Lubię myśleć o rzeczach niestworzonych. Na przykład o nieśmiertelności. Najbardziej wpływowi współcześni myśliciele i wizjonerzy – Ray Kurzweil i Yuval Noah Harari – twierdzą, że ludzie stali się bogami, próbują zdetronizować Najwyższego i osiągnąć nieśmiertelność. Wg nich na realizację tych planów – jeśli nie na nieśmiertelność całkowitą, to na znaczne przedłużanie życia –  ludzkość potrzebuje niewiele ponad 100 lat.

W XX wieku cywilizacja wyeliminowała najważniejsze plagi – głód, zarazy i wojny. Oczywiście w skali globalnej, nie regionalnej. Krótko mówiąc, zredukowaliśmy poziom tych plag do rozmiaru wcześniej nieznanego.

Dotychczasowym celem ludzkości było osiągnięcie dostatku, zdrowia i pokoju dla każdego bez wyjątku. Teraz przyszedł czas na kolejne projekty – zdobycie nieśmiertelności, szczęścia i boskości. Przecież nigdzie nie jest napisane, że człowiek ma prawo żyć jedynie do setki. Wszystkie konstytucje świata piszą wyraźnie, że człowiek ma prawo do życia bez ustalania górnej granicy ważności. Dlatego w ostatnich latach rosnąca grupa uczonych otwarcie mówi, że sztandarowym projektem współczesnej nauki jest pokonanie śmierci. Za tym również stoi nadzieja, że osiągnięcie nieśmiertelności będzie służyło całej ludzkości. Czy aby na pewno?

Dążenie do pokonania śmierci już dzieje się na naszych oczach. Na razie przybiera formę przedłużania życia: przeszczepy narządów, leczenie nowotworów, zabiegi odmładzające itd. Czy jest to projekt dla wszystkich? Nie wydaje mi się. To projekt dla bogatych. A zatem bardziej realne staje się stworzenie nowej nadludzkiej kasty, która mając pieniądze, będzie mogła pozwolić sobie na renowację organizmów przeszczepami, a nawet poddanie się hibernacji, aby doczekać pojawienia się szczepionki na nowotwór.

Historia cywilizacji podpowiada, że elita udoskonalonych superludzi będzie traktowała pozostałych, tak jak dziewiętnastowieczni Europejczycy i Amerykanie traktowali Afrykanów. Trudno w to uwierzyć? Szefowie Googla i Paypala grubymi milionami dolarów wspierają programy walki ze śmiercią – a to tylko dwa przykłady z długiej listy inwestorów w nieśmiertelność. Jeden z miliarderów wyznał niedawno, że „zamierza żyć” zawsze.

Taniec śmierci, w którym od wieków wiruje ludzkość, inspiruje też do chęci wskrzeszania umarłych. Ta myśl na poważnie pojawiła się w głowach Nikołaja Fiodorowa, Aleksandra Bogdanowa oraz Andrieja Płatonowa u progu XX wieku. Ich zdaniem najważniejszą powinnością człowieczeństwa jest wskrzeszenie z martwych wszystkich, którzy wcześ­niej odeszli. Supramoralizm (tak to się nazywa) nakazuje spłatę długów zaciągniętych wobec naszych przodków. Bo przecież dali nam życie, całkowicie się poświęcając, a w zamian otrzymali tylko śmierć.

Fiodorow, Bogdanow i Płatonow nie byli marzycielami. Byli poważnymi ludźmi, z którymi spierali się najwięksi. Ich pomysły nadal inspirują. Próby ożywiania wymarłych organizmów z materiału genetycznego, klonowanie, zapłodnienie in vitro są mniej lub bardziej odpryskami tej idei.

Załóżmy, że będziemy mieli technologiczne możliwości wskrzeszania zmarłych, to co zrobimy dalej z byłymi zmarłymi? Łatwo przewidzieć: po pierwsze – nasz mały ludzki sąd ostateczny (bo przecież muszą ponieść karę, wielu narobiło tyle złego), po drugie – getta i enklawy; Ziemia przecież już jest za ciasna, kto więc ma większe prawo do życia na niej?

Biorąc pod uwagę oba powody, małe są szanse na to, abyśmy kiedykolwiek zechcieli wskrzesić naszych przodków. Ludzki egoizm jest tak silny, że jeśli o czymś marzymy to o naszej, egoistycznej nieśmiertelności. Jeśli wskrzesimy kogoś to pewnie jakiegoś Stalina, żeby zrobić mu pokazowy proces. Nie do powstrzymania jest gatunek ludzki w dążeniu całkowitego zaspokojenia ziemskich rządz poprzez nieśmiertelność i zrównanie się z Bogiem. O wszystko można nas podejrzewać poza umiarem. Dlatego grzebiemy w cudzie życia, aż przestanie być cudem. Starą wieczność zamienimy nową. Zastanawiam się, ile nowych powłok cielesnych w nadchodzących czasach będą zużywali ludzie, aby przenieść swoje umysły przez stulecia. Czy nieśmiertelność kiedyś ich znudzi, zmęczy. Co wtedy? Zechcą dołączyć do zmarłych? I jeszcze jedno – a jak ktoś zechce ożywić nas bez naszej zgody?

Zdjęcie: https://innohealthmagazine.com/