Bach Romantique. Johann Sebastian Bach: Suity wiolonczelowe w opracowaniu Ferdinanda Davida na skrzypce solo
Zbigniew Pilch – skrzypce
Narodowe Forum Muzyki, CD Accord 2024, ACD 337, NFM 91, 2CD, TT: 151’33”
Bach romantycznie? I to w wykonaniu polskiego herosa wykonawstwa historycznego? Czyżby rewolucja w świecie muzyki dawnej zjadała własny ogon? Nic podobnego. A nawet jeśli, to żeby dobrze zagrać Bacha na modłę romantyczną, trzeba być “wirtuozem oświeconym”, takim jak Zbigniew Pilch.
Krótki wstęp dla tych, którzy nie “siedzą” na co dzień w muzyce dawnej
Do połowy XX wieku muzyka dawna była postrzegana przez pryzmat stylu romantycznego i postromantycznego. Utwory dawnych mistrzów grano tak jak, grano Schuberta, Schumanna, Chopina czy Mendelsohna. Mocno ingerowano w sferę artykulacji, dynamiki, aplikatury, obsady wykonawczej i innych założeń estetycznych. W wielu wypadkach doprowadzało to do przekształcenia (a w zasadzie zniekształcenia) oryginału w coś, co było dalekie od pierwotnych założeń Bacha, Handla czy Vivaldiego.
Swoista rewolucja w wykonawstwie muzyki dawnej dokonała się dopiero w drugiej połowie ubiegłego wieku. Wybitni muzycy, tacy jak Nikolaus Harnoncourt, Gustav Leonhardt, Frans Brüggen, Sigiswald, Wieland i Barthold Kuijkenowie i wielu innych zapoczątkowali nowy prąd wykonawczy. Muzykę wcześniejszych epok należało wykonywać, wykorzystując tylko oryginalne instrumenty oraz zachowując zasady interpretacyjne zapisane w traktatach XVII- i XVIII-wiecznych. W zakresie instrumentów smyczkowych dotyczyło to m.in. wymiany XX-wiecznych strun metalowych na struny jelitowe, wytwarzane według dawnych receptur. Zaczęto zastosować barokowy sposobu gry na instrumencie, odrzucający późniejsze „ułatwienia” w postaci podbródka. Zmieniono także smyczek ze współczesnego na odpowiedni model historyczny. Z przyczyn obiektywnych ten nurt historyczny dotarł do polski jeszcze później.
Podejście historyczne do wykonawstwa muzyki dawnej – z angielska zwane „HIP – historically informed performance” – padło na dobry grunt. Wykonawcy “historycznie poinformowani” zaczęli się pojawiać jak grzyby po deszczu, a w raz z nimi wierna publiczność i liczne festiwale. Nagrania muzyki dawnej sprzed rewolucji obrosły kurzem, a największym grzechem było zagrać i zaśpiewać Bacha, Haendla czy innego Scarlattiego na romantyczną modłę.
Podwójny powrót do przeszłości
Nurt HIP-owy trwa nadal i ma się dobrze. Ci, którzy złapali bakcyla (z piszącym te słowa włącznie), kolekcjonują nagrania, śledzą “co w trawie piszczy”, jeżdżą na festiwale. Oczywiście, rewolucja wytraciła swój pęd. Jednak artyści HIP-owi są prawie jak jazzmani. Wiedzą, że natrafienie na zaginiony utwór Bacha graniczy z cudem, a wykonanie po raz milionowy Czterech pór roku Vivaldiego (choć w zasadzie to też robią) mija się z celem. W konsekwencji szukają innych sposobów na pokazanie “historyczności” w muzyce.
W powyższym kontekście na dość oryginalny pomysł (fani muzyki dawnej pewnie powiedzą, że nie aż tak bardzo) wpadł Zbigniew Pilch. Ten legendarny polski skrzypek (właściwie guru rodzimego wykonawstwa historycznego) postanowił nagrać suity wiolonczelowe Bacha nie dość, że w romantycznym stylu, to jeszcze na skrzypcach zbudowanych w tamtej epoce.
Wirtuoz oświecony
Pewnie trzydzieści, czterdzieści lat temu Pilch byłby odsądzony od czci i wiary (takie granie uznawane było za grzech najcięższy). Teraz sprawy mają się inaczej. I purystów mniej, i pojęcie wykonawstwa historycznego rozleglejsze. Sam Zbigniew Pilch uważa, że “wykonawca specjalizujący się w grze na dawnych instrumentach winien być w pewnym sensie muzykiem oświeconym – człowiekiem renesansu. By jak najlepiej zinterpretować dzieło danej epoki, musi nie tylko opanować ówczesne praktyki wykonawcze, lecz także poznać kontekst jego powstania – fakty biograficzne, historię sztukę, malarstwo, architekturę, poezję itd”. Krótko mówiąc, musi być zarówno wirtuozem swojego instrumentu, jak i uczonym, specjalistą: “wirtuozem oświeconym” – jak pisze Pilch.
Podejście Pilcha jest w zasadzie manifestem rewolucji HIP-owej. Tyle, że skrzypek zamiast nagrać kolejną „historyczną” interpretację dzieła barokowego, wziął na pulpit transkrypcje suit wiolonczelowych lipskiego kantora, dokonaną przez skrzypka epoki romantyzmu Ferdinanda Davida. Mamy tu do czynienia z podwójnym paradoksem: XXI-wieczny artysta patrzy na barokową kompozycję z romantycznej perspektywy. David transkrybował suity jako “ćwiczenie przygotowawcze” dla studentów lipskiego konserwatorium. Cóż, w owych czasach traktowano Bacha li tylko jako wspaniałego dostarczyciela materiałów dydaktycznych.
Tej podwójnej płyty Zbigniewa Pilcha słucham od kilku miesięcy i odnajduje w niej różne warstwy. Pierwsza, to podążanie za naukowymi objaśnieniami solisty (brawa za znakomity esej w dołączonej do albumu książeczce). Śledzenie, co w romantycznej wyobraźni mogło znaczyć granie muzyki dawnej jest niezwykle intrygujące. Druga, to słuchanie Bacha bez jakiegokolwiek kontekstu historycznego. To dotykanie wszechświata; to homerycka podróż na cztery struny, gdzie zakodowane są ludzkie radości i tragedie; to wreszcie filozoficzna synteza życia – mojego życia. Bach Pilcha chwyta mnie za rękę, jak robił to pół wieku temu mój ojciec i pozwala muzyce dojrzewać we mnie we własnym rytmie, nie tracąc cierpliwości, nie ponaglając – bo po co?
Smutne w obcowaniu z pięknem jest tylko to, że już po rozpoczynającej album III suicie rodzi się w sercu lęk przed jego utratą, która nieuchronnie nadejdzie wraz z końcem nagrania. Oczywiście można ponownie nacinać klawisz “play”, tyle że to już będzie inne życie – równie piękne, ale inne. Na szczęście kończące drugi dysk Grave z Sonaty a-moll na skrzypce solo jest jak cicha zapowiedź wniebowstąpienia. Tak brzmi nieśmiertelność.
Robert Majewski © 2024
Płyty możesz posłuchać w serwisie streamingowym Apple Music.
