Meanwhile
Eric Clapton
EPC Enterprises, Surdog Records 2024, TT: 64’00”

Wielokrotnie zastanawiałem się, czy przyjdzie taki moment w moim odbiorze muzyki rockowej, kiedy powiem: „ta dzisiejsza muzyka, to już nie to co kiedyś, ci młodzi nie mają pojęcia o dobrej muzyce…”.

Zawsze okropnie irytowały mnie takie teksty i mogłem się nawet bić, oczywiście na argumenty, żeby udowodnić, że autorzy takich wypowiedzi nie wiedzą o czym mówią. Jednym tchem wymieniałem wtedy takich artystów jak Sting, David Gilmour, Peter Gabriel, Paul Simon, Mick Jagger, Mark Knopfler, Van Morrison, Elton John, Rod Stewart, Bruce Springsteen, Eric Clapton i wielu, wielu innych, którzy mieli udowadniać moją tezę, że do właśnie tych, stosunkowo młodych lub w średnim wieku artystów, należy przyszłości światowej muzyki rockowej.

Paradoks takiego myślenie jest w tym, że artyści, których wymieniłem wtedy, mają dziś już grubo po 70-tce lub właśnie przekroczyli 80-tkę, a ja ciągle myślę o nich, jako tych, którzy będą nadal tworzyć historię rock’n’ rolla i … coraz częściej utwierdzam się w tym myśleniu.

Te – musicie przyznać – mało górnolotne przemyślenia przyszły mi do głowy, kiedy po raz kolejny słuchałem najnowszej płyty Erica Claptona Meanwhile, która jest pierwszym premierowym wydawnictwem artysty od 2016 r. Eric Clapton uważany za jednego z najwybitniejszych artystów wszech czasów. Ma na swoich koncie grę w tak ikonicznych zespołach jak The Yardbirds i John Mayall & the Bluesbreakers. W 1966 roku założył zespół Cream, w 1969 Blind Faith, a później Derek and the Dominos.

Jego życiorys nie był usłany różami. Wiele lat walczył z uzależnieniem od narkotyków i alkoholu. W jednym w wywiadów mówił: „kiedy stoisz na scenie, a przed tobą 100 tys ludzi, krzyczy: < Eric jesteś Bogiem>, to czy umiałbyś sobie z tym poradzić?”.

Clapton musiał poradzić sobie z tragiczną śmiercią swojego 4-letniego syna Conora, który wypadł z okna wieżowca na Manhattanie. Po tej tragedii powstała słynna piosenka Claptona Tears in Heaven. �

Dziś Eric Clapton, to zdrowo żyjący 79-letni gentleman, który praktycznie jest w nieustającej trasie koncertowej i nic na to nie wskazuje, żeby miał zamiar ją zakończyć. Jest jedynym w historii artystą, który trzykrotnie został wprowadzony do „Rock and Roll Hall of Fame”. Po raz pierwszy jako członek The Yardbirds, później w roli muzyka The Cream, natomiast w 2000 został ostatecznie wprowadzony został jako artysta solowy.

Do nagrania płyty Meanwhile Clapton zaprosił do współpracy wielu artystów, w tym m.in. Vana Morrisona, Bradleya Walkera, Judith Hill czy zmarłego w 2013 roku Jeffa Becka. Pojedyncze utwory z tej płyty prezentowane były już w serwisach streamingowych, ale najbardziej zagorzali fani nie spodziewali się, że to zapowiedź nowej płyty Claptona. Wśród 14 utworów zawartych na płycie utworów znalazły się również covery, takie jak Smile, Always On My Mind z duecie z Bradleyem Walkerem, czy Moon River z udziałem Jeffa Becka.

Muzyka zawarta na Meanwhile, to świetnie zagrany pop rock, z domieszką bluesa, rytmów reagge, czyli wszystko to, co u Claptona tak kochamy. Choć jego głos nabrał już odrobinę patyny, to ciągle brzmi naprawdę dobrze, a jego Fender Stratocaster łka jak dawniej.

Tych, którzy ciągle kupują jeszcze muzykę na płytach informuję, że od teraz płyta dostępna jest wyłącznie w serwisach streamingowych, a fizyczny nośnik pojawi się na sklepowych półkach dopiero 24 stycznia 2025.

Czy dzisiejsi młodzi artyści gromadzący setki tysięcy fanów na wielkich stadionach zapiszą się w historii światowej muzyki? Cóż.. to chyba rozważania na inną okazję. Dla mnie Eric Clapton ciągle jest Bogiem.

Najnowszą płyt Erica Claptona Menawhile polecam zdecydowanie.

Jacek Bulak © 2024