Giovanni Batista Pergolesi: Stabat Mater, Antonio Vivaldi: Nisi Dominus
Shira Patchornik – sopran, PRJCT Amsterdam Baroque Orchestra, Maarten Engeltjes – countertenor & direction
Pentatone 2024, PTC5187053, TT: 57’17”

Przygotowując recenzję tej płyty, dowiedziałem się, że to już trzeci album zespołu PRJCT Amsterdam. Poprzednie dwa mi umknęły (koniecznie muszę nadrobić zaległości), a ten jest ich debiutem dla wytwórni Pentatone. 

Stabat mater Pergolesiego i Nisi Dominus Vivaldiego należą do kanonu muzyki klasycznej. Zawsze gdy pojawiają się do nowe nagrania tych dzieł, zastanawiam się nad sensem publikowania kolejnych. Mamy przecież tak wiele znakomitych interpretacji, że trudno oczekiwać zaskoczeń. Jednak to nowe wydawnictwo jest poruszające i przejmujące – i to nie tylko dlatego, że główny bohater nagrania, kontratenor i dyrygent Maarten Engeltjes czuje do nich miętę (patrz: tekst w książeczce). 

Pierwsze wrażenie (i zaskoczenie) to fakt z doskonałego współbrzmienia i zestrojenia głosów Engeltjes i sopranistki Shira Patchornik. Śpiewacy są nie tylko dobrze dobrani tonem, ale i temperamentem oraz są jednakowo wrażliwi na tekst Stabat mater Pergolesiego. 

Wykonawcy preferują dość szybkie tempa, które jednakowoż nie są przesadne. Jeśli pamiętacie porywające nagranie Alessandriniego z Concerto Italiano, to ta wersja jest w jakimś sensie mniej “operowa”, głęboko refleksyjna, będąca kontynuacją drogi zapoczątkowanej przez Academy of Ancient Music Christophera Hogwooda. 

Engeltjes prezentuje umiejętności charakterystyczne dla najlepszych kontratenorów. Szczególnie podoba mi się jego mini kadencja w części Lacrimosa. Z kolei on i Shira Patchornik porywająco zaśpiewali długie nuty w części piątej Quis es homo

Śpiewakom znakomicie partneruje orkiestra. Wymownie podkreśla charakterystyczne fragmenty tekstu, uderza nastrojem i subtelnością. Mama nadzieję, że dla osób, które po raz pierwszy w życiu usłyszą Stabat mater Pergolesiego w tej wersji, będzie ona wzorcowa i zostanie z nimi na całe życie. 

W Nisi Dominus Vivaldiego Engeltjes jest pewnym siebie i szlachetnie brzmiącym solistą. Jego kontrola nad partią wokalną, techniką oddychania i opanowana w najwyższym stopniu sztuka niuansowania, dają w tym utworze wspaniałe rezultaty. Na przykład w Cum dederit muzyka staje się źródłem piękna, od którego nie sposób się oderwać. 

Podsumowując. To niezwykle poruszający i wciągający album jednego z najmłodszych i najzdolniejszych zespołów na scenie muzyki dawnej. 

Robert Majewski © 2024