavy metalowym? Na ile lubi Pan/Pani muzykę elektroniczną, a na ile filmową? Między innymi takie pytania zadawali respondentom socjologowie z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN z Warszawy, badający gusty muzyczne Polaków.

Część respondentów dostała do słuchania utwór i miała rozpoznać, kto jest jego autorem oraz powiedzieć, czy ten utwór im się podoba. W repertuarze badacze przedstawili piosenki Taco Hemingwaya, Ewy Bem i utwory Piotra Czajkowskiego.

Wyniki były łatwe do przewidzenia i zdają się potwierdzać prawidłowości, które zaobserwowano podczas podobnych badań w innych krajach.

Im wyższy status społeczny, tym bardziej różnorodnej muzyki słucha dana osoba.

26,6 proc. badanych Polaków stwierdziło, że lubi muzykę poważną. W grupie specjalistów i kierowników wyższego szczebla wskazało na nią 50,9 proc. ankietowanych, wśród właścicieli firm – 41,5 proc., pracowników umysłowych niższego szczebla – 31,6 proc. Natomiast wśród robotników niewykwalifikowanych i rolników ten odsetek był znacznie mniejszy – odpowiednio 16,8 proc. i 12,7 proc.

Jeśli chodzi o muzykę popularną, to wśród kierowników i specjalistów, a także właścicieli firm dominuje rock. Z kolei wśród rolników i robotników króluje disco polo.

To właśnie te dwie ostatnie grupy najczęściej wskazywały, że lubią disco polo. Do takich upodobań najwięcej badanych przyznało się wśród rolników, bo aż ponad 68 proc. Tak jak przypuszczali badacze, na disco polo wskazało znacznie mniej specjalistów i kierowników wyższego szczebla, bo 27 proc. badanych. Co jednak ciekawe, wśród właścicieli firm (poza rolnictwem) ten gatunek cieszył się dużym zainteresowaniem. Aż 55,9 proc. ankietowanych w tej grupie powiedziało, że lubi go słuchać.

Eksperci PAN dodali, że badanie wskazuje na to, że największe znaczenie dla preferowanych przez nas gatunków muzycznych ma „pochodzenie społeczne (pozycja klasowa i kapitał kulturowy rodziców”, wpływ rówieśników, a także wykształcenie, a raczej ‚kapitał edukacyjny”.

Pozostaje pytanie: czy bez tych badan tego nie wiedzieliśmy? No i czy trzeba było poświęcać czas i pieniądze na wywarzanie otwartych drzwi?