Pamiętasz jeszcze, kiedy Facebook był miejscem rozmowy? Prawdziwej, nie emoji-konwersacji pod zdjęciem z wakacji. Kiedy wrzucenie linku do artykułu powodowało, że ktoś go otwierał, czytał, dyskutował? To były czasy, kiedy „lubię to” miało coś wspólnego z myśleniem. Dziś, Facebook to cyfrowy deptak – wszyscy spacerują, ale nikt się nie zatrzymuje.

Dziś użytkownik Facebooka to skrolujący zombie. Palec przesuwa ekran szybciej niż zdąży się przeczytać nagłówek. A już kliknięcie w link? Proszę cię. Po co, skoro i tak wiadomo, co tam będzie – jakaś opinia, jakaś analiza, zbyt dużo liter, zbyt mało emocji. Ludzie nie klikają, bo kliknięcie wymaga decyzji. A decyzja to wysiłek. A wysiłku – jak wiadomo – unikamy jak komentarzy pod postami o polityce.

Facebook stał się fastfoodem informacji. Dostajesz porcję emocji w tytule i zdjęciu. Treść jest zbędna, bo przecież wszystko już wiesz: kto winny, kto głupi, kto znowu przesadził. Algorytm ci to powie, poda na tacy, dopasuje do twoich przekonań. Więc po co czytać?

Nie chodzi tylko o lenistwo. Chodzi o zmianę sposobu konsumowania treści. Scroll to rytuał, nie aktywność. Nie szukamy informacji – szukamy bodźca. Czegoś, co nas rozbawi, oburzy, wzruszy – na sekundę. Facebook to nie źródło wiedzy, to pas transmisyjny impulsów. Nie interesuje nas, co ktoś napisał – interesuje nas, czy ktoś polubił to, co my napisaliśmy.

Czytanie to akt zaangażowania. Scrollowanie to akt ucieczki. A Facebook? On tylko nas w tym wspiera. Nagradzany jest ten, kto wywołuje reakcję, nie refleksję. Dlatego dziś więcej uwagi dostaje mem z „politykiem jako Shrek”, niż tekst o budżecie państwa.

I nie, to nie wina wyłącznie użytkowników. To system, który działa dokładnie tak, jak został zaprojektowany – by zatrzymać cię jak najdłużej. Kliknięcie w link wyprowadza cię poza platformę. A to oznacza utratę uwagi, czyli waluty XXI wieku. Dlatego algorytm tego nie lubi. A skoro nie lubi algorytm, nie lubią tego twórcy. Więc przestają dawać linki. Przestają pisać. Zostają obrazki. I emocje.

Co się stało z użytkownikami Facebooka?
To samo, co z samym Facebookiem: przestali być ciekawi świata, zaczęli być głodni dopaminy.

Ile razy dziś kliknąłeś w link, który wymagał przeczytania więcej niż trzech akapitów?

No właśnie.

Robert Majewski © 2025