Dziś opowiem wam bajkę – łączy Boże Narodzenie z Wielkanocą i przypomina, że droga przez życie nie zawsze jest łatwa.
Po raz pierwszy usłyszałem ją wiele lat temu. Niedawno przypomniał mi ją czeski ksiądz Tomáš Halik w swojej książce Przebudzenie aniołów.
Gdy urodził się Zbawiciel, do stajenki podążało czterech mędrców, czterech króli. Każdy niósł cenne podarunki. Jeden z nich zatrzymywał się w drodze częściej niż pozostali. Był pewnie wrażliwszy na ludzkie cierpienie, które przybiera najróżniejsze formy: głodu, biedy, bezdomności, chorób, samotności.
Za każdym razem, gdy widział cierpiących, stawał, rozmawiał z nimi i pomagał. Płacił za ogrzanie dla marznących, za jedzenie dla głodujących dzieci, wykupił jakiegoś biedaka z niewoli, ofiarował mieszkanie bezdomnemu. Na koniec został z pustymi kieszeniami, bo to, co miał przy sobie, i co niósł w prezencie Mesjaszowi, rozdał potrzebującym.
Gdy się zorientował, że został bez grosza, uniósł głowę i spojrzał w niebo. Gwiazda, która prowadziła jego i pozostałych trzech króli, zgasła. Królewskie Dziecię dawno już wyrosło z pieluszek i nie było już Go w stajence.
Przez długie lata czwarty król błąkał się po świecie jako człowiek ubogi. Teraz to on potrzebował pomocy. Lata mijały, a on się zestarzał. W końcu dotarł do bram Jerozolimy. Gdy wchodził, dostrzegł, jak żołnierze wyprowadzają z miasta skazanego na śmierć. Wtopił się w tłum i poszedł za nimi. Za bramami żołnierze odarli skazanego z szat i przybili do krzyża. W tym momencie doznał olśnienia: to ten ukrzyżowany jest królem, do którego podążał wiele lat temu! Droga zajęła mu ponad trzydzieści lat, ale w końcu dotarł.
Gdy tłum się rozpierzchł, czwarty król podszedł do krzyża i klęknął. Wyciągnął złożone dłonie i w tym momencie skapnęła do nich kropla krwi – najcenniejszy z ludzkich klejnotów. Dłonie czwartego króla stały się Świętym Graalem, kielichem Krwi Chrystusa.
Bajka w przedziwny sposób łączy Boże Narodzenie z Wielkanocą i wyraża ważną prawdę, że nasza droga przez życie nie zawsze jest łatwa i przyjemna. A zbliżające się święta to coś więcej niż rozświetlona choinka, ludowe szopki i Mikołaj z workiem prezentów. Nie unikniemy cierpienia i nie jest ono niepotrzebną stratą czasu. Zrozumienia tej bolesnej prawdy życzę sobie i Państwu.
Robert Majewski
