Zastanawialiście się kiedyś nad bliskością brzmienia dwóch słów – świat i światło? Często o tym myślę, szczególnie w grudniu, gdy czekam, aż pierzchnie wszechobecny mrok.
W naszej kulturze świat zdaje się wywodzić ze światła. Ujrzeć światło dzienne, przyjść na świat, wyjść na światło – w tych zwrotach kryje się ludzka potrzeba prawdy i dobra. Lubię myśleć, że świat jest zakrzepłym światłem.
Jeśli się głębiej zastanowić, światłość świata nie istnieje w językach zachodnich. Tam świat wywodzi się ze słowa („world” i „word” po angielsku, „Welt” i „Wort” po niemiecku, „monde” i „mot” po francusku). Na Zachodzie świat nie rozświetla się, ale powstaje ze słowa. Zachodni racjonalizm kontra nasz mistycyzm.
Zimą istnienie światła jest osłabione. Pewnie dlatego cieszą nas różnej maści światełka, którymi ozdabiamy domy, choinki, wystawy sklepowe. Jesteśmy światłolubni. Gdy spaceruję w Boże Narodzenie albo robię świąteczne zakupy, zastanawiam się, co mieli na myśli ci, co rozwiesili światełka. Chcieli tylko dać sygnał, żeby wejść i coś kupić albo że oni też świętują?
Otacza nas wszechobecny sztafaż dekoracji, melodyjek, kampanii reklamowych, etnograficznego kiczu. Pasożytujemy na motywach religijnych. Głębia świąt staje coraz bardziej ukryta, zatarta, zamaskowana komercją i sentymentalizmem. Świąteczny wystrój w kościołach często ma niewiele więcej treści.
Nie warto jednak narzekać, bo przecież to my nadajemy światłu znaczenie. Życzmy więc sobie, aby bożonarodzeniowe światełka obudziły w nas echa Tradycji, tęsknotę za prawdziwym Światłem i świadomość Tajemnicy.
Robert Majewski © 2023, 2024
Fot. Sztuczna inteligencja (AI)
