Wracają drobne przedmioty.
Odnajdują się mgliste pojęcia i umiejętności
zapomniane. Z mgieł
wraca zwierzę. Za nim
i my wracamy.

Jeśli miałbym napisać, co w Sierotce – zbiorze wierszy Marcina Świetlickiego z lat 2019-2022 (Wydawnictwo Wolno) – jest wyraźne najbardziej dla mnie, to potencjalna wartość odwrócenia się, spojrzenia wstecz.

Niekiedy lepiej nie otwierać drzwi, bo może „namolny świat tutaj dzwoni”, by powiedzieć coś zatrutego i cię pogrzebać. Czasem jednak trzeba opuścić balkon „z widokiem na wielkie / mi co”, wyjść ze swojego matecznika.

Wtedy na horyzoncie mogą pojawić się ludzie, którzy chcą poczuć się dobrze; tymczasem zawsze coś im doskwiera, jakby mieli jedną płeć – pretensję. Inni ludzie (może nawet ci sami) mogą chcieć do ciebie mówić i mówić; twierdzić, że wiedzą o tobie wszystko, potem uznać, że to ty odbierasz im młodość. Człowiek stara się uciec przynajmniej oczami – wtedy jego wzrok może paść na przykład na ranking tematyki wierszy; w nim na wysokim trzecim miejscu są wyklęci… Jakby tego było mało, za rogiem mogą zaczaić się „nierządnik żądny rządzić” i refleksja, że „ułuda akceptacji zdechła ostatecznie” i miasto cię nie chce. Wtedy już tylko krok od myśli, że „ludzi złej woli jest więcej i więcej”, tych nieciekawych też.

W takich okolicznościach można bardziej zrozumieć chęć odwrócenia się. Stanięcia pod oknami znajomego budynku, poczucia wibrowania jakiegoś wspomnienia. Architektura bywa niema, ale mieszkająca tu zeszła miłość, niewykluczone, znów zechce (pod powiekami, ale i na żywo nawet) oprzeć się o ten mur, opierając się. Można odnaleźć się i znaleźć coś wartościowego, jakąś podpowiedź, uzupełnienie: „Nawet nie obejrzał się / i poszedł, nawet nie obejrzał się / i przez to nigdy siebie nie zobaczył”.

Kto szuka Marcina Świetlickiego ironisty, żartownisia, wchodzącego w interakcję ze światem na własnych zasadach („I nie chcę, / żeby państwo mówiło do mnie, i nie życzę sobie”) – takiego znajdzie go i tu. Lecz nawet jeśli z tego balkonu i mieszkania – niezależnie od pory roku, które w „Sierotce” stają się i przemijają – człowiek wyjdzie „literami grzechocząc” bez rozsypanej całości… Że będzie w nim ironia i chęć obrony przed światem (pragnienie wysłania go w arce)… Może darzyć się, że w tym nietrwaniu w bezruchu i odwróceniu się zobaczy siebie; wtedy, kto wie, może napisze tak piękny wiersz, jak ten tytułowy, który wieńczy to Marcinowe dzieło.

Napisałem to bez ironii.

P.S.

Njpierw wysidł oierwsz liter lfbetu w lptopie.
Potem pewnie wysid nstępne litery, kochnie.
Mm ndzieję, że njwżniejsz z liter,
liter O jk najdłużej zostnie.

Ten utwór jego Autor zatytułował Wiersz miłosny. Równie dobrze to „O” może być zadziwieniem nad pięknem tego świata, nawet jeśli poukrywanym gdzieś w szczelinach. Inaczej człowiek już dawno wsiadłby na arkę i ruszył gdzie bądź.

Rafał Kowalski © 2023

Marcin Świetlicki, Sierotka, Wydawnictwo Wolno, Lusowo 2023, s. 90