Gdy kilka tygodni wcześniej Kaznodzieja wezwał go, by zapisał na nim swoje doświadczenia (bo tylko przekazanie ich innej żywej istocie, którą się poświęca, może coś zmienić), na początku wydawało mu się to szaleństwem. Ale później wstał, podszedł do Kaznodziei i wraz z innymi zrobił dokładnie to, co mu kazano. Z każdym kolejnym cięciem Oto zagłębiał się w siebie, co więcej, „stawał się” bardziej sobą, jakby otwierały się przed nim poukrywane źródła agresji i gniewu, o których dotąd nie wiedział. Świat nagle był pełen czystej, jasnej energii.
Najnowszej książce w serii Stehlík z Wydawnictwo Dowody (przetłumaczonej przez Anna Radwan-Żbikowska) bliżej do refleksyjnego, bardziej poważnego klimatu Śmierteńki Lucie Faulerovéj niż purnonsensowego szaleństwa Bezrożca Petra Stančika i Świec w pogańskim raju Jiříego Kamena. W Wyrwach przede wszystkim idzie o to, że rozwiązania pewnych spraw nie trzeba szukać daleko; odpowiedź może być obok, nawet w nas samych.
Z tą książką Kláry Vlasákovéj jest jak z biegiem na określonym dystansie: meta jest istotna, ale ważniejsze bywa to, co po drodze. Tu metą wydaje się wyjaśnienie, o co chodzi z kulą, która pojawia się w pewnym mieście i zawisa niewysoko nad ziemią. Jej powierzchnia jest gładka i zimna, ze środka nie czuć ciepła i pulsowania. Na niczym zbywają próby naruszania jej powierzchni. Do kuli pielgrzymuje coraz więcej osób, by słać swoje błagania, lecz ona wciąż jest obojętna.
Nie ma nic złego w wierze w coś nadnaturalnego; myśleniu, że dzięki temu zadzieje się może coś lepszego. Autorka jednak zdaje się sugerować, że jeśli nawet – to same słowa, modlitwa, zwierzanie się mogą nie wystarczyć; że warto próbować coś zrobić, by wesprzeć słowną potrzebę. Tropem tym pójdzie jeden z bohaterów Wyrw, który zostaje bezrobotny przez automatyzację jego stanowiska pracy („Wasz dorobek to kamień węgielny położony pod współczesną rewolucję technologiczną, której nie możemy stać na przeszkodzie, to oczywiste”)? Rodzice dziewczynki pukający do drzwi psychologa? Kaznodzieja poświęcający swoje ciało? Osoby nadmiernie sięgające po leki?…
Według tego psychologa wiele osób jego zawód postrzega jako „dziedzinę, która jest w stanie poskładać popsutych ludzi, ale tak naprawdę stan naszego zdrowia psychicznego zawsze zależy głównie od nas samych”. Ktoś inny mówi: „Przecież możemy podjąć świadomą decyzję, nie musimy czekać, aż zdecydują za nas zewnętrzne siły”. Jak na przykład wtedy, kiedy matka chce, by jej córka do niej przyszła – ta jednak wolałaby zostać w drugim pomieszczeniu i ze swoją rodzicielką rozmawiać przez drzwi. Albo inna matka, która pracuje ponad miarę, choć nie musi, przez co jej potomkini często jest samotna.
W tej książce brak regularnego kontaktu, rozmowy może doprowadzić do tragedii, choćby w miejscu pracy. Obojętność, przepracowanie, udawanie, chęć przeleżenia w łóżku do końca życia… Dochodzi do paradoksu, że nie mówienie tego, co się naprawdę myśli, sprawia, że codzienność staje się prostsza, płynna, łatwiejsza do zniesienia. Czy to faktycznie dobra droga do tego, by w otoczeniu powstały wyrwy, przez które przebije się światło?…
Klára Vlasáková pisze o tym wszystkim przez pryzmat codziennych sytuacji i szczegółów: sprzedawczyni za ladą niespiesznie kroi mięso, brzęczą świetlówki, mężczyzna skupia się na niteczce śliny między górną a dolną wargą żony; szeleści papier, ktoś ziewa, ciało starzejącego się ojca wydziela konkretną woń, skarżą się przeciążone drukarki, światło słońca tworzy falujące kształty na podłodze i ścianach szpitala… Również poprzez tworzenie odpowiedniej atmosfery, jak w tym zdaniu: „Pomieszczenie jest zimne i ciemne. Jedyne źródło ciepła to dziecięcy oddech na karku Lary”. I choć sporo jest u niej przykładów uzależnienia od czegoś, co daje krótką satysfakcję i dłuższą szkodliwość – wolę dawkować sobie regularnie coś, co daje pozytywne spełnienie na długo: czytanie książek, na przykład tych w serii Stehlík.
Oto grabi skoszoną trawę na wielką stertę, a potem kładzie się w zgniecionych, pożółkłych liściach. Zapada się coraz niżej, jakby schodził pod wodę. Źdźbła są ostre i kłują, ale to dość przyjemne odczucie. Oto widzi nad sobą sieć cienkich, suchych linii, przez jej oczka przebłyskuje niebo. Mógłby tak leżeć przez całą wieczność: kawałek po kawałku wrosnąć w sieć i pozwolić się jej przekształcić, stać się jej częścią.
Rafał Kowalski © 2024
Klára Vlasáková, Wyrwy, przełożyła Anna Radwan-Zbikowska, Wydawnictwo Dowody, Warszawa 2024, ss. 216
