(…) Gauguin zdobył wszystko, czego potrzebował, aby wieść życie artysty. Ze względu na brak sklepów i restauracji potrzebował kogoś, kto będzie zdobywał żywność i gotował. Zważywszy na ryzyko zarażenia się chorobą weneryczną od profesjonalnych prostytutek, potrzebował też zdrowej i chętnej partnerki seksualnej. Wreszcie, pod nieobecność kultury artystycznej i związanego z nią proletariatu – modelek – potrzebował dostępu do nagiego ciała kobiety, aby móc przedstawiać swoje postulaty za pośrednictwem uświęconej przez tradycję formy sztuki – kobiecego aktu. W Teha’amanie znalazł gosposię, partnerkę seksualną i modelkę.

Książki w ilustrowanej serii eseistycznej „Miniatury w sztuce” (Wydawnictwo Smak Słowa) są jak lupa powiększająca: nie trzeba jej używać, by podziwiać jakiś obraz na ścianie w muzeum, dzięki niej jednak można dostrzec więcej.

Do tej pory swoją premierę miały trzy „Miniaturowe” publikacje. Linda Nochlin w eseju „O Ciele” (2024 r., tłumaczenie Agnieszka Nowak-Młynikowska) prezentuje różne podejścia do tego samego dzieła. Ernst Hans Josef Gombrich w „O Freskach” (2025 r., tłumaczenie Małgorzata Trzebiatowska) kładzie nacisk na uważność oraz na odmienne postrzeganie jedności i przestrzeni. Natomiast w eseju „O Gauguinie” (2025 r., tłumaczenie Agnieszka Nowak-Młynikowska) Griselda Pollock zachęca choćby do utożsamienia się z Tahitanką przedstawioną na obrazie przez Paula Gauguina; patrzenia na nią nie jak na obiekt, jak na kogoś gorszego. W tym kontekście również do spojrzenia inaczej na postępowanie samego artysty. Na to, jaka była cena za uzyskiwane przez niego intensywność i blask koloru.

Lektura wielu notek biograficznych o Paulu Gauguinie przynosi wniosek, że to przede wszystkim czołowy postimpresjonista; ktoś, kto do historii sztuki wniósł połączenie na wysokim poziomie prostoty i barwności dzięki pobytowi zwłaszcza w egzotycznych plenerach. Tymczasem Griselda Pollock rzuca światło na inne aspekty życia i twórczości tego francuskiego malarza. Cytuje wprawdzie trafne spostrzeżenie Adrian Piper, amerykańskiej artystki i filozofki pochodzenia afrykańskiego, według której rasizm nie jest jej problemem, ale kogoś, kto prezentuje rasistowskie podejście. Pollock jednak, która sama urodziła się w Afryce jako dziecko białych rodziców, zadaje sobie pytanie, czy mogłaby zrobić coś więcej. I próbuje.

W jej eseju przewija się wątek Teha’amany, poślubionej w tropikach przez Gauguina, kiedy miała czternaście lat; postaci traktowanej nie podmiotowo, lecz przedmiotowo, pozostawionej samej sobie, a jej ciało jest „zbryzgane barwami naniesionymi przez artystę, jego fantazją, jego historyczną praktyką >>seksualności<<”. Choćby z tego powodu Autorka zachęca, by nie patrzeć na artystów wyłącznie jako na wielkich mistrzów mających swoje stałe miejsce w historii sztuki. Zwłaszcza że Teha’amana nie była jedyną nastolatką, z którą Gauguin związał się w swoim życiu, kolejna miała na imię Pau’ura – co więcej, ona i ich syn nie otrzymali potem od tego artysty ani grosza, żyli w nędzy.

Gauguin w ujęciu Pollock to ktoś, kto miał nadzieję, że „syntetyczna egzotyka pomoże mu się odróżnić od tych liderów awangardy, do których musiał się odnieść, aby zostać uznanym za liczącego się konkurenta”. To pozytywny cel, jednak uzyskiwany za cenę zawłaszczania ciała Tahitanek jako znaku „pragnienia białego mężczyzny i artysty”; przedstawiania ich w takich pozach, które mogłyby wzbudzać wstyd kobiety z Europy, ale nie Tahitanek, które rzekomo pozbawione były skromności; dzikie, pierwotne, pożądane… Pollock twórczość Gauguina docenia, zarazem określa go mianem turysty, który błędnie odczytał „lokalną rzeczywistość na skutek bezkrytycznego przyjęcia turystycznych stereotypów”.

W eseju „O Gauguinie” pojawiają się również Vincent Van Gogh i jego rozczarowanie Paryżem, który nie miał mu do zaoferowania żadnych pewników, lecz jedynie „kalejdoskop konkurencyjnych, niejasnych idei”. Jest też pojęcie gambitu w sztuce, artystycznego cynizmu ujętego w religijne szaty, rywalizacji, jest istotny wątek „Olimpii” Édouarda Maneta. I to, że skoro pewni twórcy mogą rozwijać się w oparciu o sztukę innych – osoby doświadczające ich dzieł mogą wyjść poza stereotypowe spojrzenie, chcieć „zbudować nową, krytyczną i historyczną relację”; widzieć coś więcej nie tylko w jednym kolorze (na przykład białym), patrzeć inaczej ponad dominującymi podejściami.

W tym miejscu – tam, gdzie turystyka opiera się na kolonializmie, a sztuka podróżuje na pokładach jego statków – ujawnia się przesadne powiązanie odmienności kulturowej i różnicy płci, a także punkt, w którym się stykają: płeć i rasa w samym sercu imperialnego procesu kapitalizmu. Historia sztuki, która nadal bezkrytycznie czci owych wielkim mistrzów i afirmuje zastosowane przez Gauguina strategie autokreacji – jego awangardowe gambity – w ten sposób potwierdza swój współudział w tym europejskim projekcie, obnażając nie tylko płeć, lecz także kolor historii sztuki.

Rafał Kowalski © 2025

Griselda Pollock, O Gauguinie, tłumaczenie Agnieszka Nowak-Młynikowska, Wydawnictwo Smak Słowa 2025, ss. 134