Ma dziewięć lat, kiedy w lipcu 1942 roku zostaje „przywieziony koleją do Zakładu przez obywatelkę Żeglarek” jako „nieznajomy chłopiec chory umysłowo”. Diagnozuje się u niego „wrodzone niedołęstwo” (…) Wkrótce okazuje się, że Józio wcale nie jest sierotą – jego matka (…) Gdy tylko się orientuje, gdzie chłopiec jest, wysyła list, a gdy sama wychodzi ze szpitala – przyjeżdża i siłą zabiera go do domu. Hecker powiadamia o tym przełożonych, dodając: „Matka dziecka wykazała się niespotykaną bezczelnością i odmówiła nawet podania przyczyn zabrania dziecka”.
Ernst Wenzel, ekspert Komitetu Rzeszy, podczas jednego z przesłuchań w śledztwie dotyczącym zagłady chorych psychicznie i niepełnosprawnych zeznaje: „Wyczuwałem w moich działaniach coś pozytywnego, miałem wrażenie, że przyczyniam się choć nieznacznie do postępu ludzkości”. W tej książce (wydanej przez Wydawnictwo Czarne) autorstwa Kalina Błażejowska jest wina często bez kary, determinacja reporterska, obojętność na cierpienie, próba ocalenia przynajmniej imienia ofiary, szukanie człowieka w człowieku. Jedna z rozmówczyń Autorki mówi jej: „Oczywiście, człowiek wierzy w duchy. Ale one na pewno nie zrobią nic złego, po prostu potrzebują naszej pomocy. (…) Nie bójmy się ludzi umarłych, bójmy się żywych”.
Niemieccy naziści i ich pomocnicy podczas II wojny światowej na wielką skalę uśmiercali, jak to określali, chorych „niewartych życia”. Zmagających się na przykład z zapaleniem mózgowia, epilepsją, otępieniem… Ten los spotykał pacjentów szpitali psychiatrycznych i pensjonariuszy domów opieki, niezależnie od ich wieku, również w okupowanej Polsce. Autorka skupia się dwóch takich ośrodkach: w Lublińcu i w Gostyninie, ich przeszłości i teraźniejszości. Mimo ogromu pracy i demotywujących opinii (komentuje je w stylu: „Dzisiaj myślę, że nikt nie mógł mnie lepiej zachęcić do napisania tej książki”) robi wiele, by kurz niepamięci zdmuchnąć z ofiar i ich oprawców. Przynajmniej tam, gdzie to jeszcze jest możliwe.
Z ofiar i oprawców konkretnych, jak Herbert, brat bliźniak Edeltraudy Matei. Autorka odnajduję ją, przeżywają niesamowite chwile. Wzajemnie czegoś się dowiadują, i doceniają wartość spotkania, bo jak sugeruje wiekowa Edeltrauda – ona już się traci. Kalina Błażejowska dzieli się z rozmówczynią informacjami o jej bracie (chce je usłyszeć, nawet jeśli zaboli), w odpowiedzi padają słowa: „I jo przypuszczałach, ze mama byłą zła, że jo żyję, a brat umarł. Bo ona do śmierci była za tym synkiem”. Edeltrauda przygląda się jedynemu zdjęciu Herberta, jakie może zobaczyć, nawet jeśli są na nim tylko „dwa białe zarysy czaszki na czarnym tle, z przodu i z profilu”. Autorka zaś myśli o późniejszym milczeniu ich rodziców – być może motywowanym wyrzutami sumienia, że „go tam oddali, że nie zdążyli zabrać”.
Kalina Błażejowska przekonuje się, że reporterska determinacja popłaca, kiedy na przykład odnajduje żyjącego jeszcze Henryka Lelonka, ofiarę sadystycznych eksperymentów podczas ostatniej wojny światowej. Wtedy ma nieczęstą okazję, by zapytać o wolę życia po traumie, udźwignięcie ogromnego ciężaru.
A przecież traumę tę może pogłębić nie tylko świadomość tego, co się przeżyło, ale też poczucie bezkarności wielu sprawców pośrednich i bezpośrednich. Wśród nich jest Elisabeth Hecker, o której Autorka pisze, że była bardzo oddana, ale nie dobru pacjentów, wręcz przeciwnie. Pojawia się Viktor Ratka, demonicznie nazywany „biegłym” albo „rzeczoznawcą” w temacie osób chorych psychicznie i upośledzonych. Oceniając ich, często nawet z nimi nie rozmawiał – wystarczyło, że spojrzał na nich wzrokiem pana życia i śmierci. W tym gronie jest też Ernst Buchalik i jego śmiertelne dawki luminalu, które kosztowały życie kilkaset dzieci. Także doświadczony psychiatra Fritz Wernicke; w szpitalu w Gostyninie uważany był za przyzwoitego człowieka, pozował na dżentelmena, ale okazał się mordercą nie tylko tam. Obecny jest niejednoznaczny wątek polskich pielęgniarek i tych, którzy pomagali oprawcom zakopywać i palić ciała zabitych.
W tej książkowej opowieści – w której swoje role grają też indor i kremowa kartka zapisana czarnym atramentem, pocztówki i zeszyt w czarnej płóciennej oprawie, ośrodki położone malowniczo i nieludzkie cierpienia, mózgowie i wspomnienie polskiego doktora Karola Mikulskiego, który „oddał życie za swoich pacjentów w proteście przeciw ich zagładzie przez niemieckich najeźdźców” – niesie się przekaz, że Bezduszni… to nie tylko obrazek przeszłości. Udowadnia to na przykład wymienienie w konkretnym kontekście prezydenta Federacji Rosyjskiej Władimira Putina. I podkreślenie, że program „eutanazji” chorych psychicznie i niepełnosprawnych był ćwiczeniem z ludzkiej obojętności. Padają słowa polskiego prawnika i kryminologa Stanisława Batawii, według którego „wystarczy zaistnienie takich warunków, w których najcięższe przestępstwa zostają pozbawione znamion zbrodni, aby masowo zjawiali się przestępcy, że w człowieku, niezależnie od pochodzenia rasowego i przynależności etycznej, przy odpowiednim układzie okoliczności zewnętrznych, pod wpływem określonych sugestyj, mogą wyzwolić się skłonności do zbrodniczego działania”.
Bo to od nas zależy, kiedy dostrzeżemy i spróbujemy zastopować zło, rodzące się w człowieku i rozwijające niezależnie od czasu i przestrzeni.
– To niech pani na spokojnie wybierze datę, a ja zerknę w kalendarz, czy mi pasuje. Od razu mówię, że w tym tygodniu to już na pewno nie i że środy mam zawsze zajęte. Proszę dać znać, tylko ja wieczorami często wychodzę do znajomych, jakbym nie odbierał, to niech pani wyśle esemesa, oddzwonię.
Uśmiecham się na myśl, że jak na kogoś, kto został oceniony jako „bardzo ciężkie dziecko” niezdolne do życia w społeczeństwie, Henryk Lelonek radzi sobie świetnie. Lepiej niż większość rówieśników.
Rafał Kowalski © 2025
P.S. Kalina Błażejowska – reporterka, autorka książek Bezduszni. Zapomniana zagłada chorych i Uparte serce. Biografia Poświatowskiej – 6 marca br. będzie gościnią Książnica Płocka im. Władysława Broniewskiego. Spotkanie literackie z nią zaplanowane jest na godz. 17:00.
Kalina Błażejowska, Bezduszni. Zapomniana zagłada chorych, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2023, ss. 328
