Jest coś w ludzkiej naturze, co sprawia, że pamiętamy przede wszystkim to, co nas zraniło. Chociaż czas jest znakomitym lekiem na wiele ran, to niektóre z nich zamiast blaknąć, wręcz się utrwalają. Co więcej, bywa, że ludzie noszą je w sobie latami, pielęgnując poczucie krzywdy i budując w głowie scenariusze zemsty. Często jednak najbardziej mściwi nie są ci, którzy rzeczywiście doświadczyli wielkiego cierpienia, lecz ci, którym obiektywnie nie powinno niczego brakować.
Pierwsi do rzucania kamieni są ci, którzy nie mają na co narzekać. To paradoks, ale wciąż obecny w każdej epoce i kulturze. Najgorliwszymi oskarżycielami bywają ci, którym los sprzyjał, którzy nie znają biedy, niesprawiedliwości ani prawdziwego upokorzenia. Mając wszystko, co potrzeba do szczęścia, zamiast wdzięczności odczuwają gorycz. Może właśnie dlatego – bo nie potrafią zaakceptować, że ktoś mógł ich zignorować, nie docenić lub nie oddać należytego szacunku.
Współczesne technologie tylko potęgują ten problem. Kiedyś, by wymierzyć sprawiedliwość za drobną urazę, trzeba było długo szukać okazji, może latami knuć plan. Dziś? Wystarczy kilka kliknięć, by odnaleźć kogoś w mediach społecznościowych, prześwietlić jego życie i wyciągnąć konsekwencje za dawne „przewinienia”. Ktoś może nawet nie pamiętać, że dwadzieścia lat temu nie powiedział „dzień dobry” sąsiadowi, ale sąsiad pamięta doskonale. I gdy tylko nadarzy się okazja, z radością wyciągnie ten akt oskarżenia, wzbogacony o własne interpretacje i domysły.
Zadziwiające jest, jak wielką satysfakcję daje ludziom świadomość, że mogą kogoś osądzić. Że ich uraza nie była daremna, że mogą wymierzyć sprawiedliwość, a może nawet zniszczyć komuś życie. To nie krzywda woła o pomstę – to ego, które nie potrafi przełknąć najmniejszego afrontu.
Chowamy urazy, bo dają nam poczucie kontroli. Możemy czuć się ofiarami, a jednocześnie sędziami. Możemy pielęgnować mit własnej nieskazitelności, podtrzymując w sobie przekonanie, że „tamten” zasłużył. Ale czy naprawdę warto? Może lepiej byłoby pozwolić niektórym rzeczom po prostu odejść w zapomnienie. Bo jeśli każdą urazę będziemy nosić w sercu jak najcenniejszy skarb, pewnego dnia możemy się obudzić i odkryć, że to my sami jesteśmy więźniami własnej mściwości.
Robert Majewski © 2025
