Pewnego dnia, sama nie pamięta, w którym to mogło być roku, zostawiła na półpiętrze pierwszą. Mokrą i rozłożoną. Przez osiemnaście lat choroby Janka uzbierało się tych parasolek dwadzieścia dwie. Skąd wiadomo? Bo Marian je wszystkie składał i odnosił na piętro, a później notował ten fakt w zeszycie (…). Nawet nie dzwonił do drzwi, nie chciał przeszkadzać. Po prostu kładł je na wycieraczce. (…) Na parasolce numer siedem wielkie papugi, była bajecznie kolorowa. (…) Pocałował ją po raz pierwszy przy parasolce numer dwadzieścia trzy, wczesną jesienią.

Millie każdego ranka siada w fotelu i pije kawę z dużego porcelanowego kubka w róże. Rytm życia Wiesławy wyznaczają święta i obrzędy kościelne. Maria w ośrodku opiekuńczym w klasztorze gra na fortepianie codziennie od piętnastej do siedemnastej… Agata Romaniuk w rytmicznej zwyczajności szuka niezwyczajności w formie późnych i krótkich miłości, przeżywanych przez bohaterów jej zbioru reportaży (wydanego przez Wydawnictwo Poznańskie: z genialnym w swojej prostocie projektem okładki autorstwa Ula Pągowska, i świetnym pomysłem na dopełniająco-komentujące fotografie, zrobione przez samą Autorkę). A może w tych miłościach nie ma nic niezwykłego – po prostu zdarzają się i wzruszają swoim splotem goryczy ze słodkością.

Poczucie osamotnienia nie patrzy na miejsce zamieszkania, czy chodzi o stolicę dużego kraju, czy małe miasteczko, które „nie rości sobie pretensji do niczego, ani do żadnych ważnych wydarzeń historycznych, ani do żadnych nazwisk”. Jego przyczyny mogą być różne: ktoś bliski umiera, odchodzi do kogoś innego; bywa, że żona czeka, aż „mąż wróci z delegacji i wreszcie ją zauważy”. W tym zachmurzeniu słońce potrafi rozbłysnąć nie przez jakieś spektakularne wydarzenia – punktem wyjścia może być zgubiona parasolka, słowa w gazecie, złamana ręka.

Następuje kontakt, spotkanie, potem bywa różnie… Ciąg dalszy może przybrać formę tego, co spotkało Staszka, który „dorabiał do emerytury w ośrodku opiekuńczym w klasztorze na wzgórzu jako konserwator i złota rączka”, i Marię zmagającą się z alzheimerem. Albo Tadeusza, który przestał mówić po śmierci swojej żony, i tak mija dwudziesty piąty rok jego milczenia („Jemu się najważniejsza rozmowa w życiu urwała, nie ma już nikogo, komu chciałby coś powiedzieć”). Pojawiają się też różne reakcje najbliższego otoczenia i obawa, czy warto, czy się uda; czy nie będzie bólu albo czar pryśnie, kiedy zrobi się kolejny krok.

Agata Romaniuk słucha swoich bohaterów, dostrzega towarzyszące im przedmioty – jak zegarki w szufladzie Rysia, niektóre z nich „wciąż mierzą czas, inne zastygły w oczekiwaniu na szkiełko i oko gospodarza”. Zdarza się, że ktoś odprawia ją zniecierpliwiony. Innym razem Autorka robi skonsternowaną minę, kiedy pojawia się temat seksu w trójkącie, a wtedy jej bohaterka łapię ją za rękę ze słowami: „Ja pani to ułatwię, bo widzę, że chce pani zapytać, jak to działa, a się pani wstydzi”. Kiedy zaś pyta o miłość, w odpowiedzi ktoś puszcza jej piękną wiadomość głosową od osoby niewidomej („My dear Millie, wyszłaś niespełna kwadrans temu, ale razem z Celine już okrutnie za tobą tęsknimy. Będziemy wdzięczni za primo: sardynki, secundo: buteleczkę portera. Od siebie dodam, że nie widzę świata poza tobą. Dosłownie”), a niekiedy nawet nie trzeba słów – wystarczy spojrzeć, jak Luba gra jedną partię utworu na altówce, Dmytro odpowiada jej drugą, tak płynie muzyczna rozmowa świadcząca o silnym porozumieniu.

W każdym razie Autorce, jak wspomnianemu Staszkowi, chodzi o kontakt z ludźmi („Miał do nich, tych starych ludzi, często bez kontaktu, niemych i niesamodzielnych, więcej cierpliwości niż do własnych wnuków”), z którego, kto wiem, może zrodzić się coś istotnego.

Siedzimy w ich ogrodzie w domu w Solcu-Zdroju. Na pytanie o to, jaka jest ich miłość, ona uśmiecha się i milczy, a on macha zniecierpliwiony. Zamiast tego pokazuje na warzywnik. – Pani spojrzy na ten zagon. Jakie rzodkiewki, jakie ogórki, cukinie. W dobrej glebie, podlewane, rosną zdrowe. Tak samo ze mną. Ja jestem wreszcie dobrze uziemiony.

P.S. Na Agata Romaniuk w tym miesiącu będzie się można natknąć na przykład w Książnica Płocka im. Władysława Broniewskiego – w ramach Festiwalu Kultury i Sztuki dla Osób Niewidomych Stowarzyszenie „De Facto” 3 października (17:00) spotkanie z nią poprowadzi Renata Kraszewska.

Rafał Kowalski © 2024

Agata Romaniuk, Krótko i szczęśliwie. Historia poznanych miłości, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2024, ss. 200