Kiedy widzi ją blisko innych kobiet, dziewczynę uderza, jak piękna jest jej matka. Fizyczna praca w fabryce wysuszyła i zmatowiła jej ciało, lecz nie starła urody. Dziewczyna czasem przygląda się jej twarzy, zmarszczkom wokół ust, przebarwieniom na powiekach, przerwom miedzy zębami, dużymi i małymi, skórze szarej jak papier do pakowania i oczom, które nie mogą ukryć siły mogącej niszczyć całe osiedla. Matka lśni, myśli dziewczyna, i wyrasta ponad całe to miasto, lśni matowym blaskiem kogoś, kto ciężko pracuje od niemal dwóch dekad, żeby zarobić tyle, że żadne z ich trójki nie chodzi głodne, ale rzadko wystarcza im na coś więcej.

Z kalifornijskiego Anaheim – miasta „winnic, tysiąca ludzi i piętnastu salonów”; mężczyzn pachnących potem i kobiet „w znoszonych sukienkach, odziedziczonych po matkach albo sąsiadkach, które przegrały z tyfusem czy ospą”; miasta Heleny Modrzejewskiej i Henryka Sienkiewicza, tego wszystkiego obecnego w poprzedniej książce Jakuba Nowaka „To przez ten wiatr” (Wydawnictwo Powergraph, 2022 r.) – Autor w najnowszej powieści (Powergraph) przenosi do Polski lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku i obecnej. Konkretnie do miejsca, w którym za ostatnim blokiem na osiedlu „biegnie droga krajowa, łącząca jakieś prawdziwe miasta”, dojrzewanie niezależnie od wieku bywa piękne i bolesne, gdzie różnymi drogami kroczy się z teraźniejszości w przyszłość.

W nawiązaniu do tytułu tej powieści, podejście znane z dziecięcych zabaw, że blizna po szczepionce jest wrażliwa na ból, wiadomo, jest bardziej mitem niż prawdą. Poza stereotyp stara się też wyjść jeden z głównych bohaterów tej książki. Łapie się na tym, że nie umie „podejmować przemyślanych decyzji, bo całe życie robili to za niego inni”; a że jego bierność pogłębia negatywny obrót spraw, postanawia działać, choćby w temacie własnej mamy. Podobną drogą po tym, jak dostaje po głowie od życia, chce pójść inna postać, czynnie zaangażowana w świat muzyki – po tym, jak rozczarowuje się bliską sobie sobą, a inna, jej własna mama, może zaskoczyć ją pozytywnie. No i zaczyna lubić siebie.

Zrobieniu kroku naprzód towarzyszą wydarzenia związane z przemocą gangsterską i tą, która ukryta jest między ścianami rodzinnych domostw. Również samotnością objawiającą się na przykład spisywaniem wymyślonych esemesów, traceniem pracy i przy tej okazji walką o własną godność. Ale są też sytuacje splecione z pierwszymi pocałunkami, nagrywaniem dla kogoś składanki-niespodzianki muzycznej na kasecie, dzieleniem się kubkiem z herbatą i jeszcze ciepłą kajzerką. Bo właśnie takie z pozoru drobiazgi mogą mieć znaczenie, zostawać w człowieku na długo. A lekceważenie szczegółów może przynieść opłakane skutki, o czym wie na przykład bohater wieszający swastyki na ścianach przy pomocy farby („Trzeba pamiętać, kim oni są. Że niosą ze sobą ciemność. Jak przestaniemy reagować (…) nawet nie zauważymy, kiedy zabraknie światła. Zlekceważymy ich, a wtedy oni wygrają i może kolejny dzień po prostu już się nie wydarzy”).

Jakub Nowak klimat polskich lat dziewięćdziesiątych, czasu transformacji, próbuje oddać również za pomocą przedmiotów, jak magnetofon dwukasetowy i buty Reebok kamikadze 2, gra planszowa „Magia i miecz” i plakat z Kurtem Cobainem, koszulki z sugestywną okładką płyty „Ceremony of Opposites” metalowego zespołu Samael, klaserów ze znaczkami na miejskim targowisku i palm wyrastających na wytapetowanej ścianie.

Ponadto Autor już w swojej poprzedniej powieści udowodnił, że jest co najmniej niezłym stylistą słownym; również tutaj trzyma formę w tym względzie – kiedy na przykład pisze o cieniach miasta po zmroku przenikających przeszkloną ścianę; letnim świetle, gęstym i niemal namacalnym, rozlewającym się popołudniem po twarzy dziewczyny; twarzy kobiety uszytej jak ze skóry; kurzu ponad suchą łąką wzbijanym przez stopy chłopców; o śmierci czającej się w cieniach i bruzdach ciała, i o samotnych gwiazdach płonących nad miastem.

W tej książce ojciec „patrzy na syna z uwagą i błękit jego oczu jest jak destylat z dumy, miłości i troski”, i ze świadomością, że jego pociechę czeka wkrótce wędrówka, podczas której nie zabraknie też samotności i porażek. Ale syn będzie kroczył do przodu, mając w sobie przeszłość, która go zbudowała w formie błędów i sukcesów.

Nie ma siły biec i po prostu człapie przed siebie. Las rzednie i otwiera się na niewielką polanę i wtedy chłopak śmieje się z ulgi, że jego oczy nadal działają. Obolały i śpiący, zadziera głowę i patrzy w niebo, w gwiazdy, w olbrzymi pled, wyhaftowany światłem, który rozwija się nad jego głową i którego chłopak, rozkasłany i dygoczący barbarzyńca, nie doceni. Najpiękniejsza z map, której, debil, nie odczyta. Wkrótce znajduje ścieżkę i po namyśle wybiera kierunek.

Rafał Kowalski © 2025

Jakub Nowak, Nie w szczepionkę, Wydawnictwo Powergraph 2025, ss. 272