Johann Sebastian Bach: Sonatas BWV 1027-1029
Karol Marianowski (wiolonczela), Konrad Skolarski (fortepian)
Chopin University Press 2025, UMFC CD 223 | 2025, TT: 46’38”
Płyta wydana przez Chopin University Press, obejmująca trzy sonaty Johanna Sebastiana Bacha (BWV 1027–1029), to przedsięwzięcie kameralne zrodzone z przyjaźni i wspólnego zasłuchania. Ma w sobie coś z intymnego dialogu, jaki toczy się pomiędzy dwojgiem muzyków o głęboko zakorzenionej wrażliwości.
W dołączonym do albumu tekście Konrad Skolarski pisze, że niniejszy projekt powstał „na przekór światu pośpiechu”, jako próba odzyskania uważności, rozmowy, spotkania. Karol Marianowski dodaje, że impuls do nagrania sonat wziął się z „potrzeby serca” i z chęci skonfrontowania tego, co znane, z tym, co nieoczywiste. Obydwie wypowiedzi dobrze tłumaczą istotę przedsięwzięcia: nie chodzi tu o kolejną, poprawną (HIP-ową) rejestrację uznanego repertuaru, lecz o twórcze spotkanie z muzyką, której sens stale się odnawia.
Muzyka i kontekst
Trzy sonaty Bacha na violę da gamba i klawesyn – w tym przypadku wykonywane na historycznej wiolonczeli i fortepianie – stanowią jeden z najpełniejszych przykładów kameralnego idiomu późnego Bacha. BWV 1027 (G dur) jest utworem pochodzącym z wcześniejszej wersji na dwa flety i basso continuo (BWV 1039), co tłumaczy jego przejrzystą, niemal dialogiczną strukturę. BWV 1028 (D dur) zachwyca bogactwem kontrastów – od lirycznego Adagia po niemal koncertowe finałowe Allegro. Natomiast BWV 1029 (g moll) wprowadza tonację dramatyczną, nasyconą kontrapunktem i emocjonalnym napięciem, które czynią z tej sonaty jedno z najbardziej poruszających dzieł kameralnych Bacha.
Muzykologowie podkreślają, że w tych trzech sonatach kompozytor całkowicie odchodzi od roli klawesynu jako instrumentu akompaniującego – obie partie są równorzędne, a konstrukcja fakturalna ma charakter koncertujący. W tej perspektywie utwory stają się nie tylko „sonatami dla dwóch instrumentów”, lecz również studium partnerstwa muzycznego.
Wykonanie
Interpretacja Marianowskiego i Skolarskiego w pełni respektuje ten dialogiczny charakter. Obaj artyści unikają zarówno nadmiaru stylizacji, jak i przesadnej historyzacji. Fortepian Skolarskiego nie próbuje imitować brzmienia klawesynu, lecz zachowuje przejrzystość artykulacji i delikatność faktury. Wiolonczela Marianowskiego prowadzi frazę z naturalnym oddechem, wolną od romantycznego patosu, lecz niepozbawioną emocji.
W BWV 1027 (G dur) uwagę zwraca spokojne Adagio, utrzymane w niemal medytacyjnym rytmie – frazy są tu oddechem, nie gestem. W Allegro ma non tanto muzycy odnajdują proporcję między motoryką a powściągliwością. W BWV 1028 (D dur) szczególnie pięknie wypada Andante w rytmie siciliany: fortepian miękko kształtuje akompaniament, a wiolonczela prowadzi linię melodyczną z dyskretną elegancją. Najbardziej dramatyczna BWV 1029 (g moll) przynosi dialog o gęstszej fakturze – żywe Vivace, ciemne Adagio i rozświetlony finał Allegro tworzą spójną dramaturgię, wolną od przesady, ale nasyconą emocjonalnym ciężarem.
Na szczególne uznanie zasługuje sposób, w jaki obaj muzycy rozumieją czas w muzyce Bacha. Ich interpretacja nie dąży do retorycznej ekspresji, lecz do wewnętrznej równowagi. Nie ma tu miejsca na efekt, jest za to miejsce na uważność. To rzadki przypadek, gdy dźwięk i cisza współistnieją bez rywalizacji. I jeszcze jedno. Gdyby istniała jakaś aparatura zdolna zarejestrować obecność istot z zaświatów, to idę o zakład, że zarejestrowałaby ducha Glenna Goulda, który wpadł na tę sesję nagraniową i przysiad opodal fortepianu Skolarskiego.
Perspektywa i znaczenie
W środowisku muzyki dawnej przywykliśmy do fonogramów precyzyjnych, stylowo bezbłędnych, często jednak pozbawionych ryzyka i osobistego tonu. Album Marianowskiego i Skolarskiego sytuowałbym po przeciwnej stronie – to propozycja odważna w swojej prostocie, wolna od oportunizmu, wynikająca z potrzeby odkrywania, a nie odtwarzania. Dla słuchacza zmęczonego przewidywalnością interpretacji „historycznie poinformowanych” ta płyta będzie świeżym doświadczeniem.
Z punktu widzenia muzykologicznego mamy tu do czynienia z realizacją idei partnerskiej sonaty w najczystszej postaci. Z punktu widzenia słuchacza – z nagraniem, które zostaje w pamięci nie przez efekt (i afekt), lecz przez uczciwość wobec muzyki.
Podsumowanie
Johann Sebastian Bach: Sonatas BWV 1027–1029 w interpretacji Karola Marianowskiego i Konrada Skolarskiego to płyta, która nie szuka poklasku, lecz sensu. Zrodzona z przyjaźni, rozmowy i ciszy, jest świadectwem dojrzałego spotkania z Bachem – nie „tym, którego wszyscy znamy”, lecz tym, którego wciąż można odkrywać.
To nagranie, do którego się wraca, bo przypomina, że muzyka kameralna Bacha wciąż ma moc mówienia do nas w sposób osobisty i prawdziwy.
Robert Majewski © 2025
Płyty można posłuchać w serwisie Apple Music.
