Nasz wdzięk i bóstwo było przyrodzone, więc niezasłużone, ale pełne pychy właściwej większości rozpieszczanych rodzeństw. Stąd może geniusz lekkości splatał się w nas z talentem okrucieństwa tak naturalnym, że wydawał się słuszny i poza oceną.
Jarosław Mikołajewski w tej książce (wydanej przez Wydawnictwo Literackie, z ilustracjami autorstwa Alicji Nikiel) przyznaje, że w swej wizji mitów greckich chce skupić się na „pojedynczych postaciach, które same opowiadają o sobie, jednowątkowo, poprzez epizody”. Czyni to językiem bliskim poezji, ale niebędącego poezją. Szuka człowieczeństwa w boginiach i bogach, i boskości w ludziach.
Poprzez swoje książki towarzyszy mi już niemal dziesięć lat.
W Wielkim przypływie (Wydawnictwo Dowody, 2015 r.) zaprosił na Lampedusę. Tam poznał mnie na przykład z eks-burmistrzem myślicielem, pracownicą szpitala dla żółwi, bohaterskim doktorem i przede wszystkim bolesną relacją Europy z Afryką. W książce Cień w cień. Za cieniem Zuzanny Ginczanki wydanej cztery lata później (Wydawnictwo Dowody) szuka tytułowej postaci; na skrawku starej gazety notuje: „Gdzie jesteś, Zuzanno?”, w imieniu poetki odpisuje („Jestem tą, która ucieka”), składa jej portret, pięknie się z nią żegna. Natomiast w Czerwonym śniegu na Etnie (Wydawnictwo Czarne, 2021 r.) napisanej z nieodżałowanym Pawłem Smoleńskim, spotyka na przykład księdza, który nie odrzuca kontaktów z prostytutkami i transwestytami. Także ludzi błagających „los o łut szczęścia, a niebiosa o boską pomoc, ale zdecydowanie zbyt często Bóg jest akurat zajęty czymś innym”.
W Mitach osobnych zanurza się w grecką mitologię, choć i tu na swój poetycki sposób.
Iris przyznaje, że była posłanką Olimpu, a Muzy, że było ich dziewięć… Opowiadają o sobie w czasie przeszłym. Boginie i bogowie odeszli, umarli, ich czas minął? Odpowiedzią mogą być słowa Hery, że przetrwali w ludziach. Królowa Olimpu dodaje, że dzięki temu widzi człowieczą „arogancję, podłość, okrucieństwo”. Jakby człowiek jedno płuco miał boskie, a drugie ludzkie.
W rezultacie Amalteja daje do zrozumienia, że niczym istotnym nie różniła się od ludzi. Płakała, jak oni, podobnie Demeter. Eris reklamuje się jako bogini niezgody: „Tej dobrej, która każe sprzeciwiać się złu i doskonalić swą sztukę, powalać granice, wychodzić na place, unosić pięści, wykrzykiwać święty protest wobec zła. I tej niedobrej, która zazdrości i unosi się namiętnym gniewem”. Zeus odkrywa „rozkosze i udręki kochania”. Apollo na swoim przykładzie opowiada o pysze „właściwej większości rozpieszczanych rodzeństw”.
Człowiek, bywa, wyciąga wnioski z własnych błędów, chce się uczyć. Uranos przyznaje się więc do zbyt późnego zrozumienia, że władza to „dzika bestia wypuszczona z klatki naszej godności”. Ares, jak twierdzi, podczas wielu wojen nauczył się „cieniować odczucia i sądy”. A Zeus bije się w piersi ze słowami, że dużo zawinił, i byśmy mieli w sobie tyle mądrości, ile ja miałem władzy. Nie na odwrót”. Czyli też przestroga, co widać również u Driad – podkreślają, że kiedy „głupi ludzie” ścinają drzewo, ścinają jedną z nich, mordują.
Jarosław Mikołajewski przyznaje, że w mitologicznych postaciach odnajduje bliskie mu „Cienie”. Na przykład w kowalu Hefajstosie swojego „kulejącego tatę, syna kowala, który tak niewiele informacji zostawił” mu „o sobie i o swojej wojennej młodości”. Hefajstosie wielu ludziom przypominającego ich własnych ojców: krzywdzących i krzywdzonych.
I choć o naszym życiu mogą decydować drobiazgi, często niezrozumiale i bez naszego wpływu (Orfeusz twierdzi, że nie wie, czemu odwrócił głowę i spojrzał na Eurydykę, nie nadaje temu głębokiego sensu) – nad pewnymi sprawami można mieć kontrolę i działać, a mityczne postacie zdają się o tym przypominać.
Chciałem wszystkiego prócz powagi i smutku, wino pozwalało mi przesuwać granice pragnień i spełnień. (…) Moje uczuciowe refleksje chodziły zbyt wysoką drogą, by w korowodzie dostrzec również ludzi. Nie tylko wesołków, także myślicieli, poetów, artystów. Z czasem (za późno, za późno) zacząłem obserwować ich tragiczną (tak, wiem, co mówię: tragiczną) przemianę. Stawali się smutni, w oczach mieli rozpacz.
Rafał Kowalski © 2024
Jarosław Mikołajewski, Mity osobne, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2024, s. 64
